Rozdział 10 - tajemnicza koperta i tatuaż

121 9 0
                                    

  Na stołówce było pusto. Nic dziwnego skoro była godzina 10:03 i trwała lekcja, a przerwa obiadowa miała być dopiero za dwie godziny. Teraz pomieszczenie wydawało się o wiele większe niż w natłoku ludzi.
  Nagle zobaczyłam jakąś postać przy jednym ze stolików. Był to mężczyzna ubrany na czarno, a na głowie miał kapelusz. Dopiero po chwili okazało się, że ja już go widziałam. To był ten tajemniczy facet, którego widziałam będąc w kawiarni.
  Powolnym krokiem podeszłam do niego. W stołówce panowała taka cisza, że słychać było bicie mojego serca. Tylko mojego. Mój 'towarzysz' albo nie miał serca, albo ono nie biło. Postanowiłam zastanowić się nad tym na jakiejś nudnej lekcji.
  Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, rzucił on na stół list zaadresowany do mnie, w czarnej kopercie. Byłaby to zwykła koperta, gdyby nie to, że płonęła żywym ogniem.
-To jest jakiś żart?! - zdziwiłam się.
-Nie. - odpowiedział dopiero po chwili, przegrywając moje rozmyślania. - Tylko ty możesz to otworzyć.
  Stałam po środku stołówki zdziwiona jak nigdy, bo w chwili gdy mężczyzna wypowiedział te słowa, zajął się ogniem i po sekundzie rozpłynął się w powietrzu.
  Nie wiedziałam co mam zrobić z tą kopertą. Spróbowałam wziąść ją do ręki. O dziwo moja dłoń nie podpaliła się. Byłam odporna na ten ogień. Z kopertą w ręce, pobiegłam do pokoju. Nie żeby ludzie nie myśleli, że jestem dziwna, ale widok mnie z płonącą kopertą, mógł trochę zadziwiać.
  Gdy już byłam w moim pokoju, otwarłam list i przeczytałam go.

Samantho!
Jeśli czytasz ten list, to nie jest dobrze. Piekło podupada. Nie może funkcjonować bez diabła, bez władcy.
To właśnie Ty musisz go zastąpić i odnaleźć. Tylko Ty możesz to zrobić.
Ze względu na to, czyją córką jesteś, jest to zadanie dla Ciebie.
Musisz jak najszybciej dostać się do królestwa Twojego ojca. Musisz dostać się do piekła.
Na pewno nie wiesz jak się tam dostać. Odpowiedź jest prosta.
Musisz umrzeć.
Może nie mówi ci to za wiele, ale musisz doprowadzić do swojej śmierci.
Resztę wyjaśnimy Ci na miejscu.
Przybywaj jak najszybciej.

  List nie był podpisany, co było dziwne. A sama wiadomość bardzo mnie... hmm... zaniepokoiła. Sama nie wiedziałam, czy mam się zastosować do tego co tam pisało. Według listu, powinnam się zabić. Pozostawało pytanie: Jak?
  Opadłam na łóżko w chwili gdy drzwi się otworzyły. Zdążyłam jeszcze ukryć list i kopertę, zanim moim oczom ukazał się Justin.
-Czego? - warknęłam na wstępie.
-Jak widzę, wróciłaś do formy.
-No jak widać. - podniosłam się do pozycji siedzącej. - A teraz daj mi spokój i wyjdź z tąd.
-Sam... - zaczął. - Może potrzebujesz czegoś?
-Nie.
-Al...
-Jedyne czego potrzebuje to spokój. Muszę nad czymś pomyśleć.
-Może...
-Wyjdź. - nakazałam wpatrując się w jego oczy.
  Justin nic nie powiedział, tylko z zamglonym wzrokiem wykonał kilka machinalnych ruchów i już go nie było. Po chwili uświadomiłam sobie, że użyłam moich nadnaturalnych zdolności.
  Nagle w mojej głowie zajaśniała myśl. Może w piekle poznam odpowiedzi na wszystkie moje pytania. A zwłaszcza na jedno: Kim jest mój ojciec?
  Powróciłam do pozycji leżącej i wzięłam mój telefon. W kontaktach odnalazłam odpowiedni numer. Z lekkim wachaniem nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo? - usłyszałam głos kolegi.
-Hej, Bradley.
-Sam! Czemu tak dawno nie dzwoniłaś?
-Jakoś nie miałam czasu. - odpowiedziałam.
-Nie tłumacz się już, tylko powiedz o co chodzi. - nakazał.
-Masz jeszcze motor?
-Taaak... - powiedział podejrzliwie.
-Mógłbyś mi go... - zaczęłam z wachaniem. - ...pożyczyć?
-No dobrze... Ale po co?
-Potrzebuje, ale nie mogę i ci powiedzieć po co. - uprzedziłam jego kolejne pytanie.
-Sam... - westchnął. - Co ja mam z tobą zrobić?
-Hihi. - zaśmiałam się jak mała dziewczynka i obróciłam się na brzuch. - Pożyczyć!
-Ehh...
-To jak?
-Zgoda. Pożyczę ci ten motor. Na kiedy go potrzebujesz? - zapytał.
-Hmm... - zamyśliłam się. Musiałam to załatwić jak najszybciej. Po chwili rozmyślań dałam mu odpowiedź. - Jutro.
-Ok. - zgodził się. - To gdzie się spotkamy?
-Pod twoim warsztatem. - oznajmiłam. - Przyjdę o 17:45.
-Będę czekać. A teraz muszę kończyć. - Usłyszałam nawoływania jakiegoś mężczyzny. Pewnie to... - Klient.
-To do jutra. - pożegnałam się i zakończyłam połączenie.
  Wiedziałam, że mogę liczyć na Bradleya. Był to umięśniony mechanik, z mnóstwem tatuaży na rękach, ale wielkim sercem. Był takim moim starszym bratem, którego nie miałam.
  Jako że miałam cały dzień dla siebie, w mojej głowie zaistniał pomysł, żeby też zrobić sobie tatuaż. Po krótkich rozmyślaniach założyłam czarną bluzę z kapturem oraz znakiem Batmana i wyszłam, zatrzaskując drzwi.
  Udałam się do salonu tatuażu, należącego do mojego kolegi, Tony'ego. Był to mały salonik na obrzeżach Londynu, ale pracowali tu najlepsi tatuażyści w mieście i nie brakowało klientów.
  Wzięłam głęboki wdech i pchnęłam drzwi.
-Sam! Miło cię widzieć! - w progu usłyszałam powitanie przyjaciela. Nim zdążyłam odpowiedzieć, przerwał mi Tony. - Wpadłaś na pogawędkę? Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że przyszłaś zrobić tatuaż!
-A, to się zdziwisz! - zagadnęłam. - Zarezerwuj dla mnie chwilkę, bo zostałeś wybrany do ozdobienia tego pięknego ciała.
-Nie żartuj! - zaśmiał się, ale zaczął przygotowywać stół. - Ty? Ta mała Sam!
-Tak, ja.
-No to? Jaki chcesz tatuaż? - podał mi katalog.
-Hmm... - zastanowiłam się i zaczęłam przeglądać książkę. - Ten. - wskazałam na czarny pentagram. - Z czerwoną obwódką.
-A gdzie chcesz ten tatuaż? - spytał zdziwiony.
-Na biodrze.
-To siadaj.
  I po chwili wziął się do pracy. Po kilku godzinach mój pentagram był gotowy.
-Śliczny. - skomentowałam jego dzieło. - Dziękuję, Tony.
  Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła dyrektorka.
-Ehh... - westchnęłam. - Muszę już iść...
-To pa... - zrobił smutną minkę, więc go przytuliłam.
-Pa. - pomachałam mu i zamknęłam za sobą drzwi, uprzednio zakładając bluzę.
  Szybko wróciłam do szkoly, żeby znowu nie mieć kłopotów. Było już ciemno. Gdy byłam pod internatem, zobaczyłam postać stojącą na schodach. Był to ten mężczyzna.
-Czas ucieka. - powiedział i rozpłynał się tak jak ostatnio.
  A za nim stała Dorothea. Lecz ona go nie widziała. Była wkurzona. Bardzo. Już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale zatrzymałam jej czas.
-Nie chce mi się z tobą rozmawiać. - powiedziałam i ominęłam ją.
  Gdy byłam już w moim pokoju, opuściłam zaporę czasową i sama popatrzyłam na zegarek. Była już 23:59. Szybko wzięłam prysznic, uważając na podrażnione miejsce, przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Po chwili zasnęłam.

*********************************
Zawsze gdy piszę rozdziały, najbardziej śmieję się z godzin. Jakby podawanie pełnych godzin było jakieś... nie modne? Dziwne? Nienormalne?

Pomysł z tatuażem wyszedł nagle, w trakcie pisania, bo nie chciałam tak szybko jej zabijać.

Ale nie myślcie, że śmierć Samanthy to koniec książki. O nie! To właśnie jest początek. Książka się rozkręca.

Miłego czytania :*

~lilianka1412 ♡

Następczyni Diabła Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz