Rozdział 9 - kac

128 12 2
                                    

  Obudziłam się w moim łóżku. W mojej piżamie. Ból rozsadzał mi czaszkę. Kac. Skutki wczorajszej imprezy. Z której niewiele pamiętałam, przez dużą ilość alkoholu. Miałam pustkę w głowie.
  Popatrzyłam na szafkę nocną. Znalazłam na niej szklankę wody i aspirynę. Szybko zażyłam tabletkę, popijając ją wodą. Przy okazji zerknęłam na zegarek. Wskazywał godzinę 12:03. Przespałam cały dzień.
  Rzuciłam się na łóżko. W chwili gdy przemknęłam powieki, ktoś zapukał do drzwi. Myślałam, że jeśli się nie odezwę, to ten ktoś sobie pójdzie, ale pukanie nie ustawało. Chcąc, nie chcąc wstałam, podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
-Witaj, Sam. - przywitał się gość i nie pytając o zgodę, wszedł do mojego pokoju i usiadł na fotelu, a ja nie mając siły, aby go wyrzucić, po prostu stałam.
-Justin... - Tak, to on mnie odwiedził. - Czego ode mnie chcesz? Głowa mi pęka...
-Wzięłaś aspirynę, którą ci dałem? - wskazał na szafkę na której stała pusta już szklanka.
-Ta... - przerwałam. - Jedną chwilę. Co ty robiłeś w moim pokoju?
-Sam... - westchnął. - Czy ty w ogóle wiesz jaki jest dziś dzień?
-Justin... - teraz ja westchnęłam.
-Odpowiedz.
-Sobota.
-Poniedziałek. - poprawił. - Przez trzy dni leżałaś nieprzytomna.
-Jak to? - zdziwiłam się.
-Pamiętasz cokolwiek z piątkowej nocy? - podkreślił drugie słowo.
-Nie... - pzygryzłam wargę.
-To słuchaj. - zaczął i opowiedział mi o wszystkim co się działo: o próbie gwałtu, o tym jak mnie uratował, jak zemdlałam, jak zaniusł mnie na rękach aż do mojego pokoju, jak musiał przebrać mnie w pizame, jak przychodził i sprawdzał, czy już się obudziłam.
-Czyli mówisz, że prawie zostałam zgwałcona. Tak?
-Tak. - potwierdził.
-Uratowałeś mnie?
-Tak.
-Zemdlalam?
-Tak.
-Ehh... - opadłam na łóżko. - Leżałam nieprzytomna dwa dni?
-Tak.
-Ale jak to? - zdziwiłam się. - Ja nigdy nie mdleje.
-Sam, musisz iść na policję. - oznajmił.
-Justin. Głowa mi pęka. Możesz już wyjść? - spytałam zmęczonym głosem.
-Sam...
-Zaraz! - poderwałam się z łóżka. - Gdzie. Jest. Moja. Sukienka?!
-Spokojnie... - uspokajał mnie. - Jest w szafie. Buty też. - powiedział wyprzedzając moje poprzednie pytanie.
-A teraz możesz wyjść? - spytałam.
-Przyjdę tu jeszcze. - powiedział i wyszedł, zamykając drzwi.
-Ehh... - westchnęłam.
  Nie mogłam uwierzyć Justinowi. Faktycznie martwił się, ale aby potwierdzić jego słowa, wzięłam moją komórkę i zadzwoniłam do osoby, która nie okłamałaby mnie. Zadzwoniłam do Hansa.
-Halo? - odezwał się ochroniarz.
-Witaj, Hans. - przywitałam się. - Tu Samantha.
-Coś się stało, Sam? Potrzebujesz prywatnego ochroniarza na kolejną imprezę? - zaśmiał się, a ja dołączyłam do niego.
-Na razie nie wybieram się na żadną.
-Jak co to znasz numer. - mogłabym przesiąść, że uśmiechnął się ukazując wszystkie zęby. Czasami zachowywał się jak mój starszy brat, którego nigdy nie miałam.
-Oczywiście. - powiedziałam i natychmiast spoważniałam. - Muszę ci zadać kilka pytań.
-Ok...
-Co się stało w piątek? - zaczęłam. - Ktoś próbował mnie zgwałcić?
-Niestety tak... - jego głos posmutniał. Już się nie uśmiechał. - Gdyby Justin nie przyszedł na czas... Jak tylko wpadł do klubu, wypytywał mnie i Dominica o ciebie, a potem od razu zaczął cię szukać. Wtedy usłyszał twój krzyk, wołanie o pomoc. Nie wiem co tam się stało, ale po chwili wyszedł z tobą na rękach. Byłaś nieprzytomna... - urwał na chwilę. - Czujesz się już lepiej?
-Tak. Już jest ok. - odpowiedziałam. -Dzięki. Bardzo mi pomogłeś. Naprawdę.
-Hans zawsze do usług. Muszę kończyć. Pa, Sam.
-Pa, Hans. - rozłączyłam się.
  Rozmowa z Hansem niestety potwierdziła słowa Justina. Czy ja nie mogę normalnie się pobawić w klubie? I jeszcze ten Justin. Lata za mną jak pies. Coraz bardziej mnie irytuje. Przecież sama bym sobie poradziła.
  Moje rozmyślania przerwał dźwięk przychodzącego SMS'a od Justina.
Sam, dyrektorka chce Cię widzieć. Nie wiem o co chodzi. Masz być u niej za 15 minut.
  Szczerze mówiąc byłam ciekawa co ta baba chce ode mnie, więc szybko się ubrałam, pomalowałam i uczesałam. W drodze do jej gabinetu zakręciło mi się w głowie, ale na szczęście nie zemdlałam. Będąc pod drzwiami zapukałam i wyszłam do środka. Nic się tam nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty.
-Witam, panno Red.
-Oficjalna jak zawsze. - mruknęłam. - Coś się stało?
-Samantho. Wiem co się stało piątkowej nocny. - oznajmiła. - Ale to nie usprawiedliwia faktu, że uciekłaś ze szkoły.
-No i? - wzruszyłam ramionami.
-To było bardzo nieodpowiedzialne.
-I co w związku z tym? - usiadłam na krześle naprzeciwko kobiety. - Ukarzesz mnie? Zamkniesz w pokoju? A może nie dostanę czekolady na deser?
-Wła...
-Jeszcze nie skończyłam. - położyłam nogi na biurku. - Dobrze wiesz, że mnie to nie rusza.
-Dobrze. Nie zostaniesz ukar...
-I tak bym się do tego nie stosowała. - wtrąciłam. - Zresztą, jesteś za słaba, aby mnie ukarać.
-Nie zostaniesz ukarana. - powtórzyła. - Ale powinnaś wiedzieć, że ucieczka ze szkoły to nie był najlepszy pomysł.
-Nie najlepszym pomysłem było kupno tych zasłon. - wskazałam na czerwony materiał wiszący na oknie. Dyrektorka próbowała zachować powagę. - Więc nie bedziesz mi mówiła, co ja mogę, a czego nie mogę.
-Możesz już iść.
-Nie pytałam o zgodę. - skierowałam się w kierunku wyjścia.
-Samantha. - zawołała.
-Tak?
-Myślę, że powinnaś zgłosić się do lekarza. Leżałaś nieprzytomna trzy dni. - odwróciła się do mnie plecami.
-Może. - otworzyłam drzwi.
-Wracaj na lekcje.
- Do widzenia.
  Dziś byłam za słaba, żeby coś jej zrobić, a ta kobieta działała mi na nerwy. Musiałam jeszcze iść na lekcje. Jeśli dyrektorka powiedziała wszystko nauczycielą, a na pewno to zrobiła, to mogłam bez najmniejszego problemu uczestniczyć w zajęciach.
  Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości tekstowej. Wyjęłam telefon z plecaka i odczytałam ją.
Przyjdź do stołówki. Pośpiesz się. Czekam.
  Nie powiem, wiadomość zdziwiła mnie, ale postanowiłam udać się na miejsce spotkania.

*********************************

Ten rozdział jest beznadziejny. Nie ma sensu. W połowie kasowałam wszystko i pisałam od nowa.
Ale wreszcie zaczyna się akcja.

Miłego czytania :*

~lilianka1412 ♡

Następczyni Diabła Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz