Rozdział 1 : Masz schizofrenię?

2.8K 369 33
                                    


Zamknąłem zdenerwowany swój laptop, odsunąłem się od biurka i westchnąwszy ciężko wbiłem wzrok we własne dłonie.
Wiedziałem, że pisanie z zupełnie obcą osobą nie było dobrym pomysłem, że prędzej czy później któreś z nas się rozłączy. Cóż, nie myliłem się.

Ociężale wstałem z fotela, po czym położyłem się na miękkim łóżku, którego pościel pachniała wanilią.
Byłem zły, ale jednocześnie smutny. Co ja sobie wyobrażałem? Że jakiś obcy poznany przez internet mi pomoże?

Mi nikt nie pomoże...

Przez dłuższą chwilę wpatrywałem się bezmyślnie w jasną ścianę. Gdy już zacząłem się niepokoić, a owe zjawisko powtarzało się co noc, nareszcie przyszła Chaerin, na co odetchnąłem z ulgą. Dopiero wtedy mogłem spokojnie zasnąć.

***

Obudziłem się dość późno, bo koło 12:00. Chaerin siedziała na krześle obok mojego łóżka, czytając z zainteresowaniem jakąś książkę.

Moja opiekunka była młodą kobietą, studentką o ciemnych włosach i czarnych oczach. Zawsze była obok, gdy się budziłem i gdy zasypiałem. Taka jej praca. Nie wiem, czy martwiła się o mnie naprawdę, ale mimo to bardzo ją lubiłem.

Dźwignąłem się na łokciach i przetarłem piekące oczy. Dziewczyna podniosła na mnie wzrok, uśmiechnęła się szeroko i powiedziała szybkie "Dzień dobry, jesteś głodny?". Nie czekając nawet na odpowiedź wyszła, by zrobić mi coś do jedzenia.

Z czasem to wszystko stało się bardzo męczące. Ta codzienna, bezsensowna monotonność. Wstawanie, jedzenie, nauka, spanie.
Nie jestem maszyną, też należy mi się coś z życia!

Wziąłem z komody świeże ubrania i zrezygnowany poszedłem do łazienki żeby się przebrać. Tam zdjąłem z siebie starą odzież, która opadła bezwładnie na białe płytki.

Stanąłem przed lustrem i spojrzałem na swój nagi tors, ramiona i brzuch.
Byłem bardzo chudy, na co wskazywały wystające żebra i kości obojczyków. Mimo, iż Chaerin wpychała we mnie mnóstwo jedzenia, wciąż nie mogłem przybrać na wadze. Następnie skierowałem swój wzrok na blade, zimne ręce.

- Prawie się zagoiły... - szepnąłem sam do siebie, przejeżdżając palcami po dość głębokich nacięciach zdobiących porcelanową skórę.

Wziąłem szybki prysznic, po czym nałożyłem na siebie świeże ubrania, w których skład wchodziła duża, czarna bluza z kapturem oraz błękitne, podarte rurki. Na koniec przeczesałem swoje włosy, by ułożyć je w artystyczny nieład.

Wyszedłem z toalety i zszedłem po schodach na parter, gdzie znajdowała się duża kuchnia zachowana w odcieniach beżu. Usiadłem przy dębowym stole i niezbyt chętnie zjadłem śniadanio-obiad. Następnie, w ciszy wróciłem do swojego pokoju.

Ponownie myślałem nad moją rozmową z Chanyeol'em. On wie, że jestem chory. Martwi się, ale co z tego? Chociaż próbuje, to nie potrafi ze mną rozmawiać, nie potrafi nic zrobić.

W końcu Park stwierdził, że mógłby mi pomóc umawiając do psychologa lub oddając w ręce psychiatry. Chaerin z resztą też uważała, że to dobry pomysł. Wszyscy tak uważali. Ludzie robili ze mnie ofiarę, traktowali z litością, jakbym był gorszy. Przez nich czułem się jak ktoś niezrównoważony. Ktoś, kto sobie sam nie może poradzić z własnym problemem.

Nienawidziłem tego.

Cały dzień minął mi na słuchaniu muzyki, rozmyślaniu i spaniu. Nim się obejrzałem, nastał późny wieczór - pora, kiedy mój problem wstawał z martwych...

NieznajomyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz