Pozory mylą

774 55 4
                                    

Kiedy biegłam do Star Labs zauważyłam coś srebrnego na mojej bransoletce. Nie była to zawieszka, ponieważ noszę na tym łancuszku tylko złotą literkę A, którą dostałam od Jay'a na urodziny. Przyjrzałam się bliżej dziwnemu przedmiotowi i zobaczyłam, że to pluskwa. Nie wierzyłam własnym oczom! Thomas podłożył mi posłuch, żeby zobaczyć czy nikomu nie powiem o mojej rozmowie z nim. Wyjelam telefon z kieszeni mojego czerwonego płaszcza i szybko napisałam wiadomość, którą wysłałam do wszystkich z Star Labs.

Kiedy dotarłam na miejsce byłam naprawę zmęczona. Mimo że biegłam jakieś 7 minut dostałam zadyszkę. Wolniejszym już krokiem dotarłam do głównego laboratorium. Podeszłam do komputera wokół którego wszyscy byli zebrani.
- Hey - wysapałam kładąc torbę i płaszcz na stole. - Przepraszam za spóźnienie, ale ktoś, a mówiąc ktoś mam na myśli mojego najlepszego przyjaciela, zostawił mnie samą na godzinę przed zamknięciem kawiarni.
-Przecież sama powiedziałaś - zaczął Jay, ale nagle urwał. - Boże Święty, Alexa. Co ci się stało w rękę?
Podszedł do mnie szybko i chwycił moją dłoń.
- To nic takiego - zaczęłam wyjaśniać. - Wiesz, że potrafię wywalić się nawet na prostej drodze. Potknęłam sie o własną nogę, jak nosiłam filiżanki do zmywarki, a jedynym o co mogłam się podtrzymać, jak upadałam, był rozgrzany ekspres do kawy. Dodatkowo się przeciełam o filiżankę, która spadła. Nic wielkiego.
Uśmiechnęłam się, żeby potwierdzić moje słowa, mimo że dłoń mnie strasznie bolała.
- Nic wielkiego? Alexa, musisz to jak najszybciej przemyć i opatrzyć.
- Dobrze, mamo - odpowiedziałam przywracając oczami.
- Może pójdę po apteczkę - powiedziała Caitlin patrząc wielkimi oczami to na moją ranę, to na mnie i Jay'a.

Po chwili siedziałam już na krześle, a doktor Caitlin mnie opatrywała. Kiedy zakładała mi bandaż, coś na mojej ręce przykuło jej uwagę. Zobaczyłam to sekundę po niej.
- Alexa - zaczęła z przerażeniem. - To, co masz zaczepione na bransoletce nie jest zawieszką, wiesz o tym?
- O czym ty mówisz? - udawałam zdziwioną.
- Co się dzieje? - zaciekawił się Barry.
Po chwili spojrzał w tym samym kierunku co Caitlin. Popatrzył na nią, a później na mnie. - Alexa, napewno możesz nam to wyjaśnić, prawda?
- Barry - zaczęłam błagalnym tonem. - Nie mam pojęcia skąd to się tutaj wzięło. Przysięgam.
- Blagam cię, przestań w końcu kłamać. Teraz to wszystko ma sens. Miałem dobre przeczucie co do ciebie. Jesteś kretem Zooma. Wiedział, że Jay ci ufa i dlatego my też ci zaufamy. Cały czas z nim pracujesz.
- To nieprawda! - krzyknęłam, a oczy zaszły mi łzami. - Nie wiem skąd to się tu wzięło. Nie widziałam Zooma ani nikogo, kto byłby z nim związany. Musicie mi uwierzyć.
- Ekhem - łagodnie wtrąciła się do tej kłótni Caitlin. - Nie uważacie, że nieważne skąd ten podsłuch wziął się u Alexy, to lepiej byłoby go najpierw zniszczyć zamiast się kłócić? Osoba, która go położyła cały czas nas słyszy.
- Zrobię to z największą przyjemnością - spojrzałam wymownie na Barry'ego.
- Nie, nie, nie - zaprotestował. - Caitlin może lepiej ty to zrób.
Dziewczyna odpięła podsłuch z łańcuszka i zmiażdżyła go obcasem.

- I jak wyszło? - spytała Caitlin
- Świetnie, powinien w to uwierzyć - uśmiechnęłam się.
- Teraz tłumacz, dlaczego właśnie odegraliśmy tę szopkę. Skąd miałaś ten podsłuch i skąd masz te oparzenia, bo ta historia z ekspresem jest dość mało wiarygodna - powiedział Barry.
- Wszystko zaczęło się w piątek. Cały czas miałam wrażenie, że widzę Thomasa - mojego byłego chłopaka z Ziemii II.
- Tego, którego wywaliłas z mieszkania? - dopytywał Cisco, który właśnie podszedł do nas z Jay'em.
- Dokładnie tego - odpowiedziałam. - Na początku myślałam, że to tylko przywidzenia, ale później serio zaczęłam się martwić. Okazało się, że on naprawdę tu jest i do tego jest meta-człowiekiem. W dodatku jego moc jest bardzo niebezpieczna i wy wiecie, co to jest za moc.
- Potrafi kontrolować stan zdrowia innych ludzi? - bardziej stwierdził niż zapytał Jay.
Nie musiałam mu odpowiadać.
- Thomas dopadł mnie, jak zamykałam CC Jitters. Powiedział, że mam zabić Flasha albo on zacznie zabijać was. To - wskazałam na moją oparzoną dłoń. - To jest ostrzeżenie, że on naprawdę będzie w stanie zrobić, co powiedział.
- Barry - zaczął przejęty Cisco - ja już raz umarłem, nie chcę po raz drugi. A już szczególnie nie przez jakiegoś psychola, który w ciągu sekundy, dzięki jeden myśli, będzie mógł mi wyczarować tętniaka albo pociąć żyły.
- Nie dramatyzuj, Cisco - Barry przewrócił oczami - Alexa, napisałaś nam wcześniej, że masz jakiś plan.
- Tak - uśmiechnęłam się. - Kiedy zauważyłam tę pluskwę od razu przyszła mi na myśl ta scena, którą odegraliśmy przed chwilą, w której myślicie, że jestem kretem. Od razu wysłałam wam wiadomość z scenariuszem tej sceny. Przez to, że nie powiedziałam wam, że to Thomas podłożył mi podsłuch i przez to, że wymyśliłam tą "cudowną" opowieść z ekspresem, Thomas myśli, że o nim nie wiecie i ma nadzieję, że może cię zabiję, tak jak on powiedział. Nie mam zamiaru cię zabijać, Barry, ale mogę udawać, że chcę to zrobić. Powiem Thomasowi, że potrzebuję jego pomocy, żeby to zrobić, a o wszystkim będę donosić wam. Może dowiem się, dlaczego Zoom tak bardzo chce, żebyś był martwy.
- A co jak tobie stanie się coś złego? -
zapytał Cisco. - Nie chcę umierać, ale nie chcę też, żebyś ty umarła...
- Spokojnie, już raz spławiłam Thomasa, jakby co, zrobię to jeszcze raz, z naprawdę wielka przyjemnością.
- Alexa, on ma rację - przyznał Barry. - Musimy wykorzystać ten sam sposób, który wykorzystał Thomas. Musimy słyszeć, co się tam dzieje. Będziemy mogli cię wtedy uratować na czas.
- Ale jak chcesz podłożyć mi ten podsłuch, tak żeby on tego nie zauważył?
- Po pierwsze musisz mieć co najmniej trzy podsłuchy. Jeśli jeden nie wypali, będą na zapas - opowiadał Cisco. - Po drugie musimy przerobić twoje rzeczy na zamiast podrzucać te tandetne pluskwy. Naszyjnik, telefon, obcas buta - te będą najbezpieczniejsze.

Wyjęłam telefon z torby, zdjęłam naszyjnik i but. Wszystko oddałam Cisco, a ten od razu zabrał się do roboty. Po 10 minutach, cały zadowolony z wykonanej pracy przyniósł moje rzeczy i położył je na stole.
- Skontaktuje się z Thomasem, jak wrócę do domu. Gdyby przyszło mu do głowy namierzyć mój telefon, byłoby to podejrzane, jakbym dzwoniła ze Star Labs.
- Masz rację. Odprowadzę cię - zaproponował Jay.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i zwróciłam do reszty. - Do zobaczenia jutro.

Kiedy dotarłam do mieszkania od razu dopadła mnie Iris.
- Boże, kobieto ty żyjesz! Nigdy więcej mnie tak nie strasz. Miałaś być tutaj 2 godziny temu! Dzwoniłam do ciebie chyba z tysiąc razy.
- Naprawdę? - spytałam zdziwiona. - Nic nie słyszałam...
Spojrzałam na wyświetlacz komórki i zobaczyłam powiadomienie:

Masz 13 nieodebranych połączeń od: Iris West

- Przepraszam, wyciszyłam telefon... A mieliśmy dzisiaj w Star Labs mały problem o imieniu Thomas. Muszę tylko szybko zadzwonić i zaraz wszystko ci opowiem.
- Dobrze, czekam - powiedziała.

Poszłam do swojego pokoju i wyjęłam z torby kartkę z napisem:

Zoom kazał tobie zabić Flasha, ale nie sądzę, żeby ci się to udało samej. Ty też to wiesz, masz zbyt miękkie serce. Jakby co, to zadzwoń *********
~ Thomas

Przez chwilę patrzyłam na kartkę. W końcu wykreciłam podany przez Thomasa numer. Odebrał prawie od razu.
- Halo?
- Tu Alexa. Zrobię to, co chce ode mnie Zoom, ale masz rację. Potrzebuje twojej pomocy.
- Grzeczna dziewczynka - wyczułam drwinę w jego głosie. - Spotkam się z tobą jutro o tym samym czasie i w tym samym miejscu, co dzisiaj. Lepiej nie przyprowadzaj nikogo z sobą, bo to twoja jedyna szansa.
- Możesz być spokojny. Nikt się o tym nie dowie.
Po tych słowach rozłączyłam się, rzuciłam telefon na łóżko i zeszłam na dół, żeby streścić całą sytuację Iris, bo zabiłaby mnie, gdybym tego nie zrobiła.

Impossible is just another Tuesday for usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz