4.

868 86 22
                                    


Czy to dziwne,że przez zaledwie tydzień zdążyłem znienawidzić wspólnekolacje? Zazwyczaj przychodził do nas Des, czasem też z Harry'm,rozmawiali głośno i zawzięcie, a ja i Hazz wyłączaliśmy siętotalnie, potem oczywiście musieliśmy dostać po uszach, ale toszczegół. Rzadko, ale jednak się zdarzyło, może z raz, że niebyło u nas nikogo. Tylko ja i mama, jak kiedyś. Miałem nadzieję,że będzie fajnie, ale się pomyliłem. Ona cały czas o nimpaplała, jakby nie mogła wytrzymać bez niego chociaż sekundy!

Dwa razy nawetposzliśmy do nich do domu, wow. Harry wpuścił nas do swojejkryjówki, a raczej musiał to zrobić. Mama oglądała jego pokój itwierdziła, że jest „za ciemny", ale mi to nie przeszkadzałoaż tak. Fakt byłem przyzwyczajony, że do pokoju wpadają jasnepromienie słońca, aczkolwiek Harry nie należał do tej grupy.Kiedy z ust mojej mamy wydobyło się westchnienie, już miałemnadzieję, że możemy wyjść do domu, ale ta tylko mnie zatrzymałaza ramiona, a sama się wycofała, mówiąc:

-Będziedobrze, jak się trochę lepiej poznacie! W końcu jak będziemy nanaszym miesiącu miodowym, będziecie musieli nawzajem o siebiedbać.-uśmiech gościł na jej twarzy, stałem w osłupieniu.Chciała zostawić mnie samego z tym facetem.

-Mowy nie ma,że z nim zostanę.

-Właśnie...Mogę przecież jechać do Zayna!-Harry spojrzał na mnie, podobałamu się ta myśl, uśmiechnął się co chyba znaczyło to, żeprzypomniał sobie sytuacje z cukierni, nadal mi to wypominał przykażdej możliwej okazji. Znów westchnienie wypełniłopomieszczenie.

-Porozmawiamy otym później.-wskazała na nas. Po chwili zjawił się też Des, ohfantastycznie rodzinka w komplecie.-A teraz bawcie siędobrze!-zamknęła drzwi. Czułem się, jakbym dostał prawdziwegokopniaka w brzuch. To były chyba jakieś żarty. Harry zostawiłmnie tak jak stałem, a sam usiadł na łóżku i włączył laptopa,miał mnie całkiem w dupie.

-Będziesz takstał? Jak no wiesz...-parsknął śmiechem. Ha ha bardzo zabawne.

-Taa, śmieszne,naprawdę.-ostatecznie usiadłem obok i zerknąłem na ekran, miałna tapecie screen z jakiegoś filmu.-Będziesz mnie tym takmęczył?-jego głowa opuściła się co znaczyło „tak".-No i...Co to za film?-jego wzrok spoczął przez chwilę na mnie, zaczynałemczuć jak znów wypala we mnie dziurę.

-"GettingGo", mówi ci to coś?-pokręciłem na to głową, nie oglądałemza wielu filmów, głów

nie te oIronManie czy innych super bohaterach.-I bardzo dobrze.-jego śmiechwypełnił pokój. Szczery śmiech. Był wspaniały, przez chwilęczułem się jak w transie, ale szybko wyrwał mnie z niego dźwiękpowiadomienia Skype. Ktoś napisał do Harry'ego. Kiedy kliknąłprzy mnie ikonkę i zobaczyłem zdjęcie profilowe chłopaka, którydo niego napisał, zaniemówiłem. Blond włosy, szczery uśmiech.Harry kumpluje się z takimi osobami? Wyglądał bardzo niewinnie.Swoją drogą, Harry był naprawdę otwarty. Widziałem z jakąilością osób rozmawiał, czy pisał. Ja mam tylko Zayna i Sue.Nikt więcej. Cóż może to przez mój dość delikatny, nieśmiałycharakter. Pisał z chłopakiem, nie przejmując się, że wszystkoczytam jak leci. Nagle przeszło na temat, którego chyba niechciałem nigdy słuchać. Rozmawiali kiedy się spotkają i zapalą.Nie, nie mam na myśli zwykłych papierosów. Przełknąłem ślinęi odwróciłem wzrok na swoje dłonie. Brunet spojrzał na mnie.

-Nie żyjeszjeśli komuś powiesz.-jedynie miałem siłę żeby przytaknąćskinieniem głowy. Nie bardzo miałem ochotę na kłopoty.

Po jakimśczasie zaczęło mi się nudzić, chodziłem po jego pokoju ioglądałem różne przedmioty na półkach, miał kilka dobrychksiążek. Wyciągnąłem jedną z nich.

-Mógłbympoczytać?-chłopak zwrócił wreszcie na mnie uwagę.

-Lubisz czytać?-uniósł pytająco brwi, a ja powoli przytaknąłem, zawszeprzy tym odpoczywałem. Relaksowałem się i zapominałem onieprzyjemnościach dnia.-Jasne i tak nie są mi potrzebne.-wzruszyłramieniem. Usiadłem na swoim miejscu oburzony. Jak można było niechcieć tak genialnej książki? I to w wydaniu kolekcjonerskim!Myślałem, że rzucę w niego czymś, ostatecznie powstrzymującsię, bo pewnie musiałbym zapłacić za zniszczenie tego czegoś ikosztowało by mnie to baaardzo dużo pieniędzy.

Śledziłemwzrokiem litery, słowa, zdania i całe strony. Wręcz je pożerałem,kochałem tę książkę całym sercem. Nie ważne ile razy jączytałem, zawsze czułem gęsią skórkę na ciele. Harrynajwyraźniej zauważył, kiedy zadrżałem któryś już raz.

-Zimno ci czyjak?-pokręciłem głową zaskoczony.

-Uwielbiam tęksiążkę. Zawsze sprawia, że czuję podekscytowanie!-uśmiechnąłemsię, najwidoczniej nieco zaciekawiłem chłopaka.

-Co to w ogólejest za książka?

-"Skazani naShawshank", Stephena Kinga.-pokazałem mu okładkę, na którejzawiesił wzrok.

-Przeczytaj micoś z tej strony. Ósma linijka.-przestał przez chwilę pisać,ignorując wszystkie przychodzące wiadomości. Odszukałem to czegoszukał, akurat trafiając na świetny cytat.

-Rzecz zawszesprowadza cię do dwóch możliwości. Zacząć żyć lub zacząćumierać.-uśmiechnąłem się lekko. Książka jest genialna, taksamo jak film. Harry odłożył laptopa i ułożył się wygodniej,wpatrując się we mnie.

-Poczytaj mi.

-S-Słucham?-siedziałemosłupiały. On mnie zdecydowanie przerażał.

-Chce żebyśmi to poczytał.-siedziałem nadal bez ruchu i gdy już chciałemprzewertować książkę na sam początek, ten zatrzymał mojedłonie.-Może być odtąd. Spodobało mi się.-naprawdę byłemzdziwiony, ale zrobiłem to o co mnie poprosił.

Odchrząknąłem izacząłem na głos czytać. Z początku nieco nieśmiało, cicho,ale kiedy chłopak położył głowę na moich kolanach by lepiejsłyszeć, zrozumiałem, że znów zachowuję się jak przerażonakulka i trochę nabrałem pewności. Czytałem różną szybkością,z odstępami, tak jak zawsze kiedy chciałem kogoś zaciekawić ichyba trafiłem w dziesiątkę. Harry słuchał mnie albo wręczpochłaniał całym sobą słowa z książki. Podoba mi się to.Czasem unosił tak głowę, że jego włosy delikatnie łaskotałymoje ręce i wtedy uśmiechałem się coraz bardziej z każdąsekundą, aż nagle zaczynałem się śmiać i zaczesywałem jegowłosy, mówiąc: „Połóż się już, łaskoczesz mnie!". Z tegomojego mówienia to pół prawda, na końcu zawsze piszczałem jakmała dziewczynka, a Harry jeszcze bardziej się uśmiechał i znówkładł głowę wygodnie. Tak spędziliśmy około trzech i półgodziny, nawet nie zauważając kiedy zaczęliśmy przysypiać.

---------------------------------------------

Hej, hej! Jestem z nowym rozdziałem! Mam nadzieję, że kiedy akcja się rozkręci to będzie was tu więcej... Obiecuję, że jeszcze tylko troszkę!!

A teraz, co tam u was? Ktoś ma już ferie? Ktoś chce wiedzieć jak u mnie? Śmiało, ja nie gryzę!

Pamiętajcie o gwazdkach, komentarzach i hashtagu #BrothresLarryFF !! No i do wtorku bo ja powinnam wziąć się za grafikę upsi.

aparelou.

słowa: ok. 900 (wowie)

In One Bed With My Brother (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz