Rozdział IV

811 53 23
                                    

Stał przy oknie, z którego rozpościerał się widok na dziedziniec, a dalej na błonie. Na lini horyzontu niewyraźnie malował się zakazany las. Bardzo lubił zatapiać się we własnych myślach mając przed oczami właśnie ten krajobraz. Powietrze było wilgotne i parne, na niebie zbieralo się coraz więcej ciemnych chmur. W pewnym momencie komnata wypelnila sie jasnym światłem a po chwili dało się słyszeć potężny grzmot.
-Co tak blyska? Burza idzie?! -pisneła cichutko Hermiona.
Snape prychnął i wypalił, nie raczywszy się nawet odwrócić:
-nie kurwa, Google maps aktualizują! Jak ty mi dzialasz na nerwy, Granger, nawet Ognista nie jest w stanie mi pomóc zapomnieć, że tu jesteś.

W istocie wolałby teraz być sam jednak zdziwił się swoją gwałtowną reakcją. Wiedzial, że winę za ten wybuch gniewu częściowo ponosi alkohol, który wcześniej wypił, mimo to podszedł do barku i nalał sobie kolejną szklankę.
Nagle w okna uderzył siarczysty deszcz. Wyrwało to gryfonkę z osłupienia i mimowolnie drgnęła co nie uszlo uwadze nietoperza z lochow. Postanowiła ponownie przerwać nudną ciszę i trochę się podroczyć.

- Więc... mam przez to rozumieć że nie może pan przestać o mnie myśleć?- na te słowa Snape aż zachłysnął się swoim trunkiem. Spojrzał na uczennicę w sposób conajmniej dziwny. Coś jakby zdumienie połączone z rozbawieniem oraz delikatną nutką wściekłości. Ta bezczelna Gryfonka najwyraźniej wpadła w kokieteryjny nastrój czego mistrz eliksirów nie zamierzał tolerować ani sekundy dłużej. Musi coś z nią zrobić i to jak najszybciej. Musi się jej pozbyć bez względu na konsekwencje jakie przyjdzie mu ponieść. W najgorszym razie wyląduje na jakiś czas w azkabanie, a co tam. Wszystko, dosłownie wszystko w zestawieniu z przymusem przebywania w jej towarzystwie wydawało się lepszą alternatywą.

Nagle wpadł na pewien pomysł. To będzie proste. Dziewczyna na pewno skorzysta z okazji żeby się stąd wyrwać. Wystarczy trochę pomóc losowi. W końcu kto by chciał przebywać dłużej niż pięć minut w otoczeniu kogoś takiego jak on.
-Granger, nie możesz tu dłużej zostać.
-ale przecież profesor Dumbledore...
-założę się że zmieni zdanie kiedy sama poprosisz go żeby cię przeniósł
-ale..
-dobrze ze doszliśmy do porozumienia!- przerwał jej. Miona przez chwilę miała wrażenie że się uśmiechnął, w ten swój typowy, kpiarski sposób. Snape tymczasem przybrał na powrót swoją maskę, rozsiadł się wygodnie na fotelu przy kominku i zatopił wzrok w książce.
Hermiona stała nie wiedząc za bardzo co powinna teraz powiedzieć. Była wdzięczna Malfoyowi, że wpłynął na jej przeniesienie. Trochę mu nawet zazdrościła. Wystarczyło ze poprosił o coś swojego ojca i profesorowie ustępowali. Z drugiej strony nie był przez to zbytnio lubiany, ale czy z nią było inaczej? Od początku pobytu w szkole inni uczniowie kpili z niej tylko dlatego ze wiedziała znacznie więcej niż oni. Na szczęście nie musiała już dłużej o nich myśleć. Cieszyła się z tej zmiany lokum, która ją czekała. W gruncie rzeczy prywatne kwatery snapea bardzo jej się spodobaly.
Z tego co słyszała, bylo tu pięć komnat, przytulny salon z biblioteką oraz ogromna łazienka.
Zrezygnowanie z takich udogodnień byłoby głupotą. Poza tym mistrz eliksirów nie wydawał się jej aż tak groźny. Była wręcz ciekawa co ją może tutaj spotkać.

To prawda, jego aparycja i sposób zwracania się do niej były conajmniej odpychające ale przecież nie musiała cały czas z nim przebywać. Z resztą kto by się tam przejmował uwagami tego ponuraka. Wystarczy ze będzie miala dystans do jego słów i najważniejsze- nie można patrzeć mu w oczy. To jego przenikliwe spojrzenie zdaje się mieć czasem moc zabijania. Taak profesor ma cos z bazyliszka, nie miała co do tego wątpliwości.

Za to w tej chwili nie mogla oderwać wzroku od snejpowskiej biblioteki. Pięknie zdobione księgi, opasłe tomy i ciekawe poradniki. Było tam wszystko o czym mogła marzyć. Dziewczyna wiele by dała żeby móc zgłębić te zbiory, których daremno byłoby szukać nawet w dziale ksiąg zakazanych. Gryfonka postanowiła działać, chociaż wiedziala że musi w tym celu wykazać się niemałą odwagą. Strach przed burzą to nic w porównaniu z grozą na myśl o kłótni z mistrzem eliksirów. Ale cóż... Raz się żyje! A co cie nie zabije to cie wzmocni
Chyba że to profesor Snape. To cie zabije... usłyszała w głowie.
-Panie profesorze, nie mam zamiaru przekonywac Dumbledora do zmiany decyzji.
Snape uniósł wzrok.
-Słucham? Śmiesz mi się sprzeciwiać Granger?!- usiłował zabrzmieć groźnie. Wyczuła to.
- 20 punktów od gryfindoru.
-A niech pan ich odejmie nawet ze sto! Nigdzie się stąd nie ruszam- powiedziala stanowczo, krzyżując ramiona i ostentacyjnie siadając na fotelu naprzeciw niego.

Tym razem wyszedł mi znacznie dłuższy rozdział. Kolejne też już takie będą. Mam nadzieję że wystarczy mi weny ;)
Jeśli czytasz to zostaw komentarz- to mnie motywuje naprawdę :P
I dziękuję za miłe opinie.
Kolejna część już wkrótce :)

Przygody Severusa Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz