Następnego dnia miałam już dosyć tej historii. Aby ukryć się przed pytaniami typu: Opowiesz jeszcze raz? Albo: Gdzie wyrobiłaś sobie takiego cela? Schowałam się w swoim pokoju.
-Dzieńń! Dobry!- Przemek tryskał humorem.- Jak tam miewa się moja zbawczyni?
-Jak jeszcze raz o tym wspominasz to wsadze ci oczy głęboko do gardła po to byś mógł patrzeć ja Cię rozszarpuję!- zagroziłam mu.
Chłopak tylko zaczął się śmiać. Oberwał odemnie poduszką.
-Ałł!- jęknał- Za co?
-Za jajco zdrajco.- warknęłam- Mamy dziś coś od roboty?- spytałam tym razem siedząc na łóżku.
-Taa. Dziesiąta przy wyjściu A1.- powiedział i wyszedł.
Ja wstałam umyłam się. Następnie ubrałam się w czarne jeansy, fioletową koszulke i czerwona-niebiesko koszule w kratę. Zagiełam rękawy w koszuli (do łokci) i poszłam na śniadanie.
**********
Siedziałam przy stoliku z Adamem po lewej i Przemkiem po prawej. Przede mną zasiadł Daniel, a obok niego Karolek.
Rozejrzałam się po stołówce.-Jestem tu jedyną dziewczyną?- spytałam Karolka
-No... wsumie to ... Tak.
-Super.- mój głos był przepełniony sarkazmem- Wręcz zaj*biście.
-Spójrz na to tak. Masz Wszystkich chłopaków do dyspozycji.
-Odezwał się Pan Przemek Wszechwiedzący.- fuknełam po czym uderzyłam go łokciem w bok tak że się zgiął- To za żartowanie z mojego życia.-po czym uderzyła co jeszcze raz.
-Ałł! A to za co?
-Na pamiątkę. - odpowiedziałam. - Wszyscy (z Przemkiem włącznie) zaczęli sie śmiać.
********
Czekałam na Przemka pod drzwiami A1. Gdy się zjawił dał mi czarny plecak, który założyłam na plecy. Otworzył drzwi i zaczęliśmy biec truchtem po ruinach miasta. Przemek zaprowadził mnie do jakiegoś budynku. Weszliśmy na trzecie piętro. Z jednej strony ścianą była wyrwana. Była tam ścieżka z cegielem, które łączyły to piętro z budynkiem po przeciwnej stronie. Ta dróżki miała ze 30m, a do ziemi jakieś 20m. Po upadku z niej człowiek nieprzeżtłby.
-Dobra po co tu jesteśmy?- spytałam.
-Za 20 minut na tamtym dachu wyląduję pączka. Są w niej lekarstwa, więc musimy ją zdobyć.
-Ok. Tylko dlaczego nie będziemy czekać już tam?- wskazałem dłonią na budynek.
-Ponieważ nie zżucą skrzynki tam gdzie ktoś na nią czeka. Sprawdziliśmy to.
Zorłożyliśmy kocyk, który miałam w plecaku zaczęliśmy rozmawiać.
-Jak nazywałeś się na kanale?
-Disowskyy.- odpowiedział obojętne.
-Będę ci mówić Dis. Pasuje?
-No oki doki.- powiedział- Ada.... wiesz.... musze ci coś powiedzieć...
-Yhmm.
-Widzisz.......ja - nagle przerwał.
Tuż nad nami przeleciał samolot i.. Jep! Spuścił pakunek prosto na dach domu przed nami.
-Czekaj tu na mnie. - powiedział po czym zbiegł po schodach.
Spostrzegłam iż helikopter z wyciągnięty hakiem zbliża się do skrzyni. Zrobiłam coś szalonego. Zaczęłam iść po murku. (NIE WIEM JAK ALE JAKOŚ PRZESZŁAM) Byłam już przy skrzyni i spakowałam jej zawartość do plecaka. Gdy chodziłam z dach przez dziurę z helikoptera zaczął ktoś strzelać. Na moje szczęńśie nie trafili. Na strychu spotkałam Przemka.
-Jak tu weszłaś?- spytał zdziwiony.
-Po murku- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
On tylko się uśmiechnął.
- Masz zawartość skrzyni?- spytał gdy wychodzilismy z domu.
-Tak.- odpowiedziałam- Uważaj!- krzyknęłam po czym żuciłam się na niego.
Na jego szczęście kula tylko drasnęła go po brzuchu. Zawlokłam go zpowrotem do domu. Usłyszałam odlatujący helikopter i odetchnęłam. Podeszłam do chłopaka i ściągnęłam z niego bluzę i koszulkę. Otworzyłam plecak i wyjęłam wacik i wodę utlenio. Odkaziłam mu rane i zabandażowałam. Na szczęście nie była głęboka. Dis ubrał się, ale nadal leżał bez czynnie.
-Ada?-odezwał się w końcu
-Co?
-Pamiętasz jak chciałem ci coś powiedzieć w tym budynku?
-Tak- byłam ciekawa co chce mi powiedzieć
-No, więc dzień przed apostolską moja dziewczyna ze mną zerwała.- objęła Przemka ramieniem, ponieważ posmutniał- Byliśmy ze sobą 6 lat, a potem okazało się że kochała we mnie tylko pieniądzie..-odetchnął i mówił dalej- Po tych zdarzeniach chciałem popełnić samobujsto. Uratował mnie Karol i Adam. Potem przeprowadzili mnie tutaj. Myślałem że już nigdy nikogo nie po kocham- mówił z ogromnym smutkiem w głosie- ,ale to zmieniło się, gdy zobaczyłem Ciebie. Ada... kocham Ciebie.
Zatkało mnie. Spojrzałam mu w oczy. Nie mogłam się odezwać, ale w ramach odpowiedzi pocałowałam do. Zrozumiał to by momętalnie się obudził. (oboje już staliśmy). Przemek objął mnie w talii, a ja złapałam go jedną ręką za kark. Zaś drugą przeczesywałam mu włosy. Gdy przestaliśmy Przemek wyszeptał:-Musimy wracać.- ja tylko pokiwałam głową.
Droga powrotna odbyła się bez niespodzianek. Całą droge wspierała Disa. Gdy dotarliśmy do bazy otworzył nam Adam i Karolek.
-Gdzie wy byliście?- dopytywał się Adam
Lecz, gdy zobaczył Przemka wziął go odemnie i zabrał do skrzydła szpitalnego.
-Co dokładnie się tam stało?- zapytał Karolek gdy zostaliśmy sami
Odpowiedziałam mu wszystko że szczegółami. (poza pocałunkiem i wyzwaniami Przemka)
(/^,^/) (/^,^/) (/^,^/) (/,^^/) (/^,^
Heja! Mam 3 gwiazdki więc obiecany roździał. Ada po raz drugi uratowała Przemka, a ten wyznał jej miłość (odwzajemnioną).