Trzynaście

911 78 59
                                    

- Otwórz i wyjmij... your new fancy mask - Joker, trzymając jedną rękę na kierownicy, wskazuje wolną na schowek znajdujący się przed moim siedzeniem. - We don't want anybody to see your sweet face, now would we?

Ma rację; przecież to logiczne (zaraz, Joker myśli w logiczny sposób?!); gdziekolwiek z nim jestem, lepiej byłoby, abym pozostała anonimowa. Wykonuję polecenie i siłując się przez moment ze schowkiem, wyjmuję z niego maskę. Tego się nie spodziewałam. Zachwycona, przyglądam się jej z szeroko otwartymi oczami. To złota, zrobiona na wzór oryginalnych, weneckich, maska błazna z szerokim, zastygniętym na niej uśmiechem.

Joker także uśmiecha się pod nosem, z zaciekawieniem obserwując kątem oka moją reakcję.

- Z tyłu masz strój - rzuca, jakby było to oczywiste.

Więc mam się także przebrać?

Kiedy jesteśmy już w centrum, Joker wjeżdża w opustoszałą, nie licząc kilku bezdomnych, uliczkę. Wychodzi z samochodu, kieruje się w ich stronę, chichocząc, a ci biedni ludzie uciekają na jego widok. Jeden z nich, starszy człowiek, przewraca się w połowie drogi, co tylko potęguje śmiech Jokera. Natomiast ja rozumiem, że ten przystanek jest po to, bym mogła się przebrać. Opuszczam siedzenie pasażera, po czym otwieram tylne drzwi i z powrotem wskakuję do auta. Istotnie, leżą tutaj para obcisłych spodni oraz bluzka. Obie części garderoby w kolorach zgniłej zieleni oraz czerwieni. Rozglądając się sto razy, czy aby na pewno nikogo nie ma w pobliżu (Joker najwyraźniej poszedł dalej, postanawiając z nudów straszyć bezdomnych), szybko się przebieram.

Bluzka ma krótki rękaw oraz dość spory dekolt, ale zarówno ona, jak i spodnie pasują na mnie idealnie. Oczywiście nie przeszło mi przez myśl, że Joker dysponuje własną wypożyczalnią strojów, ale jak nie on, to kto? Najprędzej właśnie on.

Zaczynam trochę drżeć, bo w aucie (tak jak na dworze) jest chłodno. Wątpię, że będę mogła założyć własną kurtkę. W takim razie znów będę chora.

W tej chwili Joker stoi już przy samochodzie i ostentacyjnie stuka w szybę. Wychodzę z auta, starając się nie pokazywać po sobie, że jest mi zimno. Klaun uśmiecha się na mój widok, a następnie oznajmia, że o czymś przecież zapomniałam. Pewnie ma na myśli maskę, więc okrążam samochód, otwieram przednie drzwi i biorę ją do ręki. Ale on kręci głową, wzdycha, po czym, mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem, wyjmuje leżącą na tylnym siedzeniu czapkę błazna z dwoma dzwoneczkami na końcach, której wcześniej nie zauważyłam. Pasującą do kompletu.

- Now, now - oblizuje usta - your, uh, make-up. Just in case.

Oszołomiona, patrzę, jak wyjmuje z kieszeni płaszcza swoje... kosmetyki. Pokazuje, bym się zbliżyła; nie zastanawiając się, podchodzę do Jokera, zaskoczona do granic możliwości. Zamykam oczy i czuję zimny pędzel, który przesuwa się po całej mojej twarzy. Joker maluje mi jeszcze usta. Jestem tym wszystkim ogromnie zafascynowana, nie mogę się doczekać, kiedy spojrzę w lustro.

O dziwo, kiedy Joker kończy, wyjmuje z kieszeni lusterko z rączką, podaje mi je ze śmiertelną powagą. Nie mogę się powstrzymać i zaczynam chichotać, bo czemu psychopatyczny klaun nosi ze sobą lusterko?! Żeby pomiędzy seriami strzałów, wysadzeniem budynków czy też mordowaniem ludzi przy pomocy noża, sprawdzać, w jakim stanie jest jego... makijaż?

Joker udaje obrażonego, ale zaraz z podekscytowaniem obserwuje mój wyraz twarzy, gdy przeglądam się w lusterku. Malując mi usta, "wyjechał" za ich kontur, co daje mi wygląd wiecznie uśmiechniętej. Natomiast moje powieki - są czarne, z cienkimi kreskami pod i nad nimi (namalował mi na nawet policzku pojedynczą łzę z lewej strony), jak u mima. Twarz mam przypudrowaną na biało. Całość prezentuje się groteskowo, ale bardzo mi się podoba (poza tym Joker na pewno nie oczekuje innej opinii).

- Woah, nice job! - mruczę pod nosem z aprobatą, oddając klaunowi lusterko. Ten chowa je, po czym zaczyna chichotać. Następnie wciska mi na głowę czapkę oraz każe założyć maskę. Kiedy jestem już "przygotowana", wyciąga w moją stronę broń. Biorę od niego pistolet, niepewnie wkładając go do kieszeni spodni.

- Nawet nie próbuj strzelać do Batmana przede mną! - Joker grozi mi palcem, gdy odchodzimy od samochodu. - To jedynie dla twojego... bezpieczeństwa.

- Jasne - kiwam głową. Nigdy w życiu nie odebrałabym mu takiej zabawy. Zabiłby mnie sekundę później.

Z oddali słyszymy dźwięki policyjnych syren. Czyżby ktoś... zorientował się, że tu jesteśmy? Przemykamy się uliczkami, biegnę za Jokerem, ponieważ to przecież on zna drogę... Ale dokąd?

Policja najwidoczniej kręci się w pobliżu, bo dźwięk nie cichnie; wręcz przeciwnie: staje się coraz bardziej wyraźny.

Wreszcie Joker zatrzymuje się przy rogu piątego z rzędu budynku. Nagle nad naszymi głowami przeskakuje z dachu na kraty na wysokości kilku metrów czarna postać z workiem w ręce. Powoli ześlizguje się na ziemię. Nie widzi nas.

- Oh, here's our Kittie... - Joker mruczy z zadowoleniem.

Teraz mogę jej się przyjrzeć. Obcisły, czarny kombinezon, czarna opaska na głowie... Doznaję olśnienia. To przecież musi być Catwoman! Przypominam sobie wizytę u Cobblepota. Przyglądam się kobiecie jedynie przez kilka sekund, ponieważ zaraz przysłania ją kolejna wysoka postać w pelerynie, która zsuwa się z dachu... Batman! Także nas nie zauważając, podchodzi powoli do Catwoman, która wcale nie zamierza przed nim uciekać. Batman wyciąga rękę, aby oddała mu worek (obstawiam, że znajdują się tam pieniądze, biżuteria lub jedno i drugie), ale ona uśmiecha się, kręcąc głową. Tymczasem Wybawca Gotham zbliża się do Catwoman, a ta... wcale nie próbuje go znokautować ani nawet uciec! Stoi jedynie przy ścianie, uśmiechając się... uwodzicielsko?! Dostrzegam, że na twarzy Batmana również pojawia się lekki uśmiech.

- Dobrze wiesz, co będę musiał z tobą zrobić, jeśli nie będziesz chciała tego oddać... - odzywa się niskim, zmienionym mechanicznie głosem.

- I'd love to see you try...

Joker najwidoczniej nie może dłużej wytrzymać. Strzela w powietrze. Catwoman i Batman błyskawicznie odwracają się w naszą stronę.

- Ekhem, ekhem! Przepraszam, że przerywam tę romantyczną chwilę! How ya' doin', Batsy, my old pal?

***

Część pierwsza tej... nocy. I jak Wam się podoba? Dodaję to zdjęcie, bo jest cudowne. :3

*Uwaga*

Tak, zaczęłam nowe opowiadanie. Nazywa się "Here comes a riddle", zapraszam do zaznajomienia się z nim, jeżeli ktoś jeszcze nie widział. Wszystko macie w opisie do historii oraz w napisanych przeze mnie (a przez kogo.... XD) informacjach pod pierwszym rozdziałem. :3

Terminy update'ów, standardowo, mieszczą się w opisie mojego profilu.

Mam nadzieję, że u Was wszystko okay, miłego weekendu! :*

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 30, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Why Aren't You Laughing?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz