Pięć

737 69 16
                                    

Budzę się z bólem gardła i katarem. Gdzie mogłam się tak przeziębić? Może ostatniej nocy przed domem przy zmywaniu plam krwi w samej koszulce?

Kaszląc, przecieram oczy i idę do łazienki. Patrzę w lustro; dopiero teraz w pełni dociera do mnie, co wydarzyło się wczoraj.

Wracam do pokoju i podchodzę do okna. Deszcz, który najwidoczniej pada od kilku godzin, sądząc po olbrzymich kałużach na ulicy, zmył wszystkie, nawet najmniejsze ślady krwi.

Zakładam gruby szlafrok, po czym schodzę na dół. W kuchni zastaję moją mamę, siedzącą z kubkiem kawy w jednej ręce a telefonem przy uchu w drugiej. Jej podkrążone oczy sprawiają, że wygląda na o wiele starszą niż w rzeczywistości. Widząc mnie, przykłada palec do ust. Przewracam oczami, w końcu wychodzę z kuchni do salonu. Słyszę, jak mama rozmawia o czymś z przełożonym. Ale zupełnie mnie to nie interesuje. Podchodzę blisko do telewizora, włączam kanał z lokalnymi wiadomościami, przyciszam dźwięk, by nie przeszkadzać mamie, równocześnie chcąc jednak coś usłyszeć.

"JENNIFER FOSTER, OSIEMNASTOLETNIA CÓRKA JOHNA FOSTERA, BIZNESMENA, PRACOWNIKA WAYNE ENTERPRISES ZAMORDOWANA. SPRAWCĄ BYŁ JOKER."

Na ekranie wyświetlają się czerwone słowa, by potem mogły rozpocząć się poranne wiadomości. Po melodyjnej wstawce kamera pada na młodą kobietę siedzącą przy stole.

- Dzień dobry, mieszkańcy Gotham. Wielka tragedia dzisiejszej nocy. Osiemnastolatkę, Jennifer Foster, znaleziono rano martwą przed własnym domem. Dziewczyna nie wróciła wczoraj do domu, o czym została powiadomiona policja. Niestety, około godzinę temu, dostaliśmy informację o jej morderstwie. Wszystkie dowody wskazują na Jokera - rozcięte usta ofiary - zaciskam zęby - oraz karta z Jokerem rzucona obok. Jeżeli ktokolwiek widział mordercę, zobowiązany jest zadzwonić pod ten numer...

Wyłączam telewizor. Wzdycham, a następnie podchodzę do szafki przy ławie, z której wyjmuję urodzinowy prezent dla mojej mamy. Idę do kuchni, chcąc go jej wręczyć, ale... jej tu nie ma. Nie słyszałam, żeby wchodziła na górę? Pewnie poszła wziąć prysznic, a później się przespać. W takim razie - po co piła kawę? Wyglądam przez okno. Auto stoi. Postanawiam iść na górę.

Faktycznie, jest w łazience - pali się tam światło. Po kilku minutach wychodzi z niej moja mama, elegancko ubrana, w turbanie z ręcznika na głowie.

- Leah - zdejmuje ręcznik oraz sięga po suszarkę - zacięłaś się przy goleniu? W kabinie były dwie spore zaschnięte plamy krwi.

Moje serce na chwilę przestaje bić.

- Tak, wczoraj brałam prysznic i dość mocno zacięłam się pod kolanem...

- Może to coś poważnego? Pokaż.

A od kiedy z ciebie taka troskliwa mamusia?

- Wszystko w porządku, już mi nie leci krew, przykleiłam plaster - uśmiecham się wymijająco.

- Słucham...? - mama podłącza suszarkę do kontaktu. Prycham. Już pewnie zapomniała, że o to spytała.

Wlokę się do pokoju, kładę z powrotem do łóżka i czekam, aż mama kończy się szykować. Następnie podchodzę do niej z prezentem.

- Kochanie, przepraszam, daj mi przejść, spieszę się, już ci zwalniam łazienkę - wypada jak burza na korytarz. - Muszę niestety wracać do pracy.

- Proszę - wyciągam w jej stronę torebkę - wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, mamo.

- Dziękuję, skarbie - szybko cmoka mnie w policzek. - Zobaczę, co to jest, kiedy wrócę z pracy, dobrze? Zanieś mi ten prezent do pokoju, jeśli możesz.

Why Aren't You Laughing?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz