Dźwięk telefonu. Tak bardzo znienawidzony dźwięk telefonu.
- Co? - burknęłam zaspanym głosem.
- Szacunku trochę, matka dzwoni! Wstawaj z łóżka, za pół godziny Bartek z Kubą przyjdą.
- Cholera, zapomniałam. - mruknęłam w poduszkę. Nastąpiła cisza.
- Mańka, wstawaj! W tej chwili! - krzyk Adrianny Wojciechowskiej, z domu Jabłońskiej, potrafi postawić na nogi. Ale nie mnie. Rozłączyłam się i już miałam zasypiać, gdy telefon znowu się rozdzwonił:
- Co znowu?! - warknęłam.
- Mania, proszę cię... wstań, ogarnij się i przyjmij przyzwoicie gości. - usłyszałam spokojny głos Tomasza.
- Nasłała cię? Już wstaje, już... - westchnęłam przecierając zaspane oczy. Po raz drugi, dnia dzisiejszego, przerwałam rozmowę telefoniczną.
Piętnastominutowy prysznic, podsuszenie włosów, wciągnięcie na siebie szortów i koszulki i brak makijażu. Ważne, że wyrobiłam się przed przybyciem braci Kurek.
Zbiegłam do kuchni by tam przygotować sobie śniadanie - musli z jogurtem i sok pomarańczowy. "Przemielałam" własnie pierwszą łyżkę śniadania, gdy do domu, jak huragan, wpadł Kuba.
- Mania, gdzie jesteś?
- Kuchnia! - odkrzyknęłam, a młodszy z dwójki moich dzisiejszych gości zaraz się pojawił obok mnie.
- Fuj, co to jest? - zapytał zaglądając mi do talerza.
- Kuba, mówiłem ci coś! - do akcji wkroczył Bartosz - Cześć, Marysiu. Smacznego i przepraszam cię za niego.
- Przestań, nic się nie stało. Może chcecie coś przekąsić? - oboje podziękowali - To ja przepraszam za moje nieogarnięcie. Po prostu wczoraj do późna malowałam obraz i...
- Udało ci się? Super, a gdzie Frank? - Kuba, gdy usłyszał, że u mnie w pokoju, od razu się zwinął.
- Jakub!
- Bartek, przestań. Kuba nie jest tu pierwszy raz. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Co nie zmienia faktu, że nie zachowuje się odpowiednio.
- Zachowuje się okej, a ty za bardzo przejmujesz się rolą brata. - Bartosz spojrzał na mnie uważnie.
- Może trochę, ale to tylko dlatego, że rzadko jestem w domu... Chciałbym nad nim jakoś zapanować, ale... no, sama widzisz, jaki jest skutek. - posłał mi niepewny uśmiech.
- Mania, to ten twój nowy obraz? Ten w pokoju? - usłyszałam Kubę z góry. Podniosłam się i zawołałam Bartka skinieniem głowy. Udaliśmy się do mojej sypialni.
Kuba stał z kotem na rękach przed moim najnowszym obrazem.
- Jest niedokończony... - westchnęłam stając za Kubą.
- Jest genialny...
- Noo. - przytaknął najmłodszy Kurek - Mańka, pokaż Bartkowi resztę. Mówię ci, brat, niektóre są lepsze od tego! - zachwalał Kuba.
Od mojego zapoznania się z Bartoszem dziś mija równy tydzień. Każdy, miniony już, dzień spędzaliśmy w miarę możliwości razem. W tym czasie naszkicowałam jego portret, który sobie odbił, oprawił w ramkę i obiecał, że powiesi go w swoim mieszkaniu w Moskwie.
To, co zaczynało się pomiędzy nami rodzić przerażało mnie. Kurek to pierwszy facet z którym mogę siedzieć godzinami i rozmawiać o niczym; z którym, gdy się przytulę, nie chce go puścić. Przy Bartoszu czuję się bezpiecznie.
Siedziałam na łóżku, gdy nagle mój telefon zaczął wibrować.
- Słucham sąsiada.
- Wyjdź na balkon. - spełniłam jego prośbę - Uua, komuś jest chyba gorąco. - skomentował mój ubiór, który był przystosowany do panującej temperatury.
Prychnęłam cicho.
- Odezwał się ubrany, jak na Syberię. Przyodział byś koszulkę, a nie paradujesz w samych spodenkach.
- Marysia nie podskakuj, bo zaraz się rozmyślę.
- Z czego się rozmyślisz?
- Za trzydzieści sekund u mnie na tarasie. Za każdą sekundę spóźnienia dostaję buziaka. Start! - krzyknął i się rozłączył. Zaśmiałam się z jego głupoty i czym prędzej, ubierając na górę od stroju kąpielowego t-shirt, zbiegłam na dół, później z mojego ogródka przedostałam się na posesję Kurków.
- Szesnaście sekund spóźnienia, proponuję-
- Gdzie twoi rodzice i Kuba? - przerwałam mu i pozwoliłam sobie usiąść na schodku.
- A co? Chcesz czynić ze mną rzeczy nieczyste, zamiast szesnastu buziaków? - klapnął obok mnie, dzięki czemu miałam ułatwione zadanie: walnięcie go w ramię - Za co?
- Za zbereźne myśli! - wytknęłam mu język i wystawiłam twarz w stronę słońca.
- Wiesz - zaczął - jakiś czas temu poznałem wspaniałą dziewczynę. Z pasją, nie widzi we mnie siatkarza, tylko zwykłego Bartka. Jest taka delikatna, piękna, inteligenta... Trochę zamknięta w sobie, ale w ogóle mi to nie przeszkadza. - Bartosz ewidentnie się rozmarzył! A moja reakcja jest zadziwiająca - zrobiło mi się smutno, i... jestem zazdrosna.
- Zakochałeś się. - mruknęłam w ogóle na niego nie patrząc.
- Yhym, - westchnął - tylko nie wiem co mam zrobić. Ona mieszka tutaj, w Polsce, a ja za tydzień wracam na rok do Rosji.
- Ona wie?
- Nie, ale chciałbym jej powiedzieć przed wyjazdem. Tylko jak?
- Rozumiem... - spojrzałam na niego przelotnie - mam ci pomóc. Zaproś ją gdzieś, porozmawiaj z nią szczerze. Bartosz, wybrałeś złą osobę na taką rozmowę. Nie znam się na tym.
- A gdyby jakiś koleś do ciebie przyszedł i by powiedział ci, że cię kocha... Co byś zrobiła?
- Na pewno bym go nie wyśmiała. Jeśli darzyłabym go podobnym uczuciem, byłby dla mnie ważny to kto wie, może jakieś randki, które przerodziłyby się w związek.
- A jeśli to byłby dla ciebie zwykły kumpel?
- Wtedy potrzeba byłaby szczera rozmowa. Spotkaj się z nią, to przede wszystkim. I pogadajcie.
Do domu wróciłam po godzinie 17. Mama z Tomaszem wrócili już z pracy.
- Co tam u Bartka? - zapytał z głupim uśmieszkiem mój ojczym. Wywróciłam oczami.
- Bartosz to bardzo miły chłopiec. - wcięła się mama.
- Bardzo miły dwudziestopięcioletni chłopiec, mamo. - w salonie zapadła cisza, notorycznie przerywana odgłosami z telewizora.
- Zapomniałbym!, przyszedł do ciebie list. - Tomasz podał mi kopertę. Gdy zobaczyłam skąd jest przesyłka pisnęłam z radości i pognałam do swojego pokoju, by spokojnie przeczytać zawartość.
Po godzinie 23 telefon zawiadomił mnie o nowej wiadomości tekstowej: Jutro będę po ciebie o 18:30. Kino, to na pewno. Może też kolacja? Nie przyjmuję odmowy. Dobranoc, Marysiu. :*
CZYTASZ
Siatkarska opowieść
Hayran KurguTutaj będą się pojawiać siatkarskie opowiadania. Każda historia będzie miała cztery rozdziały. Kilka lat temu prowadziłam już takiego bloga na blogspot (btw o takiej samej nazwie)... Miałam już do tego nie wracać, jednak zbyt często myśl o tych hist...