~ rozdział V ~

10 0 0
                                    

HOPE

- Jeżeli już ci lepiej, to powinnaś, dla własnego dobra, zrobić coś jeszcze. Dam ci teraz twój telefon. Odblokujesz go, wejdziesz w rejestr połączeń, zadzwonisz do mamy, tylko do niej, do nikogo innego, i powiesz, że uciekłaś z domu, że nie ma cię szukać. Czy wszystko jest jasne? - usłyszałam pytanie z ust Roba.

- Która godzina? - spytałam, zamiast odpowiedzieć.

- Spytałem, czy to jest jasne?

- Tak.

- Trzecia trzydzieści nad ranem.

- Mam dzwonić do mamy o takiej porze? Myślisz, że odbierze? Chyba jednak nie znasz mnie tak dokładnie, jak ci się wydaje. Moje stosunki z matką pozostawiają wiele do życzenia, nie sądzę, że odbierze telefon ode mnie, bo przeważnie tego nie robi. Zwłaszcza o trzeciej w nocy.

- To do ojca.

- Taty nawet nie ma w domu, jest za granicą i pewnie ma wyłączoną komórkę.

- Więc zaryzykujmy z Betty.

Chwyciłam telefon. Pierwszy zamknął drzwi i stanął obok mnie, aby interweniować, gdybym zrobiła coś, czego nie powinnam. W moim rejestrze połączeń ciężko było znaleźć numer do mamy. Jak mówiłam wcześniej, niezbyt często rozmawiamy. Włączyłam połączenie i czekałam, aż odezwie się automatyczna sekretarka. Nawet nie podejrzewałam, że matka odbierze. Czekaliśmy w ciszy, komórkę trzymałam kilkanaście centymetrów od twarzy, tak aby wszyscy mogli słyszeć przez głośnik, co powie. Ona lub jej sekretarka. Czekałam na ostatni sygnał, lecz nagle usłyszałam oddech mojej rodzicielki, a po chwili jej zdenerwowany głos:

- Co ty chcesz o takiej godzinie?!

- Mamo, posłuchaj mnie teraz uważnie, słyszysz? Nie śpisz już prawda? Skup się, bo to, co teraz powiem jest bardzo ważne.

- No mów, szybko. Wiesz, która jest godzina?

- Wiem. Czy kiedykolwiek dzwonię do ciebie o tej porze? Nie, nigdy. Więc sama widzisz, coś jest na rzeczy. Usiądź i słuchaj.

- Dobra, siedzę, mów.

- Nie poszłam dziś do Natalie na noc. Skłamałam. A prawda jest taka, że...

- Natychmiast wracaj do domu! Nie wiem, gdzie jesteś, ale jak wrócisz to sobie poważnie porozmawiamy.

- No właśnie w tym problem. Nie mogę wrócić, bo...

- Bo co?

- Zostałamporwana.PowiedzNatalieiJamesowi.Pomocy - krzyknęłam najszybciej, jak potrafiłam, zanim Rob wytrącił mi telefon z dłoni.

Następnie wszystko działo się bardzo szybko. Pierwszy zamachnął się, aby uderzyć mnie w twarz. Zrobiłam unik, lecz w tej samej chwili Drugi podniósł kolano i trafił mnie w biodro. Straciłam równowagę, ale nie upadłam. Jednak nie było z czego się cieszyć. Jim znów uniósł pięść, tym razem trafił prosto w moją skroń. Pociemniało mi przed oczami. Dobił mnie Rob, kopiąc w nogi. Wylądowałam na twardej podłodze i tam już zostałam. Musiałam uderzyć głową w beton, bo już zupełnie nic nie widziałam. Chociaż może to dlatego, że zamknęłam oczy. Sama nie wiem. Nic nie czuję.

HopeWhere stories live. Discover now