2. I co dalej?

89 8 0
                                    


◇ C.
Nuciłem nasz ostatni przebój pod nosem. Nie było dnia,w którym bym nie myślał o intrygującym Norwegu. Chociaż moje uczucie nie było tak bardzo silne jak mojego współpracownika, to i tak chciałem, by nasz wzajemny kontakt się nie zerwał. Robił wrażenie, kiedy przesuwał palcami po klawiaturze.

Parę miesięcy później zostałem zaproszony na kolejny festiwal muzyczny w Stanach - na Coachellę. Bawiłem się rewelacyjnie, niezależnie od tego, czy Kyrre znajdował się u mojego boku, czy też nie.
Jednak pewnego razu obudziliśmy się w jednym łóżku.
- Kyrre? - spytałem go wówczas.
- Hę?
- Ty pamiętasz, co działo się wczoraj?
- Czubek. - brązowowłosy zadał mi lekki cios w bok głowy. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. - No pewnie, czemu pytasz?
- A.. bo wiesz, tak z ciekawości.
- Czyżby urwał Ci się film? Sam mnie tutaj sprowadziłeś. - dopytał ze śmiechem.
- Mi? Niee.. - po raz kolejny obdarzyłem go swoim urzekającym uśmiechem.

◆ K.
Niesamowite, że wogóle zadał mi takie pytanie. Niesamowite, że wogóle zapomniał.
Czyżbym jednak odniósł sukces? Bredził trochę w ten pijacki sposób. Tak, tak. Dobra. Próbowałem go upić. Wiem, że nie najlepszy ze mnie przyjaciel, ale na trzeźwo to zapewne nie pozwoliłby siebie dotknąć. Muszę być ostrożny.. skopie mi zadek, jeśli się dowie, że to moja sprawka.
Obok zajmowanego przez nas łóżka stała masa pustych butelek. Szkocka whisky, Jack Daniel's ze słodzoną Pepsi, kilka smakowych wódek i dwa szampany.
Był wybredny, zresztą tak jak ja, jeśli chodziło o trunki. Wcale nie ruszył przywiezionego przeze mnie norweskiego bimbru.
- Poważnie, jesteś trzeźwy? - spytałem.
- A co, nie widać? - rzucił od niechcenia. - Jestem przytomny, panie władzo..
- Ale piliśmy, nieprawdaż?
- Ano piliśmy, piliśmy, ale zaledwie parę kolejeczek. Będzie mandacik?
- Mandacik mandacikiem być musi, ale jak dla pana, to tak ze 200 dolarów. - zaśmiałem się.
- Te, panie, to chyba pan nie wie, kto ja jestem. Jam sławny piosenkarz, taki z Australii.
- Ricky Martin? - starałem się powstrzymać od śmiechu, jednak przy Sewell'u i jego gadkach było to niemalże niemożliwe. Za Ricky'ego oberwało mi się w głowę.
- Sam pan jesteś Ricky. O Conradzie Sewell'u to pan słyszał?
- Panie, ale ja nie gliniarz. Jam też muzyk i jam słyszał. Mi to mówią Kygo.

Obydwoje wybuchnęliśmy w jednej chwili wdzięcznym i głośnym śmiechem.

◇ C.
Gdy już doszliśmy do siebie, Norweg namówił mnie, bym poszedł z nim na after party po festiwalu. Oczywiście, zgodziłem się. Zanim udaliśmy się na miejsce imprezy, wykonałem szybki telefon do swojej młodszej o 9 lat siostry. Była ona, podobnie zresztą jak ja, długowłosą blondynką.
- Cześć, młoda, jak się trzymasz? - rzuciłem na wstępie. Odkąd ruszyłem w trasę po Stanach, minął już spory okres czasu, od którego również ani razu nie kontaktowałem się z najbliższymi.
- Hey, powiedz mi, Ty masz wogóle zamiar kiedyś wrócić do Brisbane? - spytała.
Zastanowłem się przez chwilę. W zasadzie, to dobrze się tutaj czułem. No i jednocześnie, miałem komu grać na nerwach.
- Hm, no kiedyś mam.. czemu pytasz?
- Dzwoniłam do nich ostatnio. Niepokoją się o Ciebie, brat. Ja to osobiście wracam tam tak około za tydzień.. jeśli chcesz, to mógłbyś się ze mną zabrać. Co Ty na to?
- Hę? Grace, co Ty u licha, robisz w USA? - zdziwiłem się.
- Głuptasie. Przecież ja też jestem piosenkarką. Zostałam zaproszona na Coachellę. Ty chyba też tam jesteś, jeśli się nie mylę?
- Um, no tak. Właśnie lecimy z Kyrre'em na aftera.
- O, super, to się widzimy.. zaraz, kto to Kyrre? Ten Twój kumpel?
- Tak, Kygo.
- Ale ekstra! - wrzasnęła podekscytowana. - Poznasz mnie z nim? Prooszę!
- Spokojnie.. zobaczymy, co da się zrobić. Tylko, pamiętaj. Uważaj na siebie. Wstawiony DJ nie jest sobą. - uśmiechnąłem się.
- Nie martw się o mnie, umiem o siebie zadbać. To jak, widzimy się? A, i gdybyś miał problemy ze znalezieniem mnie, to będę miała pofarbowane końcówki na jasny róż, bo akurat siedzę u fryzjera. Cudowny z Ciebie brat! Na razie! - krzyknęła, odkładając słuchawkę.

Ja zaś tylko westchnąłem i stanąłem przed lustrem. Przeczesałem palcami po swojej burzy ciemnoblond włosów. Zdążyłem się zorientować, że stał za mną Norweg, ubrany w czarny podkoszulek i granatowe jeansy.
- Z kim gadałeś? - spytał, sięgając po swoje perfumy.
- W zasadzie to z nikim. Coś Ty robił?
- Kombinowałem, co założyć. Myślisz, że w okolicy mają jakąś pralnię? Daj spokój. Mi możesz powiedzieć.
- Dobra.. wygrałeś. Mam młodszą siostrę. Gadałem z nią, akurat siedzi w Stanach.
- O, to nieźle. - zawalił mnie stosem pytań - Ile ma lat? Co robi? Ładna jakaś?
- Haha, daruj sobie. I tak nie zaruchasz. Jest dla Ciebie za młoda. Też śpiewa. Nawet pojawiliśmy się swojego czasu w jednym artykule, kiedy obydwoje znaleźliśmy się w Top 10 Australijskiego ITunes Chart.
- Wow, to gratuluję. To tak prawie, jak my teraz. Ale ładna jest?
- No wiesz, jest do mnie podobna. A co do pralni.. mają tutaj jedną za rogiem. Jak wrócimy, to przygotujesz swoje szmaty i pójdę tam sam, okey?
- Tak jest, tatuśku. Dlaczego sam?
- Jestem mniej znany od Ciebie. To jak, gotowy?
- Pewnie, chodź.

◆ K.
Moi znajomi wybrali niesamowite miejsce na imprezę. Ja i Sewell znaleźliśmy się tam kilka minut przed faktycznym rozpoczęciem. Każdy z nich chciał poznać gościa, z którym współpracowalem przez kilka ostatnich tygodni.
Podczas, gdy Conrad był zasypywany przez nich licznymi pytaniami, postanowiłem, że utnę sobie pogawędkę z jednym z moich najmłodszych przyjaciół. Był to Martin. Zauważyłem go przy barze.
- Hey, Garrijtsen. - zacząłem łamaną angielszczyzną, podobną posługiwałem się podczas rozmów z Australijczykiem - Jak leci?
- Oh, Kygo. Fajnie, że wpadłeś. Sam jesteś?
- Nie tym razem. - pokazałem na skupiony wokół 26-latka tłum DJ'ów. - Sewell ze mną przyszedł.
- Ten Sewell? - chłopak zrobił wielkie oczy.
- No tak, ten, z którym ulepszyłem swój ostatni kawałek. Nie chciałbyś z nim pogadać? Wszyscy przylgnęli do niego jak pszczoły do miodu.
- E tam, nie chcę Ci robić przykrości. Zostanę z Tobą. Napijesz się?
- Jasne, ale dla mnie tylko piwo. Poważnie nie chcesz?
- Jakoś mnie nie kręci gadanie ze staruchami. - zaśmiał się.
- Poważnie? Więc, ze mną też nie powinieneś gadać. W końcu jestem starszy.
- Ale Ty to inna sprawa. Dałeś super występ, stary.

Po paru kolejkach piwa, wymieszanego z paskudną i tanią whisky, poczułem silne zawroty głowy. Zdecydowanie przesadziłem. I pomyśleć, że jeszcze obiecywałem mu w drodze, że nie będę dużo chlał. Nawet w moim zawodzie picie jest dozwolone jedynie w umiarze, wynoszącym około trzech butelek piwa i jednej wódki. Tymczasem, kiedy spojrzałem na rachunek, okazało się, że brązowego napoju było zdecydowanie więcej, a z wysoko procentowymi trunkami to już w ogóle odpłynąłem w trzy światy. Zabije mnie jak nic. - szepnąłem do siebie, osuwając się na pobliski stolik.
Jednak faktyczne kłopoty dopiero miały mnie spotkać. Dostrzegłszy, że ze mną nie jest do końca najlepiej, przysunęła się do mnie średniego wzrostu jasnowłosa blondynka z różowymi końcówkami.
- Halo.. przepraszam, wszystko z panem w porządku..? - zapytała, bacznie mnie obserwując i podnosząc ostrożnie moją głowę do swojej.
- Tak.. - wytrajkotałem po angielsku, spotykając się z jej czułym spojrzeniem. - Mam tylko ostre bóle głowy... chyba przesadziłem..
- Ładny ma pan akcent.. - zauważyła. - Może mam zadzwonić po taksówkę..?
- Nie, ależ nie ma takiej potrzeby..

Była urocza, to fakt. Nagle przypomniałem sobie, że Conrad coś wspominał, że jego młodsza siostra miała się tutaj zjawić. Poprzez pulsujący ból w czaszce starałem odtworzyć sobie w pamięci jej opis. Mówił, że jest do niego podobna. - powiedziałem w myślach. - Nie. To nie może być ona. On nie ma przecież pasemek. Szybko odrzuciłem swoje podejrzenie i zacząłem podrywać nieświadomą niczego dziewczynę. Wpadła mi w oko szybciej niż Sewell. Ot, taka zawodowa fascynacja. Rozkochać, wykorzystać, zostawić. Wszyscy sławni tak robili.
- Podobasz mi się.. - szepnąłem, przykładając swój palec do jej warg. - Nie zepsuj tego.
- Ale.. co pan robi..?
- Shh. Nic nie mów. - położyłem swoje dłonie na jej krągłych, kobiecych kształtach.

W jednej sekundzie poczułem silne uderzenie z liścia w prawy policzek.
Zachwiałem się i runąłem jak długi na podłogę, tracąc przytomność.

◇ C.
No, po prostu świetnie. Jego to nawet na parę chwil nie można spuścić z oka. Od razu się upije do umarłego i zacznie się przystawiać do jakieś lali. Nigdy nie byłem tak wkurwiony na Dahll'a, jak tamtego wieczoru. Próbował zaliczyć moją siostrę! Szczęście, że go powstrzymałem w porę, nim odwalił coś głupiego. Tak to Grace cierpiałaby przez tego pustego idiotę.
Gdy wytrzeźwiał nad rankiem, znad łóżka zacząłem się do niego wydzierać na całe gardło :
- KYRRE! Ty, kurwa, lepiej dziękuj niebiosom, że nie siedzisz teraz w szpitalu z obitym ryjem!
Popatrzył na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Że też tylko dałem mu z otwartej dłoni..
- Conrad..? Co się stało? Co ja tu robię? I gdzie ta śliczna blondynka.?
- Nie wkurwiaj mnie, dobra? Nie udawaj, że nic nie pamiętasz! Tym razem to nie żarty, mój drogi.
- Kiedy ja serio nic nie pamiętam. To koniec imprezy?
- Kurna, gościu! Ogarnij się! Ta Twoja " słodka blondynka " to była moja siostra! Próbowałeś ją przelecieć! Ile Ty żeś wczoraj kolejek przepuścił, co? A obiecywałeś mi coś!
Załamany, osunął się głębiej pod kołdrę. Chyba dotarło do jego pustej łepetyny, z kim to rozkosznie spędził wczorajszy wieczór.
- Jezu, Con.. - doszedł mnie jego cichy szept - ..schlałem się wczoraj.. kurczę, to nie tak miało się skończyć.. Miało być fajnie i tak dalej.. Jest mi cholernie głupio. Nie rozpoznałem w niej Twojej siostry, wybacz..
- Pytałem się, ile wczoraj wypiłeś. Powstrzymałem Cię rychło w czas.
- Chyba rachunek powinien być jeszcze w moich spodniach..

Sięgnąłem po jego jeansy i zacząłem je przeszukiwać. W tylnej kieszeni znalazłem mały, zwinięty ciasno skrawek papieru. To, co na nim odczytałem, jeszcze bardziej doprowadziło mnie do furii. Zmierzyłem brązowowłosego ostrym spojrzeniem.
- Tutaj jest 10 piw i 17 kolejek whisky Jaja sobie ze mnie robisz, do cholery?! Wy, DJ'e, jesteście wszyscy tacy sami! Najpierw się nawalą, znajdą sobie jakąś niewinną dziewczynę, uwiodą ją, a potem zaprowadzą do łóżka! Myślałem, że jesteś inny.. już chciałem Ci powiedzieć, że mam zarąbisty apartament w Los Angeles i zaproponować Ci przeprowadzkę, bo wiem, że wkrótce tam zagrasz.. A Ty mi odwalasz takie świństwo pod nosem. - stanąłem do niego tyłem i wyszedłem przez próg hotelowego pokoju.
Usłyszałem jego głos oraz dźwięk sprężyn. Podszedł do mnie niepewnie, trzymając się na dystans.
- Naprawdę chciałeś, bym z Tobą zamieszkał.?

◆ K.
Cholerne poczucie winy, Jak mogłem być taki nieostrożny? Szczęście, że mnie powstrzymał.. mam tylko nadzieję, że nie doniesie próby gwałtu na policję. Inaczej to się źle odbije na moim wizerunku.. Chociaż, po tym, jaki jest na mnie aktualnie wkurzony, zapewne to zrobi.
- Chciałem. - powiedział, nadal stojąc do mnie plecami. - Jutro w Sądzie Rejonowym o dziesiątej.
Co? Już to zrobił? Jak on.. cholera jasna.
- Conrad! Ale.. ale Ty nie możesz mi tego zrobić! Chcesz mnie zapuszkować? A co z moją karierą? Sam mówiłeś, że mam koncert w LA.
- Trzeba było myśleć i tyle nie chlać. Przełożysz go.
- Jak śmiesz... nie jesteś moim menagerem, by o tym decydować..
- Fakt. nie jestem. Dzisiaj się o wszystkim dowie.
- Jesteś okrutny.. nie spodziewałem się tego po Tobie.. Tak się nie zachowują prawdziwi przyjaciele! - wrzasnąłem.
- Ani ja po Tobie! Nawet nie wiesz, jak bardzo to boli! Jesteś jedynakiem.. nigdy nie doświadczyłeś odpowiedzialności, jaką trzeba mieć wobec młodszego rodzeństwa! Brzydzę się Tobą.. Jutro zabieram graty i przenoszę się do swojej chaty. Oczywiście, zaraz po tym, jak wsadzą Cię na tydzień do paki i będzie już po rozprawie.

Nie miałem siły dłużej z nim dyskutować. Przez resztę dnia nie odzywaliśmy się wzajemnie do siebie. Leczyłem kaca w łóżku, podczas gdy Con opowiadał o wszystkim mojemu zarządcy i organizatorom koncertu, na którym miałem się pojawić. Z jednej strony, zasługiwałem na nauczkę, ale on nie musiał o tym donosić innym.
Długi czas jeszcze rozmyślałem jeszcze nad faktem, czemu chciał ze mną dzielić swoje mieszkanie. Uznałem to za jedyną w swoim rodzaju do wyjawienia całej prawdy. Liczyłem na to, że kiedy odsiedzę swoje, on ochłonie i zapomni o tej sprawie.

Firestone .◆. [Kygo&Conrad] (PERMANENTLY DEAD)Where stories live. Discover now