◇ C.
Kiedy wróciłem do apartamentowca, po raz kolejny wziąłem do ręki tajemnicze zdjęcia, znalezione przeze mnie kilka dni temu na tylnich siedzeniach mojego auta. Po dokładnym przyjrzeniu się im dostrzegłem niemalże niezauważalny napis na jednym z nich. Był to dziewięciocyfrowy numer telefonu, którego właścicielem był zapewne autor bądź autorka zdjęć.
Postanowiłem odkryć, kim jest nasz szantażysta. Po wykręceniu numeru usłyszałem w słuchawce cichy, a zarazem subtelny, kobiecy głos.
- Halo? - powiedziała. - No proszę. Któż to dzwoni? Sewell senior? Wiedziałam, że predzej czy później się odezwiesz.
- Kim jesteś i dlaczego nas śledzisz. - mruknąłem.
- Nie Wasz interes.
- Chyba własnie nasz, bo nie przypominam sobie, żebym się zgadzał na zdjęcia do gazet. Mnie czy też mojego przyjaciela.
Roześmiała się. - Jakiej zgody? Nie bądź śmieszny, Conrad. Już wszyscy wiedzą o Twojej niesłychanej charyźmie wobec Kyrre'ego. I zapewne wkrótce tez dowiedzą się prawdy o tym, co faktycznie jest między wami.
- Nie rozumiem, o czym Ty mówisz. Nic nas nie łączy prócz współpracy. - odpowiedziałem sztywno.
- Tak, na pewno, a ja urodziłam się wczoraj. Zabieraj swoje łapy od Kygo! On jest mój, zrozumiałeś?! - wrzasnęla tak, że na sekundę musiałem odjąć telefon od ucha. Inaczej moje bębenki dostałyby szału.
- Kobieto, Ty jesteś jakaś chora! Nie jesteśmy, u licha, parą! - zupełnie przypadkiem ugryzłem się w język, kiedy dotarło do mnie, co przed chwilą powiedziałem. Parą? Cholera.
- Ale coś was łączy! I ja to udowodnię, zobaczysz!
- Niby co? Wspólny apartament? Lepiej zostaw nas w spokoju..
- Nie pozwolę, żeby on dał się Tobie zniewolić, słyszysz?!
- Bla, bla. Nie wsadzaj nosa w nie swoje sprawy, wścibska dziennikarko. Weź go sobie, jak tak bardzo Ci zależy. - machnąłem obojętnie ręką, kończąć połączenie.
Opadłem na łóżko w swoim pokoju, przeglądając jeszcze wiadomości. Kiedy upewniłem się, że Kyrre nie napisał do mnie niczego nowego, wydałem z siebie ciche westchnięcie i przewróciłem obojętnie oczami.Gdyby nie fakt, że obydwoje mnie wkurzyli tamtego wieczoru, z jak największą ochotą poszedłbym na ten basen razem z nimi.
Przez całą noc czekałem na swojego przyjaciela. Wrócił, lekko podpity, o szóstej nad ranem.
- Kygo. - stanąłem w drzwiach, słysząc, jak wspina się po schodach.
- O, jejku.. Condzik.. Nie spałeś.?
- Nie, wolałem poczekać z tym, aż wrócisz. I tak nie mogłem zmruzyć oka. - odparłem.
- To ważne? To, co chcesz mi powiedzieć.?
- Raczej tak.. Ale myślę, że powinieneś odpocząć. Marnie coś wyglądasz. Mogę śmiało stwierdzić, że impreza się udała?
- Pewnie. - odparł. - Żałuj, że Cię nie było. No, ta.. ostatecznie nie byliśmy tam sami i trochę nas poniosło..
- Mhm.. spoko, nie wkurzam się. Wracaj do siebie.
- Co? Jak to? Poważnie.? - wbił we mnie zdezorientowane spojrzenie.
YOU ARE READING
Firestone .◆. [Kygo&Conrad] (PERMANENTLY DEAD)
FanfictionKygo (lub też raczej Kyrre Gørvell-Dahll) to prosperujący DJ i producent muzyczny. Podczas swojego pierwszego koncertu o szerokim rozmachu (przyp. aut. TomorrowWorld 2014), poznaje ekscentrycznego, młodego mężczyznę, który oczarowywuje go swoim tale...