◆ K.
On.. mnie..dotknął.. kurde, on mnie dotknął. Kurde, on naprawdę to zrobił..
I weźcie mi powiedzcie, jak tu teraz niby mam być spokojny...? To niemożliwe..
Teraz bardziej stałem się kłębkiem nerwów, niż wyluzowanym dzieciakiem.
A powiedział mi, że właśnie mam postępować na odwrót. Kurczę. Pewnie zaraz się domyśli, że się go nie posłuchałem.
- Stary.. dobrze się czujesz..? Pocisz się jak.. prosiak. Wszystko w porządku? - rzucił w moją stronę, wyczuwając mój niepokój.
Ostrożnie zjechałem na pobocze i wyłączyłem silnik samochodu.
Przez moment próbowałem złapać równy oddech.
- Nie jestem pewny, czy powinniśmy dzisiaj się uczyć.. - odparłem.
- Dlaczego? O co chodzi?
- P-powinienem mieć profesjonalistę.. Przy Tobie niczego nie osiągnę.
- Kyrre, co Ty gadasz? Przecież świetnie sobie radzisz. Tylko nie powinieneś się tak bardzo stresować. Siedzę tuż obok Ciebie.
- K-kiedy Ty mnie.. r-rozpraszasz..
- C-co? Ja..?
- Tak.. właśnie Ty.. Wybacz mi, stary.
- Ale.. jak to możliwe..
- Chyba powinieneś coś wiedzieć, Conrad. - spuściłem wzrok.
- Niby co..
◇ C.
Jeju, czy on chce to zrobić właśnie teraz? Powiedzieć mi wszystko od samego początku? Zwariował. Daję słowo, że zwariował. Chociaż, należy mi się. Postanowiłem posłuchać, co ten gość chce mi przekazać.
- Podobasz mi się.. od samego początku naszej znajomości poczułem, że staniesz się dla mnie.. kimś.. kimś więcej.. - powiedział, nerwowo bawiąc się i splatając swoje dłonie. - Pewnie teraz w Twoich oczach jestem nikim więcej, jak tylko marnym frajerem...?
- Nie. Jesteś marnym aktorem. Wiedziałem o tym, czubku.
Rozszerzył oczy ze zdumienia.
- Jak to?
- Normalnie. Słabo umiesz się kryć. - wzruszyłem ramionami.
- A-ale.. I Ty tak to po prostu zostawisz..?
- Nie. Chodzi o to, że Ty mnie.. też strasznie zawróciłeś mi w głowie.. myślałem cały ten czas, że jestem normalny, że ciągnie mnie do dziewczyn, a tu jednak stało się zdecydowanie inaczej..
- B-bez jaj.. Więc.. Ty to.. odwzajemniasz?
- No raczej..
- I się mną nie.. bawisz?
- Nie.. Jeśli chodzi o uczucia, to jestem śmiertelnie poważny.
- Serio? Coś nie chce mi się wierzyć..
- Bo się zakochałeś w gościu, o którym niewiele wiesz.
- Chyba masz rację.. - westchnął. - Co mam poradzić, że tak na mnie działasz?
- Nie myślałem, że takie z was lovelasy. Wy, chłodni goście.
- Widzisz, sam się nie znasz.
- A, zamnkij mordę. Co Ty zrobisz, jak już skończymy trasę? Tylko mi nie mów, że będziesz codziennie do mnie pisał i dzwonił.
- Kurna! Mówiłeś, że nie będziesz udawał! - warknął. Czasem to ten chłopak faktycznie nie odróżniał dowcipu od rzeczywistości. - Oczywiście, że będę to robił! Nie mogę bez Ciebie żyć, jeszcze tego nie zrozumiałeś?
- Jezu, nie wnerwiaj się. Złość piękności szkodzi, mój drogi. Po prostu chciałem wiedzieć, jak Ty to sobie wszystko wyobrażasz.
- Mamy darmowe między sobą na IPhone'y. - spogodniał i posłał mi szeroki uśmiech.
◆ K.
On za mną szaleje! W tamtej chwili miałem ochotę objąć kudłacza w pasie, ale coś mi jednak powiedziało, bym się pochamował. Ale.. skoro faktycznie tego chce, to dlaczego od czasu do czasu jest dla mnie wredny? Koniecznie musiałem odkryć, w co on pogrywa..
- Jeśli tylko będziesz mnie zamęczał tymi cholernymi Imessage'ami, to przysięgam, że zmienię numer i telefon. - mruknął w moim kierunku.
- Wyluzuj.. Przysięgam, będę szanował Twoją prywatność.
- No, ja mam tylko taką nadzieję. Kurczę, zupełnie zapomniałem Ci o czymś powiedzieć. Pojutrze będziemy musieli stawić czoła Hard Summer Music Fesival. I pamiętaj. Żadnego mi tam chlania.
Bo inaczej wywalę Cię na dworzec.
Kurde, za kogo on się ma? Jeszcze teraz mojego ojca będzie zgrywał. Nie mam 15 lat, do jasnej anielki..
- B-bo co? - zająknąłem się. - N-nie.. nie będziesz mi mówił, co mam robić!
- Tak?! A potem znowu znajdę Cię wstawionego w łóżku z jakąś lalą! Tak, jak wtedy. Już zapomniałeś, za co siedziałeś w pierdlu?!
Przegiął pałę. Zarobił ode mnie siarczysty cios w policzek. Mogłem się czuć z siebie chociaż połowicznie dumny. W końcu, pierwszy raz go uderzyłem..
- Zamknij twarz! - wywrzeszczałem, odpinając pas i trzaskając drzwiami od auta z dosyć dużą siłą.
- K-kygo?! Kyrre! Wracaj! J-ja.. ja nie chciałem! Weź.. nie rób scen, co? Ciemno się robi!
Nie słyszałem go. Biegłem przed siebie w ciemny las. Poczułem, że moje oczy zaczęły napełniać się łzami. Czemu on mnie tak rani.. dlaczego nie może mi powiedzieć prawdy? I dlaczego jest taki nadopiekuńczy? Chuj z nim.. Równie dobrze mógłbym sobie dać radę bez niego.. Muszę się wyleczyć, zanim to zajdzie za daleko.. o ile już nie zaszło..
A tego właśnie bałem się najbardziej.
Usiadłem pod drzewem, chcąc chociaż spróbować się uspokoić, jednak poczułem wibracje w kieszeni. Przez szkliste oczy spojrzałem na wyświetlacz. To on. Zignorowałem go i bezsilnie cisnąłem telefonem w kępkę trawy przede mną.
Nie obchodziło mnie, że słońce powoli zaczęło chować się za horyzont. Jednak odrobinę miałem pietra przed ciemnością. A głównie pracowałem w godzinach wieczornych. Ale tym razem nie znajdowałem się w zamkniętym pomieszczeniu. To był las. Las, pełen dzikich zwierząt.
◇ C.
- Stary, przestań się wygłupiać, dobra? Kyrre! Wiem, że gdzieś tam jesteś! - krzyknąłem, wchodząc coraz głębiej w ciemną przestrzeń przed sobą. Ja nie wierzę, co z niego za bachor. Trudno, sam tego chciałem. Moze inni nie byliby tacy dosłowni jak Norweg. Łyknie wszystko, cokolwiek mu nie powiesz. Jedna z najbardziej jego wkurwiających cech, to własnie ta.
- Zostaw mnie.. sam wrócę. - dobiegł mnie jego cichy szept.
- Nigdy. Nie zostaniesz sam w lesie.
- Kiedy ja muszę..
- Powiem Ci jedno, co musisz. Wziąć się w garść. Wstawaj z tej trawy.
- A co będę z tego miał? - poderwał na mnie wzrok. Pięknie. Miękka klucha znowu wylewała łzy strumieniami. - Przecież Cię.. uderzyłem.. A Ty i tak chcesz mi wybaczyć?
- Tak, głupku. No już, podnoś się. Nie mamy całego dnia. Jeszcze musisz dowiesć nasze szanowne zadki z powrotem. W dodatku, należał mi się ten liść. Nie musiałem Ci tego przypomniać.
- Co fakt, to fakt. - spojrzał na mnie kątem oka, wstając przy asyście mojej dłoni. Schylił się jeszcze na chwilę, by podnieść swojego srajfona. - Mocno Ci przyłożyłem tak wogóle..?
- E, daj spokój. Chodź już.
Obydwoje poszliśmy do naszego auta. Zanim zajęliśmy nasze miejsca, zauważyłem jakieś pojedyncze kartki na swoim miejscu. Były to zdjęcia. W dodatku nie byle kogo, bo osobą na nich przedstawioną był mój współpracownik. Szybko sprawdziłem, skąd mogły do nas wpaść. Dziwne. Przecież zanim wyszedłem, dokładnie upewniałem się, czy zamknąłem wszystkie okna.
Postanowiłem, że nie powiem mu ani słowa. Zdjęcia przedstawiały Kyrre'ego, kiedy przebywał na dworcu w Coachelli. Ktoś musiał go śledzić. - pomyślałem. - A jak i jego, to i mnie. Ekstra. To pewnie znowu Ci cholerni paparazzi. Koniecznie muszę się dowiedzieć, kto jest odpowiedzialny za te ujęcia. Przecież gliny nadal go poszukują. Wszystko przez to, że zapomniałem odwołać listu gończego.
Coś mam takie przeczucie, że ta tajemnicza osoba nie odpuści, byleby tylko otrzymać wynagrodzenie za podążanie naszym tropem. Pora, bym zabawił się w detektywa.
◆ K.
Wrócił po mnie.. naprawdę mu na mnie zależy.. Kurczę. Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy też raczej wylewać łzy.. Chociaż, jeśli znowu to zrobię, to pewnie po raz kolejny uzna mnie za mięczaka.. Naprawdę potrzebuję prywatnych jazd. Samo jego spojrzenie sprawia, że dostaję ogromnych drgawek. Przynajmniej dałem radę powrócić do apartamentowca bez szwanku.
Tuż po przekroczeniu progu dzielonych przez nas czterech ścian dostałem nieoczekiwany telefon. Osobą po drugiej stronie był mój ojciec, z którym utrzymywałem dobre relacje pomimo jego rozwodu z moją matką. Praktycznie zawsze mogłem liczyć na wsparcie z jego strony.
- No cześć, brzdącu. - zaczął po norwesku. - Pamiętasz, o czym to ostatnio mówiliśmy przed Twoim wielkim wyjazdem? Czy raczej wypadło Ci to już z głowy?
W jednej chwili kompletnie nie miałem pojęcia, co może mieć na myśli mój rodziciel, jednak prędko odtworzyłem sobie w pamięci naszą wcześniejszą rozmowę.
- Nie mów, że.. udało Ci się..
- Dokładnie tak. Po miesiącach mozolnych poszukiwań teren został odnaleziony i sprzedany Twojemu kochanemu staruszkowi. Jak wrócisz, będzie na Ciebie czekała ogromna niespodzianka.
- Ja pierdziele.. - wyszeptałem. - Powiedz mi, że to tylko sen. Prawda..?
- Nie, to nie sen. To czysta jawa. Kygohotel już więcej nie będzie tylko budynkiem z dziecinnego szkicownika.
- Rewelacja.. Aż normalnie nie wiem, co powiedzieć.
- Nie musisz nic mówić. To dla mnie czysta przyjemność spełniać Twoje marzenia. Wszystko dla szczęścia mojego utalentowanego syna. To teraz z niecierpliwością czekamy na Twój powrót. Ile jeszcze występów przed Tobą?
- Jeszcze co najmniej z 7. Pojutrze gramy u boku mojego dobrego znajomego.
- To super. Powiedz Conrad'owi, że ma ode mnie głębokie pozdrowienia. Kocham Cię, synek.
- Ja Ciebie bardziej, tato. Dzięki. Wo-hoo! - rozłączyłem się, prędko zmieniając język. - W życiu nie uwierzysz, co się stało!
Długowłosy poderwał na mnie wzrok znad jakiegoś grubego tomiska.
- Ta? Niby w co miałbym nie uwierzyć?
- Będę miał swój własny hotel! - wrzasnąłem, rozpromieniony.
- Dobry żart, synku, ale Prima Aprilis było już jakiś czas temu. - wrócił do swojej lektury. Prędko zdążyłem złapać go za podbródek i zmusić do spojrzenia w moje tęczówki.
- Kpisz sobie ze mnie? Całe życie o tym marzyłem!
- Tak, serio, cieszę się. To bomba. Słyszałem swoje imię, mówił coś o mnie? Zabieraj te paluchy.
- Nie, kazał Cię tylko pozdrowić. - mruknąłem, odejmując swoje palce od jego twarzy. - Może.. wybralibyśmy się tam po zakończeniu trasy?Poznałbyś moją rodzinę i tak dalej..
- Fajnie, jak znowu będziesz miał okazję z nim pogadać, to też go możesz pozdrowić. Dobre macie między sobą relacje?
- No. Docenia moją twórczość.
- Nieźle. A Twój ojczym i matka?
- Tak samo.
- Serio? Fajna sprawa. Moi to mają za dużo roboty, podobnie zresztą jak mój brat.
- Chwila.. To Ty masz jeszcze brata?
Przytaknął. - Starszego o dwa lata.
- O, to jesteś środkowym. Ale super.
- Wiem.. - odparł, podnosząc się z fotela. - Zjesz coś? Chyba, że pijemy po browcu na głowę.
- Jeśli już nigdzie nie będziemy jechać, to jasne. Z Tobą bym nie wypił?
- Nie, dzisiaj starczy. Czasem nie mamy do tego okazji? - otworzył lodówkę i wyjął z niej dwa piwa, jedno z nich podał mi do ręki.
- Ale Kygohotel dopiero powstaje. Przez dobre trzy miesiące mój starszy szukał w Bergen odpowiedniej działki. Dzięki.
- Co z tego. Napijmy się na zapas. Widać, że serio musi Cię kochać. Wiesz co? Aż Ci zazdroszczę. że jesteś sam. Doświadczasz większej troski, liczą się z Twoimi marzeniami.. Nikt Tobą nie gardzi, za to, jaki jesteś.. Eh. Chociaż, z drugiej strony, byłoby mi cholernie smutno bez Grace.
- No, tak.. widać po Tobie, że nie jesteś typem samotnika.. A ten Twój brat? Co z nim?
- Przestań.. Nie rozmawiajmy o nim. Od dawna żyje we własnym świecie.
- Rozumiem..
◇ C.
Niepotrzebnie powiedziałem mu o Olivier'ze. Już od dłuższego czasu mój brat pozostawał w rodzinie tematem tabu. Nadzwyczajniej w świecie nie mówiło się o nim. Dał dyla z domu, kiedy miał około 18-stu lat i od tamtej pory żadne z nas nie miało z nim jakiegokolwiek kontaktu. Grace ledwo go pamiętała, była wówczas zbyt młoda, by dokładnie zapamiętać go z twarzy. Z czasem to ja zająłem znaczącą pozycję pierworodnego syna, chociaż okazywano mi mniej szacunku przez wzgląd na moją osobowość i wygląd osobisty. straciłem również odrobinę na wartości w wyniku rozwoju mojej siostrzyczki.
Jako dzieci, byliśmy obydwoje bardzo zżyci, calkiem jak teraz ja i Kyrre. Dlatego obawiałem się odejścia Norwega, mimo że dobrze wiedziałem, że kiedyś przyjdzie na to pora. Ale musiałem mieć przed nim tajemnice. Dla jego własnego dobra.----------------------------------
Na blogu już wkrótce pojawi się 10. rozdział ;D
Proszę was bardzo o komentarze i oceny, to mnie motywuje do dalszego pisania <3
Dodatkowo, poszukuję nowych pomysłów na akcję, chętnie przyjmę kolejne :D
Autorka.
YOU ARE READING
Firestone .◆. [Kygo&Conrad] (PERMANENTLY DEAD)
FanfictionKygo (lub też raczej Kyrre Gørvell-Dahll) to prosperujący DJ i producent muzyczny. Podczas swojego pierwszego koncertu o szerokim rozmachu (przyp. aut. TomorrowWorld 2014), poznaje ekscentrycznego, młodego mężczyznę, który oczarowywuje go swoim tale...