11. Jedni w trasie.. a drudzy w tarapatach.

39 4 1
                                    

 ◇C.

Do moich uszu doszła mnie woń intensywnie pachnących perfum młodej dziennikarki. Szczerze powiedziawszy, zaskoczyło mnie jej zachowanie. Kurczę, właśnie trzymałem w ramionach skąpo ubraną dziewczynę.. normalny pociągnąłby ją za sobą do swojej sypialni, a ja tylko wbijałem w nią wzrok jak swego rodzju cielę, gapiące się na malowane wrota. Nie wiem do końca, jak się czułem w tamtej chwili. Zbulwersowany? Oburzony? Zaskoczony? Zdumiony? Ciężko było mi to stwierdzić.. Chociaż, z jednej strony, byłem pod podziwem. Udało jej się przechytrzyć moich czujnych ochroniarzy. Chwila. Co ona tam mamrocze pod nosem? Że są beznadziejni? Oni tylko wykonują swoją pracę, to typowe.

 - O boże! On chciał mnie zgwałcić! Zabierz go ode mnie! - Cały czas płakałam mocno wczepiając pazurki w jego ubranie. Musiałam być bardzo przekonująca.

- Ale kto.. - skierowałem wzrok na dziennikarkę. - Któryś z nich? On?

  - Ten pajac nieznający depilacji rąk! - zaczęłam się zastanawiać, czy wie, kim jestem.  

  - Masz na myśli Frederica? - obserwowałem Cię bacznie. Byłem przekonany, że coś kombinuje, jednak nie byłem pewny, czego takiego. - Co Cię tutaj sprowadza.. - walnąłem bezpośrednio.  

Ok, tego nie przemyślałam. Co mnie tu sprowadza... hmm... Musiałam szybko coś wykombinować.

- Byłam przejazdem i myślałam, że napotkam tu mojego kuzyna Kyrre'ego..

- Nie ma go. - powiedziałem sztywno.  

- Jak to go nie ma? - udałam głupią - To gdzie jest?! Przydałoby mi się jakieś nowe ubranie, nie ukrywam, że się dziwnie czuję paradując z biustem na widoku. - Kiedy wróci?  

- 18-tego października. Wtedy kończy trasę. - odparłem bezuczuciowo - A ja miałem pracować..  

Ej, nie mogłam tak po prostu zostać odprawiona. Ale co do jednego miałam rację, właściwie dwóch rzeczy. Gwiazdy to tępaki i na dodatek gbury. 

- Czemu jesteś taki oschły, hm? To nie moja wina, że masz debili na ochronę. Ale nie ma sprawy. Powiem wszystko Kygo, łącznie z tym jak potraktowałeś jego kuzynkę, której nie widział 10 lat! - wybuchnęłam mu w twarz, po czym zasłaniając się torebką, bo nic innego nie miałam, zaczęłam cofać się w stronę drzwi z uniesioną głową.  

- Niby co chcesz mu powiedzieć..? - spojrzałem na Ciebie, jednak nie doczekałem się odpowiedzi z Twojej strony, widząc że już wyszłaś. 

- Jeszcze śmiesz pytać, co?! - wybuchnęłam - Spójrz tylko jak mnie potraktował twój palant! Niech się tylko Kygo dowie, że wysłałeś jego kuzynkę na ulicę w porwanej sukience! Zobaczymy czy będziesz dalej taki bezuczuciowy! - po czym wyszłam, mając nadzieję, że trochę go to uderzyło. A zarazem mogłam mieć tylko pretensje do siebie, że nie przewidziałam tego. Conrad to palant, ale zdecydowanie ważny element mojego planu.  

Będąc nadal lekko oszołomionym i zdruzgotanym całym tym zajściem, postanowiłem, że uprzedzę Kyrre'ego o wizycie tej jakże ekscentrycznej kobiety. Dokładnie zamknąłem drzwi wejściowe i poszedłem do swojego salonu, gdzie uruchomiłem swój multimedialny sprzęt. Po paru sekundach dzwoniłem już do swojego współpracownika na Skype'ie. Kiedy po drugiej stronie uzyskałem odpowiedź, na ekranie mojego laptopa ukazała się sylwetka mojego przyjaciela... bez podkoszulka. Znowu.

◆ K.

Widząc przychodzące połączenie internetowe, bez wahania przycisnąłem przycisk zielonej słuchawki na monitorze. Na swoje nieszczęście zrobiłem to tak szybko, że nie zauważyłem, kto do mnie dzwonił. Tym kimś okazał się nie kto inny, jak Conrad. Jako, że zawsze rozmawiam przez Skype'a z kamerką (jestem do tego przyzwyczajony, jako że głównie w ten sposób utrzymuję kontakt z rodziną), Australijczyk zauważył mnie po drugiej stronie bez górnego odzienia. Moja twarz automatycznie przybrała kolor dojrzałego pomidora, a z moich ust przez mikrofon przeszły ciche szepty:

- C-conrad..? Od kiedy Ty.. Uhmm.. sorry, daj mi sekundę.

Złapałem prędko leżącą obok czarną bluzkę i przełożyłem ją sobie przez głowę.

- Wyybacz.. po prostu znajomi nigdy do mnie nie dzwonią tak bez potrzeby..

- Oj, luz. - wykrzywił wargi w półuśmiechu. -  Niech zgadnę, wybrałem zły moment? Po czy przed prysznicem?

- Eee.. po. -  wydukałem. Rany, czy on zawsze musi mi to robić? - Coś się stało.? - usiadłem przed swoim Mac'em i poprawiłem swoje brązowe włosy ruchem dłoni.

- Dobra. Spytam wprost. Czy w Twojej rodzinie jest jakaś naprawdę nachalna i wścibska dziennikarka?

- Co? O co Ci chodzi? Dziennikarka, na dodatek wścibska..? Nie.. nie kojarzę nikogo takiego. Czemu pytasz?

- Bo chodzi o to, że.. dzisiaj ktoś mnie nawiedził w apartamentowcu. Półnaga laska, coś około 20 lat.

Że co, kurna? To ja ciężko haruję na mój sukces, jeżdżę po całym świecie, a on do naszego wspólnego mieszkania sprowadza dziewczyny nawet młodsze ode mnie..? No, tak.. przecież ja go nie kręcę, eh..

- I co w związku z tym.? -  udałem obojętnego.

- Chyba nie kapujesz, co? Jej chodzi o Ciebie. Podawała się za Twoją kuzynkę. 

- Zwariowałeś.. Nie mam kuzynek.

- Więc czego ona może chcieć?

- Myślę, że sensacji.. - i w tej samej chwili usłyszałem dźwięk kolejnej przychodzącej rozmowy. Tym razem był to Dillon. - .. ej, Condzik, ja.. ja muszę kończyć. Zgadamy się może kiedy indziej, co?

- Ktoś do Ciebie dzwoni, hm? 

- Ta, Dillon. Po prostu.. mamy do omówienia jedną, bardzo istotną sprawę. Trzymaj się i pracuj na całego! - krzyknąłem, odbierając rozmowę od Francis'a.



- Hej, młody. - powiedział uśmiechnięty Amerykanin. - Więc jak? Wszystko gotowe? Masz pomysł na klip?

- Tak. - przytaknąłem. - Tajemnicza rudowłosa i nie odrywający od niej wzroku od pierwszego spojrzenia facet ...


◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇◇◆◇ ◇◆◇ ◇◆◇ 

Wybaczcie za tak długą rozbieżność między rozdziałami :D Ale nareszcie pojawił się pomysł na potoczenie dalszej fabuły w mojej głowie c: Postaram się teraz pisać częściej, ale niczego nie obiecuję c: Dziekuję wam za ciepłe przyjęcie mojej twórczości i jak zawsze, polecajcie / udostępniajcie, komentujcie, bym mogła zyskać większy rozgłos :D

Autorka. 



Firestone .◆. [Kygo&Conrad] (PERMANENTLY DEAD)Where stories live. Discover now