Nie mogłam tego zrozumieć. To stało się tak szybko. Nawet nie wiem co mu dolegało. Na nic się nie skarżył. W jednej chwili wszystko straciło sens. Był moim powodem życia. Moim jednym wsparciem. A teraz tak nagle, bez uprzedzenia odszedł.
Była godzina 3.45, a ja jeszcze nie spałam.
Cały czas płaczę, nie ma mowy o pójściu do szkoły.
Dlaczego⁉ Dlaczego świat musiał zabrać mi moje jedyne szczęście?
Sięgnęłam po żyletkę. Nie mogę tak żyć. Bez niego jestem wrakiem człowieka. Zaczęłam powoli ciąć. Chciałam wolno się wykrwawić. Nadgarstek. Udo. Kostka. Cięłam póki nie zaczęłam słabnąć. 45 cięć. Póki miałam siłę, sięgnęłam po jakiekolwiek mocne tabletki, jakie znalazłam pod ręką. Skoro On zginął w tak absurdalny, nawet irracjonalny sposób, ja też mogę. To zaczyna być coraz bardziej żałosne.
Świat zaczął dookoła wirować, pole widzenia zawężać. Czuję już koniec.
Szybko wzięłam kartkę do ręki i resztkami sił napisałam:Nie obwiniajcie się
Kocham was
:*Przed oczami staneły mi różne momenty z życia. Migały szybko jak błyskawice. Złe i dobre.
Dlaczego tak się zmieniłam i wpadłam w to gówno?
Dlaczego ten świat jest taki zepsuty?

CZYTASZ
Life is for happy people
SpiritualFikcja możliwa. No dobra. Oparte na faktach. Nie polecam, szczerze mówiąc.