10. Nie śpimy zwiedzamy!

75 11 3
                                    

Mina Lili, a raczej Lilindy mówiła, że jest przerażona, jednak bardzo szybko doszła do siebie. Przytyka palec do ust, nakazując tym samym, żebym była cicho na co kiwam głową.

- Panowie dajcie mi chwilkę. - Mówi słodkim głosem, a mi przy słowie "panowie" chce się śmiać. Na szczęście tego nie robię . Lili kiwa do mnie ręką nakazując mi płynąć za sobą. Gdy już jestem przy niej łapię mnie za rękę, przyciska coś na ścianie, która zaraz po tym rozsuwa się ukazując małe pomieszczenie do którego zostaję wepchnięta. W między czasie jeszcze Lili wyszeptała mi:

- Choćby nie wiem co się działo masz być cicho.

I drzwi się zamykają. A tu nic nie ma, jest ciemno tylko dochodzą mnie z zewnątrz ciche głosy rozmowy, która nie jest zbyt miła.

- Możesz nam z łaski swojej powiedzieć gdzie ukryłaś sztylet? - pyta za pewne jakiś strażnik o bardzo dziwnym, ostrym głosie.

- Nie mam pojęcia o jaki sztylet Ci chodzi Ter - spokojnie odpowiada Lili. Ludzie ja już bym dawno straciła tam przytomność.

- Nie udawaj, ze nie wiesz - odezwał się jakiś drugi głos.

- Bądźmy szczerzy, byłaś najlepszą przyjaciółką, tam tej głupiej syreny, która myślała, że my się o niej nic nie dowiemy. - Jak on może mówić tak o mojej matce. Rozszarpała bym go na strzępy, ale co? Nie mogę przez te głupie kraty.

- No co z tego, że byłam jej przyjaciółką, to zbrodnia? - zapytała ironicznie, Lili.

- Nie, absolutnie, że nie. Ale nie zmienia to faktu, że wiesz o tej jednej sprawie za której sprawą Rostell nie może spać nocami. Prawda? - Mówił jakiś gburowaty strażnik.

- No możliwe, ale nie do końca wiem o co tak naprawdę wam chodzi. - Stwierdziła Lili.

- Na Neptuna! - Wykrzyczał ten pierwszy. - Powiedz nam czy to prawda, że Pile i Litton mieli dziecko i, że ono jest prawdziwym dziedzicem!

- Tak to wszystko prawda!!! - Krzyknęła, wściekła Lili. Miała ich już dosyć.

Lili co ty do jasnej cholery robisz. Przecież, oni mnie odkryją, a ja nie jestem jeszcze wystarczająco silna.

- No i dziękujemy, za miłą rozmowę Lilie - powiedział w końcu jeden z nich.

- Polecam się na przyszłość - odpowiedziała sarkastycznie Li. I zatrzasnęła za nimi drzwi. Tak mocno, że aż się wzdrygnęłam usłyszałam jak mechanizm drzwi, które oddzielały mnie od normalnego świata został uruchomiony. I w końcu mogłam odetchnąć świeżym powietrzem. Dzięki Ci .

- Nareszcie, myślałam, ze już nigdy mnie stąd nie wypuścisz. - powiedziałam.

- Nie, no co ty, aż taka straszna to nie jestem. - Ze śmiechem, powiedziała moja towarzyszka.

Nagle przypominało mi się, że miałam ją o coś zapytać.

- Co takiego rano miałaś mi powiedzieć? - Zapytałam się jej, bo przecież miała mi powiedzieć, ale przeszkodzili nam ci strażnicy.

- Bo wiesz kochanie, postanowiłam zapisać cię do szkoły dla syren. Zaczynasz od jutra.

- Że kurczę, co??? - Nie tylko nie to! Ja przecież nienawidzę szkoły.

- Musisz znać nasze zwyczaje, wiedzieć o naszych krainach, rządach. Znać prawo jakie tu panuje. Inaczej wszyscy zorientują się, że nie jesteś stąd, a wtedy już nie będzie tak fajnie.

O kurczę nie pomyślałam o tym, że muszę zacząć wtapiać się w tłum.

- Nie myśl już tak intensywnie, pójdziemy na zakupy, żebyś nie odstawała od reszty. O i do fryzjera tutaj prawie każdy ma kolorowe włosy, nie chcesz się wyróżniać, aż tak uwierz mi. Co tak stoisz? Już zbieramy się. - I już kierowała się w kierunku drzwi, zgarniając tylko ze stolika ustanowionego przy drzwiach, torebkę. Nie mając wyjścia, popłynęłam za nią.

W nocy kiedy tu dotarłam było cicho i spokojnie, tak więc kiedy tylko opuściłam dom i zastałam wszędzie syreny, którzy rozmawiali ze sobą doznałam lekkiego szoku. Było naprawdę gwarno. Cały czas podążałam za Lili, która od czasu do czasu rzucała komuś krótkie "cześć", albo "witam". Nagle odezwała się do mnie.

- Najpierw fryzjer, a potem zakupy.

Oglądałam wszystko z uwagą. Miasto to było naprawdę piękne, wszędzie wokół nas pływały najróżniejsze rybki. Koralowce, i inne rośliny morskie otaczały nas z różnych stron. Kiedy tak się przyglądałam w oddali dostrzegłam duży zamek. Był naprawdę wielki, górował nad wszystkimi budynkami w tym mieście. Lili spostrzegła się, że przyglądam się temu budynkowi i odezwała się do mnie.

- Jeszcze sobie trochę poczekasz, zanim tam zamieszkasz.

- Ja tam nie zamieszkam, Lili, - powiedziałam. - Nie nadaję się do tego kompletnie, przecież dobrze wiesz, że nie dam rady, odszyfrować tych wskazówek.

- Nie przejmuj się tym, razem damy radę, zobaczysz. - rzekła.

Znalazłyśmy się po fioletowym, owalnym budynkiem. Nie było żadnego szyldu informującego, że jest tu fryzjer, ale najwidoczniej oni mają trochę inaczej z tym. Weszłyśmy do środka, w centrum dużego, przestronnego pomieszczenia, znajdowała się ośmiornica. Gdy tylko nas zobaczyła, piskliwym głosem rozdarła się na całe pomieszczenie.

- Lili, kochanieńka, co cię tu sprowadza razem z towarzyszką, - puściła do mnie oko, a ja się roześmiałam, bo było to troszeczkę dziwne. - Czyżbyś zamierzała zmienić fryzurę?? - Zapytała się jej.

- Haha bardzo śmieszne Tite. Nie zamierzam jeszcze tego robić, puki co podoba mi się, ale ta młoda syrenka.- Powiedziała wskazując na mnie. - Potrzebuje twojej pomocy, musi się wpasować - drugą część tego zdania powiedziała ciszej i śmiejąc się lekko.

- LIli!! - Krzyknęłam.

- Oj Any, nie gniewaj się. - Mówiła dalej się śmiejąc.

- Nie przeginaj kochana - powiedziała rozbawiona Tite.
- Wskakuj na krzesło i od razu się za ciebie zabieram.

Nie było sensu się kłócić więc zrobiłam tak jak mi kazano. Bardzo szybko uwinęła się z moimi włosami i w końcu mogłam zobaczyć efekt jej prac. Byłam zdumiona miałam normalne blond włosy, ale teraz zostały przeplecione barwnymi pasemkami w kolorze różu i niebieskiego. Nie powiem wyglądałam bardzo ładnie.

- Och dziękuję Tite, wyszło ci prześlicznie. - Powiedziałam i się do niej przytuliłam, mogło to być trochę dziwne, ale nie, aż takie obrzydliwe jak się niektórym mogło wydawać.

- Choć idziemy już, - powiedziała Lili, płacąc Tite. - Czekają na nas jeszcze zakupy - dorzociła.

W krotce udałyśmy się do podwodnego centrum handlowego, w którym Lili kupiła mi mnóstwo dziwnych rzeczy. Rzekomo wszystkie miały mi się przydać. Obie padnięte wróciłyśmy do domu.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak więc publikuję ten rozdział. Czy ktoś to jeszcze czyta? Jak tak to komentarze i gwiazdki mile widziane. :) Może w sobotę zrobię jakiś maraton, o ile ktoś chce. :/


*Przepraszam za błędy.




Morska opowieśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz