Rozdział 1

510 25 4
                                    

-Nowy rok, jak miło...Już drugi rok z tymi debilami...-od razu wpadło mi do głowy, gdy sięgnęłam wyłączyć budzik. Miałam już wstawać, ale przerwało mi moje długie ziewnięcie. Postanowiłam, że chwileczkę jeszcze poleżę. Tylko chwilkę, przecież do szkoły na dziewiątą, a jest dopiero 7:45. Wyjęłam telefon spod poduszki i weszłam na facebooka. Nie, że jestem uzależniona, ale nie mam co robić...

Oczywiście całą strona główna jest zawalona zdjęciami laluń, o perfekcyjnym ciele, z kilogramem tapety i całym srylionem buziek, serduszek, całusów i takich innych... Rzygam tym, ugh. Może nie mam figury jak jakaś modelka z Victoria's secret, ale nie mam brzuszka. Jem co chcę i ubieram się w co chcę, a nie jakieś minówy do połowy tyłka, ludzie, ten świat schodzi na psy...

Dobra, dość użalanie się, to i tak nic nie zmieni...Teraz czas na odwieczny problem. Co mam na siebie włożyć? Na pewno biała koszula. Ale co dalej? Muszę zrezygnować ze spodni, nasza dyrektorka nie toleruje spodni na uroczystościach. Chyba, że chłopcy.

Ja to chyba jestem jakaś nieszczęśliwa. Okazało się, że jedyna dobra spódnica jest właśnie niedobra, a koszula ma taką plamę na środku, że szkoda gadać... Czemu?

-Kamilaaa!-usłyszałam jak mama mnie woła.

-Nie mogę, nie mam się w co ubrać!

-Wiem, choć!-Hę? O co jej chodzi?

Schodząc po schodach doszedł mnie zapach tostów!

-W co ja mam się ubra...-nie dokończyłam, bo mama wskazała na torbę stojącą na krzesełku. W niej była śnieżnobiała, koronkowa sukienka! (jpg na górze)

-Mamo, dziękuję!-rzuciłam się do przytulenia jej.

-Wiem, że nie wielbisz szkoły, więc chciałam Ci to jakoś umilić. Tosty są na stole, ja wychodzę do pracy, pa córciu! Obudź Tatę, on się zajmie Susan!

-Jasne mamo, pa!

***

Ze słuchawkami na uszach weszłam do szkoły, skierowałam się do szatni. Szłam w kierunku sali, ale zapomniałam o tacie i Susan! Szybko wykręciłam numer do ojca i powiadomiłam go o siostrze. Niestety wpadłam na jakiegoś kolesia. Super, historia jak z jakiejś książki. Teraz, gdy na niego spojrzę powali mnie wyglądem, uśmiechem i zakochanie. Bum, bum jak w filmie.

Myliłam się.

-Przepraszam, moja wina, dzwoniłam do ta... dzwoniłam i się zamyśliłam...-próbowałam wyjaśnić. Może on nie należy do brzydkich. Nieeeee, on jest strasznie przystojny...Ale jego wzrok... Strasznie nieobecny, wygląda na ciągle zamyślonego. Tylko na chwilę się na mnie spojrzał...

-Nic się nie stało. -o, wow, wysilił się. Teraz wygląda, jakby czegoś szukał. Nerwowo się rozgląda, ale ciągle nieobecnym wzrokiem.

-Pomóc ci w czymś?-zapytałam nieśmiało.

-Gdzie...Gdzie jest sala gimnastyczna?-Tak, sala gimnastyczna. Niby szkołą muzyczna, ale są tu te najbardziej potrzebne przedmioty.

-Chodź za mną, ja też teraz idę-uśmiechnęłam się. On też, tylko jakoś tak blado i mniej.

-Gdy tak szliśmy powolnym krokiem przystanęłam na chwilę i wyciągnęłam rękę.

-Kamila jestem-ponownie się uśmiechnęłam.

-Charlie-uścisnął moją dłoń z uśmiechem takim jak poprzednio...


I love you more than the air/Charlie PuthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz