Rozdział 9- Prościutko na zielonookim

228 14 5
                                    

*2 tygodnie później*

Stoję przed lusterkiem i zastanawiam się, jak dokończyć makijaż. Mam czarną, koronkową sukienkę, dość luźną, baletki tego samego koloru, bo nie cierpię chodzić w szpilkach, a włosy mam lekko pofalowane. Nieduża torebka na najpotrzebniejsze rzeczy. Tak się sobie przyglądając uznałam, że na rzęsy nałożę zwykły, czarny, tusz, powieki też na ciemno, a usta na jakiś matowy.
Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Ale teraz nasuwa się jedno pytanie: gdzie idę? Otóż Trudy wyprawia urodziny. Zaprosiła całą naszą podwójną klasę. Tak ogólnie nic do niej nie mam, oprócz tego, że czasami zachowuję się bardziej tępo niż jest. Ale pomijając to, idę tam z Arthurem, zaraz ma po mnie przyjść. Właśnie, która godzina? Spojrzałam na zegarek na ręku.
-Siódma pięćdziesiąt jeden-szepnęłam do siebie.- Siódma pięćdzieśiąt jeden!-powtórzyłam zdenerwowana. Mamy być tam o ósmej...-Arthur, zaraz się spóźnimy-pomyślałam psikając się perfumami. Chwyciłam moją torebkę i tą z prezentem i już miałam dzwonić do chłopaka, ale uprzedził mnie dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć i razem z chłopakiem poszliśmy na imprezę.
Ciekawi mnie jedno.  Czy przyjdzie Charlie... Ostatnio zaczęliśmy się bardziej przyjaźnić. I pani nie pozwoliła się przesiadać, więc ciągle siedzę z nim... Ogólnie nasza przyjaźń jest dosyć dziwna. Mniejsza.

***

Po wręczeniu prezentu i złożeniu życzeń, gdy wszyscy już przyszli (odziwo Puth też), jubilatka postanowiła wymyślić jakąś grę. W tym samym czasie do Arthura zadzwonił telefon. Okazało się, że musi iść i za najwyżej dwie godziny wróci. Pocałowałam go w policzek na pożegnanie i wróciłam do grupki. Podeszłam do Charliego zapytać, co robimy. Okazało się, że bawimy się w chowanego.
-Kto szuka?!-krzyknęła Trudy. Ktoś tam odkrzyknął. Wszyscy się rozbiegli,a ja stanęłam w miejscu i zaczęłam się śmiać. Chowany? Nie jesteśmy przypadkiem za duzi na to? Zobaczyłam kątem oka, że Charlie się na mnie patrzy i też śmieje. Wbrew pozorom, to rzadki widok. Ale uśmiech ma cholernie ładny.
-Kamila, masz chłopaka!-krzyknął głos w mojej głowie. Ale bez przesady, serio jego uśmiech jest cudny, ugh.
-Kamila, pomożesz mi się ukryć?-zapytał,gdy się ogranęłam.-Nigdy tu nie byłem...
-Ja byłam tylko raz, ale mam pomysł-chwyciłam go za rękę i pobiegliśmy na strych. Włączył latarkę w  telefonie.-Dobra, to koniec mojego pomysłu zaśmiałam się i zaczęliśmy się rozglądać.
-Szafa!-wpadł na pomysł.-Chodź do szafy!
-Oboje?
-No, a wymyślisz coś innego? Zaraz będą szukać. Chodź, to tylko zabawa-otworzył drzwi i razem tam weszliśmy.

***

Nie mogą nas znaleźć. Mamy coraz mniej miejsca...
-Może wyjdziemy? Coś czuję, że cię za bardzo przyciskam...
-Nie, spokojnie-jednak chciałam się lekko przekręcić. Lecz nie poszło tak dobrze. Zrobiłam tak, że wylądowałam równiutko, prościutko na zielonookim. Nagle usłyszeliśmy coraz głośniejsze odgłosy chodzenia.
-Nie ruszaj się-szepnął prawie bezgłośnie. W tej ciszy słyszeliśmy tylko głośne bicia naszych serc. Zagłuszyła ją para, która szuka. Teraz czuliśmy nasze oddechy na szyjach. Nasze twarze dzieli niewielka odległość. Leżę na nim.

- - -

471 słów. Rozdział taki sobie. Ale następny będzie długi, obiecuję.
Miłego dnia,  K.P ♡

I love you more than the air/Charlie PuthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz