V cz. 2

6 3 1
                                        

- Ehh... w tym domu już nic mi nie wolno! - oburzyła się Chie.

Shiba postawił na stole dwie szklanki z wodą.

- Nie... to nie tak, po prostu mama ma bardzo ważne sprawy i od każdego najmniejszego szczegółu zależy jej kariera...

Obserwowałam rozmowę z lekkim zaciekawieniem.

- Pfft... nie może wziąć urlopu?

- Ona ma teraz dużo projektów na głowie. Musi nad wszystkim zapanować w spokoju.

- Co to za spokój, jeśli nie można go spędzić z rodziną?

- Jak długo będziesz ciągła tą sprawę? - zapytał zniecierpliwiony.

- Już! Nie mam ochoty teraz o tym gadać. - zaraz później zadzwonił telefon.

Shiba spojrzał na mnie nie zwracając uwagi na rozmawiającą przez komórkę Chie.

- Chodź - zaproponował. Weszłam za nim po szerokich schodach prowadzących na piętro, po czym szliśmy przez dłuuuugi korytarz pełen drzwi. Weszliśmy do jednego z pokoi. Nie wyglądał na jeden z najbogatszych pokoi na świecie... był normalny.

- To twój pokój? - zapytałam niepewnie.

- T-Tak...

- Czemu nie powiedziałeś Chie, że nie chodzisz do szkoły?

- Bo tak, zawiódłbym ją strasznie. Poza tym ona też pochodzi z bogatej rodziny. Muszę jej pomagać, jest moją jedyną przyjaciółką.

- W taki sposób jej nie pomożesz! - zaprotestowałam.

- A co mam zrobić? Powiedzieć jej i żeby nie dała mi spokoju?!

- Tak, tak powinieneś zrobić!!

- Ona się załamie, nie rozumiesz?!?

- A-Ale!!!

Shiba złapał mnie za ramiona i spojrzał prosto w oczy.

- To moja decyzja i nie masz na to wpływu. - powiedział spokojnie.

Uspokoiłam się trochę, ale nadal nie mogę zrozumieć myśli, że nie mogę zmienić biegu wydarzeń na lepsze.

- Ty po prostu nigdy nie widziałaś jak ktoś kogoś okłamuje? - uśmiechnął się lekko.

- M-Mhm...

- Często nie mamy wpływu na takie rzeczy, ale musimy się z tym pogodzić.

- Tylko, że gdybym zareagowała, to lepsze rzeczy bym mogła sprawić!

- Nieprawda... wtedy uratowałaś mnie, tak? Jak myślisz, co by się stało, gdyby policja mnie złapała?

- Poszedłbyś do poprawczaka czy coś takiego...

- No, a tak to oddałem tamtej pani portfel. Zrobiłaś o wiele lepiej.

- N-Naprawdę?

- Tak, oddałem jej też dokumenty i pieniądze.

- Oddałeś?!

- Taaak... - przewrócił oczami. - Ile razy mam ci mówić?

Nagle usłyszeliśmy jakieś szepty typu: No dalej! Weź ją pocałuj!

- CHIEKO!!! - wrzasnął spalony na twarzy Shiba.

- Ojć! Usłyszeli mnie! - zza drzwi wyjrzała kobieta o podejrzanym uśmiechu.

- C-Chie?!? - też nie mogłam uwierzyć, że naprawdę nas shippuje!

- Ojeej... no, ale czemu nie moglibyście się chociaż raz pocałować?

- NIGDY W ŻYCIU!!!! - warknął Shiba.

Milczałam, bo gdybym nie miała wyboru, to z konieczności zrobiłabym to. A-ALE T-TYLKO Z K-KONIECZNOŚCI!!!

- Ahh... nawet nie wiecie jaka jestem zła! Tak bardzo do siebie pasujecie, a mi wy co tu odwalacie?! - oburzyła się Chie.

- No już... może kiedyś upatrzysz sobie lepszą parę od nas... LEPSZĄ OD NAS... - próbował uspokoić ją Shiba.

- Ale nie wiecie jak to jest, jak wasza ulubiona para w ogóle się nie całują gdy jest idealny moment!

(W tym momencie Chie i autorka pozdrawiają ze współczuciem osoby, które były obserwatorami takich sytuacji.)

- Ale... - tłumaczyła się.

- No dobrze. - westchnął Shiba. Zaraz, do czego on zmierza?!?

- J-Jakie "no dobrze"?! - zdziwiła się Chie, najwyraźniej nie spodziewała się takiej reakcji.

Shiba przyłożył rękę na swoich ustach, po czym zrobił parę małych kółek w powietrzu, aż zbliżył ją do moich ust.

Cała spaliłam się na czerwono. Nie wiedziałam, że to o taki pocałunek chodzi!!!!

- Awwww~~♥ To było takie śłoodkie~~~♥ - zachwyciła się.

Później graliśmy sobie w karty. (Wymyślcie dowolną grę karcianą) Ale to Chie wygrywała co chwilę.

Gdy zbliżał się wieczór, postanowiłam, że wrócę do domu. Przy okazji Shiba mnie odprowadził.

- Ej, Chie mówiła, że nie może mieć dzieci czy coś, nie?

- Hm? Aa... nie, to nie o to chodzi. Po prostu nie może znaleźć chłopaka, bo żaden z nią nie wytrzymuje.

- Na jak długo zostaje u ciebie?

- Pfft... miała zostać na tydzień, ale teraz nie miałem okazji jej zapytać.

Doszliśmy pod mój dom. Pożegnałam się z Shibą i weszłam do budynku.

- Miyuri!!! Co to ma znaczyć za wracanie do domu wieczorem?! Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam!!! - wrzasnęła mama.

- Ale mówiłam, że wrócę o tej godzinie!

- Co to był za kolega? Ty przecież nie masz przyjaciół! (real_life ;-;) - wtrącił się,tata.

- P-Poznałam go w szkole!

- I od razu idziesz do jego domu?!? - buchnęła mama.

- J-JA GO ZNAM JUŻ OD PRAWIE MIESIĄCA!!! - wrzasnęłam i pobiegłam do pokoju.

Wspominałam chyba już, że nie lubię hałasu?










Deszcz ze ŚniegiemWhere stories live. Discover now