"If you say this, you will feel better." (XI)

19 3 1
                                    

Jeśli dialogi są zapisane kursywą = bohaterowie mówią po angielsku
Dialogi napisane normalnie = bohaterowie/ bohater mówią/ mówi po polsku

Odprowadziłem Katie i wracałem już do domu. W oddali zobaczyłem dziewczynę. Słabo wyglądała. Osunęła się po siatce, która grodziła jakiś dom od "świata zewnętrznego". Podbiegłem do niej i zobaczyłem, że to Zuza.
- Podaj rękę, pomogę ci wstać.- zaproponowałem pomoc.
- N-n-nie trzeba.- zająknąła się.- Dam radę sama.- próbowała się podnieść.
- Może jednak pomogę?- wyciągnąłem rękę, a ona się od niej odsunęła i wstała.- Lepiej będzie jak cię odprowadzę.- powiedziałem. Pokiwała tylko głową na "nie" i przyspieszyła kroku.- Czekaj. Co jak ci się coś jeszcze stanie.- dogoniłem ją. Nic nie mówiła.- Dlaczego nie mówisz? Boisz się czegoś?- dalej nie otrzymywałem odpowiedzi.- Mnie nie musisz się bać. Nie zrobię ci krzywdy.- zatrzymała się przy swoim domu i siadła na schodkach, prowadzących do niego.- Czemu nie wchodzisz?- popatrzyła się na mnie i o dziwo odpowiedziała.
- Chcę się przewietrzyć.
- To idź się przejść.- uśmiechnąłem się. Przeraziła się tym co powiedziałem i znów zaprzeczyła ruchem głowy. Siadłem obok niej, a ona odsunęła się ode mnie.- Słuchaj, ja wiem, że coś się stało, ale na pewno nic ci nie zrobię, obiecuję.- przysunąłem się. Tym razem nie ruszyła się.- Wiem. Boisz się i potrzebujesz wsparcia. Kiedy tylko będziesz chciała porozmawiać to przyjdź do mnie. Okej?- objąłem ją ramieniem. Nie uciekła. Chyba mi... zaufała?

Czułem od niej ciepło, ciepło, które było uspokajające i mówiące, że wszystko jest dobrze. Mógłbym tak z nią siedzieć godzinami.

- Ja muszę iść.- powiedziała nieśmiało i poszła.
- Do jutra.- oznajmiłem z lekkim uśmiechem, na co ona delikatnie uniosła swoje kąciki. Zniknęła w odmętach swojego mieszkania.

**ZUZA**
Weszłam do domu i zaczęłam się pakować. Jadę na wycieczkę do Polski z Kate i jeszcze z jakimiś licealistami. Super skład, nie, nie to wcale nie jest ironia.
Postawiłam torbę na ziemię i sama siadłam na parapet. Odsłoniłam rolety i ujrzałam Charliego, idealnie naprzeciwko mnie. Przyglądałam się mu... nie wiem dlaczego. Chyba to zauważył.
Otworzył okno i zaczął śpiewać jakąś piosenkę, tak mi się przynajmniej zdaję, bo miałam zamknięte okno i nic nie słyszałam.
Ciągle się wygłupiał. Myślę, że próbował sprawić, abym się uśmiechnęła.
Oparłam głowę o szybę i zasnęłam.

Wstałam po 19. Chłopak dalej siedział na parapecie. Zasłoniłam okno i poszłam się wykąpać.
To było ciężkie. Każdy dotyk mnie bolał, a musiałam to wszystko zmyć z siebie.
Siadłam na łóżko i myślałam... myślałam o niczym.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Kto to?
- Chloe. Otworzysz mi?- Nie chciałam jej wpuszczać, bo zobaczyłaby wszystkie rany.
- Po co?
- Chciałam tylko porozmawiać.
- Przepraszam. Chcę iść spać. Pogadamy przy śniadaniu.
- No dobrze. Dobranoc.

Następnego ranka obudziłam się o 6:30. Nałożyłam spodnie w pionowe pasy i sweterek, aby zakryć siniaki na obojczykach oraz opuchliznę na szyi, spowodowanej wbiciem mi jakiejś strzykawki przyodziałam duży szal w czerwoną kratę. Na nogach znajdowały się czarne tenisówki.

Maybe you say me, WHAT HAPPENS?| BaMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz