Chapter Two

319 23 2
                                    

Mia obudziła się w środku nocy. Przespała prawie cały dzień. Była wykończona. Bolały ją mięśnie i głowa. Zegarek wskazywał godzinę 1.
Wyszła z pokoju i pokierowała się do kuchni. Przechodząc obok pokoju Toma westchnęła tylko, słysząc odgłosy. Weszła do kuchni i otworzyła lodówkę. Pusto. Świetnie, pomyślała.
Usiadła znudzona na stołku barowym przy blacie i oparła się łokciami. Spała tak długo, a teraz nie miała co robić. Tom był zajęty.
Spojrzała w stronę schodów. Pobiegła na górę, trzymając się dłonią mocno drewnianej poręczy. Na pierwszym piętrze znajdowała się łazienka i jeszcze jakiś pokój. Pewnie drugi pokój Toma. Weszła do łazienki i odkręciła wannę.
W międzyczasie Tom ubrał na siebie spodenki i wyszedł z pokoju. Kelly, bo tak miała na imię nowo poznana latynoska dziewczyna, spała już w jego łóżku po wszystkim. Domyślał się, że Mia mogła o nim źle pomyśleć. No w końcu to raczej by żadna dziewczyna nie podniecała się wiedząc, że zaciąga on prawie każdą do łóżka. No, może nie każdą.
Wszedł do pokoju Mii. Pusto.
Poszedł do kuchni. To samo.
Usłyszał hałas z łazienki. Wbiegł po schodach i otworzył drzwi.
Mia, stojąca przy drzwiach w samym ręczniku, spiorunowała go wzrokiem, a jej twarz oblały rumieńce. Złapała ręcznik mocno, by mieć pewność, że się z niej nie zsunie.
Tom przeleciał ją wzrokiem i uśmiechnął się niepewnie. Skóra Mii była jeszcze wilgotna i błyszcząca. Jej jasna cera kontrastowała się z czerwonymi policzkami. Mokre czarne włosy układały jej się falami i kładły się na jej smukłych ramionach.
Zawstydzona cofnęła się do tyłu w głąb łazienki, a Tom zagryzł dolną wargę.
- Oh.. Przepraszam. - wydusił z siebie w końcu, przestając wpatrując się w nią.
- I tak wychodzę. - unikając jego spojrzenia wyminęła go w drzwiach i zbiegła po schodach, zostawiając go zakłopotanego.
Tom już parę razy miał takie sytuacje, ale zawsze kończyły się sexem. Ta sytuacja była wyjątkowo krępująca. W końcu Mia nie była jak te wszystkie. Ona była niedoszłą samobójczynią. Nie mógł jej traktować jak tamte wszystkie. Miała depresję, a on śmiało mógł stwierdzić, że nawet gdyby próbował to odrzucałaby jego zaloty. Musiał na początku zdobyć jej zachowanie. On sam nie wiedział jak z nią rozmawiać. Uratował ją, ale nadal nie miał jej zaufania. Narazie traktował ją jak przyjaciółkę, chociaż takie określenie niezbyt pasowało.
Jak można było nazwać relację Toma i Mii? Współlokatorzy to chyba najbardziej pasujące. Bo przecież Narazie była wspołlokatorką.
Chciał z nią teraz tylko pogadać, a sprowokował stresującą sytuację. A myślał, że zna się na rozmowach z kobietami. Bill na pewno potrafiłby pogadać z nią.
Bill... Pierwszy raz od dłuższego czasu pomyślał o swoim bracie. Nadal nie mógł się pogodzić z faktem, że jego własny brat wyrzucił go z domu. Skutkowało to rozpadem ich zespołu. Właśnie. Zapomniał wspomnieć o tym Mii. Zresztą, nie musiała tego wiedzieć. Nie teraz. On nie wie o niej za wiele, więc ona o nim też narazie nie musi.
Zszedł po schodach i usiadł w salonie na kanapie. Włączył telewizję. Na stoliku do kawy leżał jego nowy iPhone. 4 nieodebrane połączenia od Marry. Zawsze tak było. Dziewczyny, które miał na jedną noc potem przez jakiś czas z wielką nadzieją dzwoniły. Ale on nie mógł tak. Jak to sam mówił - kochał wszystkie kobiety na świecie. Nie mógł być z jedną.

Nazajutrz Tom obudził się na kanapie. Kelly już nie było, a Mia siedziała sama w kuchni jedząc śniadanie. Usiadł z nią przy stole i spojrzał.
- Dziś wybieramy się do centrum handlowego. - stwierdził z przekonaniem, a ona uniosła wzrok znad talerza.
- W sensie kto?
- W sensie my. - wzruszył ramionami obojętnie, a na jej twarzy pojawił się kwaśny grymas.
- Ciekawe na co ja. - mruknęła od niechcenia i dopiła końcówkę zielonej herbaty.
- Pomyślmy. Może dlatego, że potrzebujesz nowych ubrań, telefonu i parę na pewno potrzebnych ci rzeczy?
- Ta.. - westchnęła cicho i włożyła talerze do zmywarki. Jakoś nie bardzo ciągnęło ją do centrum ani między ludzi. Była aspołeczna. Nawet przebywanie z Tomem nie było dla niej przyjemnością. No ale... On ją w końcu uratował.
Nie ufała mu. Bała się ufać ludziom. Nawet jemu. Przecież mógł być jakimś psychopatą.
Po południu była już gotowa. Cholernie dziwnie czuła się w koszulce Toma i swoich jedynych spodniach, ale mus to mus. Mia usiadła obok chłopaka w jego czerwonym Ferrari. Nie miała najmniejszej ochoty nigdzie jechać. Najchętniej zostałaby w domu. Nie. Najchętniej by się zabiła. Życie ją przytlaczało. Miała dość ludzi. Miała dość siebie. Miała dość wszystkiego. Czy na tym swiecie istniała chociaż jedna osoba dla której mogłaby tu zostać?
Nagle jadąc przez miasto ujrzała przy jakimś starym, zapuszczonym budynku swojego brata Jordana. Stał tam z jakimś napakowanym mężczyzną w skórzanej kamizelce i e długich włosach. Martwiła się o niego. To chyba on był jedyną osobą na tym świecie dla której powinna zostać.
Ku jej zdziwieniu Tom zatrzymał się po drugiej stronie. Nim się zorientowała już stał przy niej i pomagał jej wysiąść.
- Jestem niedoszłą samobojczynią, a nie inwalidką. - uśmiechnęła się delikatnie. To było miłe. Nigdy chłopak nie pomagał jej w tak zwyczajnych sprawach.
Nagle poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Jordan wręcz przewiercał ją i Toma wzrokiem. Chłopak złapał ją mocno za łokieć i wprowadził do sklepu. Może to i nawet lepiej. Jakoś nie uśmiechało jej się rozmawiać z bratem teraz. Czy ona w ogóle chciała z nim rozmawiać? Co prawda martwiła się o niego, ale on nadal był Jordanem. Był tym podłym chłopakiem, które bali się wszyscy nawet ona sama, który przyjaźnił się z facetami z gangu motocyklowego. Nie chciała mu się teraz narażać, a co gorsza - sprawiać Tomowi problemu.
- Okej. Mówię z mostu, że nienawidzę chodzenia po babskich sklepach. Mimo wszystko przeboleję to, ale nie licz, że będę Ci doradzał, która kiecka lepiej na tobie leży. Najlepiej to by było, jakbym to ja na tobie leżał. - poruszał figlarnie brwiami, za co dostał kuksańca w ramię.
Mia weszła do pierwszego sklepu. Zatopiła się między ubraniami, a Tom został przy wyjściu patrząc w telefon.
Wybrała parę zwyczajnych koszulek, spodnie i dwie pary spodenek. Podeszła do Toma.
- Tylko tyle? - zdziwił się. - Gdybym zabrał na zakupy przeciętną łaskę, wykupilaby za moje pieniądze całe centrum.
- Nie jestem przeciętna. - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Wybierz jakąś sukienkę. Chciałbym cię przedstawić Hansowi. Poszlibyśmy do jakiegoś Clubu. - podsunął, przeglądając sukienki wiszące na wieszakach. Wyjął jedną i przyłożył do Mii. - Może ta?
Dziewczyna wzięła od niego czerwoną cekinową sukienkę mini i skrzywiła się. Ledwo co zaslaniała jej uda. Miała duży dekolt w serek i długie rękawy. Do tego była tak obcisła.

Mimo wszystko to chłopak jej doradzał. Z tego co się orientowała to raczej znał się na takich sprawach. Albo przynajmniej tak jej się wydawało. Niechętnie wzięła sukienkę, a on podszedł do kasy.
Gdy już miała się kierować do samochodu złapał ją za ramię.
- Hej! Idziemy po telefon. - uśmiechnął się szeroko, a jego kolczyk blysnął w świetle słońca. Weszli do jakiegoś sklepu z telefonami. Tom wybrał pierwszy lepszy, bo podejrzewał, że znawcą telefonów nie jest. Zapłacił i wyszedł z salonu telefonów, zastając dziewczynę na ławce. Siedziała i patrzyła pusto w jakieś miejsce.
Usiadł obok niej i spojrzał zdziwiony.
- Co jest?
- Nic. - powiedziała tylko, odwracając wzrok.
- Przecież widzę. - jęknął cicho. Kobiety takie są. Coś je gnębi, ale to facet ma się domyśleć.
- Martwię się o Jordana. - westchnęła. Nagle podszedł do nich wysoki, wytatułowany chłopak.

______
Miałam dodać ten rozdział wczoraj, ale nie mogłam. Przepraszam. Whatever.
Jutro dodam następny.

ZabawkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz