-Newt, nie mogę...
-Zrób to pikolony tchórzu! -Newt wrzeszczał przyciskając sobie pistolet do głowy.
-Newt...
-ZABIJ MNIE! -i nagle oczy Newta oprzytomniały, jakby na ostatnią chwilę był znowu dawnym a sobą, a jego głos złagodniał. - Proszę, Tommy. Proszę.
Z sercem opadającym w czarną otchłań Thomas pociągną za spus-
Zaraz? CO?! Ja mam zabić swojego najlepszego przyjaciela? Po tym wszystkim?! Prędzej wynajdziemy lek niż ja go zabiję osobiście! -pomyślał Thomas.
Szybko podjął decyzję. Pistolet został odrzucony na pięć metrów. Newt został brutalnie odepchnięty, a Thomas skoczył na nogi. Jedyne na co się zdał to szepnięcie cichego "Przepraszam, że nie potrafię zabić najważniejszej osoby w moim życiu". W następnej chwili siedział obok kierowcy w zabunkrowanym samochodzie i ostatnią rzeczą jaką zobaczył, był oszalały blondyn, który patrzył na niego z najsmutniejszą i najbardziej zapłakaną twarzą jaką Thomas widział. Zapadł w niespokojny sen.
***
Pani Avo, mogę szczypce? -kilkadziesiąt osób pochylało się nad wpół obudzonym chłopakiem. -Dziękuję. - coś dotknęło jego...głowy. Nie to nie była głowa. To coś innego. MÓZG.
Thomas wszystko sobie skojarzył. DRESZCZ jest dobry. Jego sprzymierzeńcy byli z DRESZCZ-em. A może to kolejna Zmienna? Nie. Na pewno nie. Ostatni składnik lekarstwa na Pożogę. Coś przez co trzeba było prawdopodobnie zapłacić życiem. Jego mózg. DRESZCZ jest dobry.
Nagle poczuł ból rozrywający go na kawałki. Wrzasną przeraźliwym głosem. NIECH TO SIĘ SKOŃCZY! - krzyczała jego podświadomość.
Przerażeni lekarze podali mu proszek nasenny. Ostatnia rzecz jaką usłyszał było "Obudził się. Pani Kanclerz, on miał się obudzić." Nic z tego nie zrozumiał. Na ostatnią sekundę przed wiecznym snem ujrzał w głowie swojego największego przyjaciela, blondyna z psychiką zniszczoną do końca życia.
Newt. Może jest jeszcze dla niego szansa. -pomyślał bez krztyny nadziei. - DRESZCZ jest dobry.
Moment później zasnął głębokim, bolesnym snem bez snów ani koszmarów.
CZYTASZ
The Fault in our Maze || Newtmas
Fanfiction- Tommy...? - słyszę głos. - Tommy, pomóż mi... - cholera jasna, dlaczego go słyszę?! - Newt, gdzie jesteś?! - krzyczę spanikowany biegając dookoła mieszkania. Rozglądam się na boki. - Newt! - Tommy... - rozlega się szept w mojej głowie...