Rozdział 3

955 82 133
                                    

(Newt)

Jak on mógł pomyśleć, że mu wybaczę? Jak mógł uważać, że po tym jak nie zrobił tej jednej jedynej rzeczy, o którą prosiłem właśnie jego, miałem go przytulić i się cieszyć? Jak ten pikolony zdrajca chciał udawać, że wszystko dobrze, po tym, jak dopuścił, żebym cierpiał dalej, purwa?!

Newt szedł opustoszałym już korytarzem szkolnym i wyżywał się na swoim telefonie, niszcząc obudowę. Podszedł do tablicy informacyjnej. Mieli przydzielić go do 2D. Kto wie? Może jak mu się poszczęści to trafi do klasy z Minho albo z Teresą? Sala 354. Nosz, purwa. To liceum jest na za duże...

Wdrapał się nieśpiesznie na trzecie piętro, nie zważając na, już piętnastominutowe spóźnienie na polski. Z tego co wiedział, ich wychowawczyni była polonistką i nie karała za byle co. A nawet jeśli, to co? I tak wszystko nie miało sensu. Nauka nie miała sensu. Przyjaciele nie mieli sensu. Życie nie miało sensu... I ta cholerna obudowa nie ma sensu!

Rzucił połamaną obudowę na ziemię i trochę ochłoną. Zobaczył, że stoi przed otwartymi drzwiami swojej klasy, i że wszyscy się z niego śmieją.

Super... Zrobiłem z siebie jakiegoś chorego psychicznie... Świetnie.

- Może do nas wejdziesz, Newt? - spytała życzliwie. Chłopak tylko burknął, że "zrobi dla nich ten zaszczyt" i stanął obok staruszki. - Klaso. - objęła wściekłego Newta. - Poznajcie swojego nowego kolegę. Jest to Newt... dziwne nie ma nazwiska... - podniosła brew. - Newt, jest od was troszeczkę starszy, ale musi nadrobić materiał. - uśmiechnęła się do niego promiennie. Cała klasa wybuchnęła śmiechem. - Cicho, dzieciaki. Newt, zajmij wolne miejsce obok Freddiego, proszę. - nareszcie go wypuściła z uścisku.

Czarnowłosy poczłapał ze spuszczoną, smętnie głową na wskazane miejsce.

***

(Thomas)

To moja szansa. - pomyślał Thomas, który oniemiały wpatrywał się w swojego dawnego przyjaciela od początku lekcji. Posłał przepraszające spojrzenie swojej kumpeli z ławki i wstał:

- Proszę pani, nowy mógłby usiąść ze mną. Przecież wszyscy wiemy, że Freddy i Lisa są parą. - wyszczerzył zęby, a dziewczyna posłała mu piorunujące spojrzenie i usiadła obok swojego oficjalnego chłopaka.

Newt stanął jak poparzony. Policzył do trzech w myślach i odwrócił się w stronę głosu. Thomas. Łzy smutku i tęsknoty stanęły mu w oczach, ale mur przed uczuciami, który budował od lat nie pozwolił im wypłynąć.

- Nie chcę cię widzieć na oczy, Thomas, a ty tak reagujesz? Nie zbyt jasno się wczoraj wyraziłem?- warknął, a wychowawczyni zareagowała niezbyt stosownie.

- Tomciu! Czemu od razu nie mówiłeś, że się znacie? Od razu bym was razem posadziła! - machnęła ręką na Newta. - No siadaj, kochanieńki. Tylko nie gadać mi, bo was rozsadzę! - uśmiechnęła się promiennie i zaczęła coś bazgrać na tablicy.

Newt nabrał powietrza i usiadł obok swojego "kolegi":

- Jak się do mnie słowem odezwiesz, to ukręcę ci kark, tak jak tym wszystkim denerwującym Odpornym, których spotkałem po TAMTYM wydarzeniu. - na jego twarzy pojawił się okropny grymas.

Po sekundzie dostał w twarz kartką. JA NIC NIE MÓWIĘ. - głosił bazgroł. Thomas uśmiechnął się słabo. W jego głowie kotłowało się pełno myśli. Dobra mina do złej gry. Tym się kieruj, Thomas. Odzyskasz...przyjaciela. Zapatrzył się w mgliste oczy Newta. Takie słodkie, takie urocze... Zaraz, co?! Chyba nie zakochałeś się w swoim przyjacielu, debilu?! Szczególnie, że on najchętniej by cię teraz zabił! Bił się z myślami puki nie oberwał w lewe oko papierem z zeszytu. Nie wracaj do tej myśli, Thomas - powiedział sobie w duchu.

JA TO BYM CHYBA OCZEKIWAŁ, ŻEBYŚ URZĄDZIŁ JAKIŚ FESTYN Z MOJEJ OKAZJI I NA KOLANACH BŁAGAŁ O PRZEBACZENIE. MOŻE STAŁBYŚ SIĘ DLA MNIE MNIESZYM WROGIM NIŻ DRESZCZ. - było napisane.

(Newt)

Podniósł brew i z powątpieniem pokręcił głową. Postanowił robić dobrą minę do złej gry. Może jeśli uda, że mu przeszło, to Thomas powie mu, czemu tak naprawdę nie strzelił. Powie mu cokolwiek, że przekona go do jego racji. Wątpił w to, ale dawno nie grał w taką grę z oszukiwaniem uczuć. Thomas podał mu kartkę i zaczęli ze sobą korespondować.

CZEMU TY ZAWSZE MASZ COŚ DO DORESZCZ-U? I JAKIM CUDEM NAPISAŁEŚ DO MNIE JEDNO ZDANIE, KTÓRE MNIE NIE ZRANIŁO? - Thomas.

WIESZ CO TO SARKAZM, SZTAMAKU? - Newt.

LEKCJA PIERWSZA: JUŻ NIKT NIE UŻYWA TAKIEGO JĘZYKA, SZTAMAKU. - Thomas.

A TERAZ TO CO? - Newt.

WIESZ CO TO SARKAZM? - Thomas.

NAPEWNO LEPIEJ NIŻ TY. - Newt prychnął pod nosem. - W KTÓREJ KLASIE JEST MINHO? GDZIE WY WSZYSCY MIESZKACIE?

Thomas zerknął na niego przelotnie i uśmiechnął się zawadiacko. - ODPOWIEM NA TWOJE PYTANIA I CIĘ ZAPROWADZĘ DO NASZEJ CHAŁUPY, JEŚLI DASZ SIĘ ZAPROWADZIĆ I OPROWADZIĆ PO MIEŚCIE.

Newt chciał odpisać coś w stylu: "Nie dzięki, poszukam Minho", ale zrezygnował. Dobra mina do złej gry. Zamiast tego napisał - MOGĘ IŚĆ, POD WARUNKIEM, ŻE NIE ZAPRASZASZ MNIE NA RANDKĘ, SZALEŃCU.


(Thomas)

Thomas nerwowo przełknął ślinę. DOBRA. NIE BĘDĘ ZMUSZAĆ CIĘ DO WYSIŁKÓW SEKSUALNYCH. PÓJDZIEMY PO SZKOLE, PASUJE? - napisał, w nadziej, że Newt nie pomyśli sobie, że zaprasza go na randkę. Bo tak właśnie było.

Newt zaczął coś pisać, ale zadzwonił dzwonek na przerwę, więc tylko kiwną głową, że się zgadza. Wyszli razem, knując w swoich głowach odmienne plany.

The Fault in our Maze || NewtmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz