Nie wiedziałem co robić. Stałem tak nad Mistrzem Windu i senatorem Palpatine' m. Lord Sithów przegrywał , ale wciąż wołał do mnie:
- Anakinie pomocy! Zaraz stracę siłę! Umrę, a razem ze mną twoja jedyna szansa na uratowanie twej ukochanej Padme! Wysłuchaj mnie! Pozbądź się tego Jedi! Razem zapanujemy nad Galaktyką!
- Anakin! - wołał mistrz Windu - Nie słuchaj go! Sithom nie można ufać! Nie pomoże Ci uratować Padme! Nie daj mu się zwieść!
Byłem wściekły i rozkojarzony. Nie wiedziałem kogo słuchać. Senator był bardzo przekonujący. Twierdzi, że pomoże mi uratować Padme, ale czuję w jego słowach dziwny sens. Mistrz Windu ma chyba rację. Nie powinno się ufać Sithom. Jeżeli zostanę po Jasnej Stronie może uda mi się uratować Padme.
- Nie możesz Anakinie! Pomyśl o innych! O Padme! Obi- Wanie, o wszystkich których twoja decyzja może złamać serce!
Mistrz Windu ma rację. Ciemna Strona to zło. Nie mogę zaufać Palpatinowi. Moja żona, moje dziecko... będą mnie potrzebować, a wiem że Padme nigdy by mi nie wybaczyła gdybym stał się Sithem. Stracił bym ją... jedyną osobę, która mnie kocha i rozumie. Zamachnąłem się mieczem. Już po kilku sekundach lord Sithów przestał istnieć. Nie żyje. Imperium przegrało! Pomogłem Mistrzowi Windu wstać z ziemi.
- Teraz masz moje pełne zaufanie. - powiedział - Jesteś jednym z najodważniejszych Jedi jakiego znałem. Od teraz należysz do Rady Jedi. - Gdy to powiedział kamień spadł mi z serca. - Czy Padme...
- Padme! No właśnie! - przypomniało mi się, że moja żona może zaraz urodzić. - Przepraszam Mistrzu! Ja... ja muszę do niej lecieć! Jest chyba...
- Na Naboo. Leć Anakinie! - Krzyknął za mną czarnoskóry. Biegłem potykając się o własne nogi i nie tylko. Po drodze znalazłem R2. Po chwili obrałem kurs na Naboo. Całą drogę nie mogłem usiedzieć na miejscu. Gdy wylądowaliśmy puściłem się biegiem do Padme. Znalazłem ją w sali szpitalnej. Jakiś droid przy niej stał. Wbiegłem tam nieco zmieszany, ale szczęśliwy. Padme uśmiechnęła się Stanąłem przy niej i złapałem ją za rękę by dodać jej otuchy. Nie rozumiałem co czuje. Ból? Chyba żaden facet tego nie zrozumie. Nigdy. Po chwili na rękach trzymałem malutkie zawiniątko z malutką główką.
- Nazwiemy go... - Czułem jak moja żona. Widziałem jak bardzo jest wyczerpana. Po serii krzyków w moich ramionach wylądowało drugie zawiniątko.
- B... bliźniaki - Wydukałem. Ucieszyłem się jak nigdy. To są moje dzieci... nasze. Moje i Padme.
- Chłopiec to będzie Luke, a dziewczynka to...
- Leia - Dokończyłem.
- Tak. Leia to piękne imię. Bardzo ładne... - Zamknęła oczy. Wystraszyłem się. Przed oczami miałem scenę śmierci mojej ukochanej. Ten sen. Ten straszny sen. Na szczęście droid mnie uspokoił. Powiedział, że tylko zemdlała z wyczerpania. Podszedłem do niej i pogłaskałem ją po policzku. Nagle zza szyby doszedł mnie głos, którego tak dawno nie słyszałem i myślałem, że już nigdy nie usłyszę. Odwróciłem się powoli uważając żeby dzieciaki nie wypadły mi z rąk. Wytrzeszczyłem oczy.
- Smark?
- Gratulacje Rycerzyku!
-------------------------------------------------
Ten prolog napisałam naprawdę dawno temu. Mam nadzieję, że taka historia wam się spodoba.
Później dodam okładkę! :)