Ostatnie rozdziały są tak gówniane, że aż chce mi się wymiotować kiedy je czytam... Są jak... nieważne! Mam nadzieję, że to, co właśnie zaczynacie czytać może okaże się trochę lepsze niż poprzednie.
_________________
To był taki stres... a teraz jest już po wszystkim. W dłoniach dzierżę własny miecz świetlny. Moje cudeńko o jaskrawo- fioletowym ostrzu i srebrnej, smukłej rękojeści. Jest tak wspaniały! Idealnie wyważony, wpasowany w moją dłoń, równie dobrze może być do niej przytwierdzony na zawsz, a nie będzie to miało większej różnicy. Leia z podziwem przygląda się mojej broni. Ogląda każdy element, a na końcu szepcze:
- Idealny... Tyle się nad tym napracowałaś. Każdy detal... jest tak cudowny. Zazdroszczę ci. I ta barwa... rzadko spotykana, nie? - pokiwałam lekko głową cały czas szczerząc się do miecza.
- Tak, kryształ ma inny kolor niż ten, który posiada mistrz Windu. Jest bardziej... jaskrawy. - z zachłannością podziwiałyśmy poraz setny każdy element gdy do mojego pokoju wtargnął niespodziewanie Luke.
- Wyjdź. Stąd. Teraz! - wywrzeszczała na niego siostra. Przechylił słodko głowę i spojrzał na nią z politowaniem po czym zwrócił swe piękne błękitne oczy w moją stronę.
- Już czas. - odrazu zrozumiałam o co chodzi. Misja, która z powodu mojego miecza musiała być przełożona na nieco inny termin. Dziś. Spojrzałam na przyjaciółkę, a ta skinęła głową.
- Dowiedz się wszystkiego czego chcesz i niech wreszcie opuszczą cię te wszystkie przytłaczające myśli. - uśmiechnęła się do mnie szeroko. Zarzuciłam na plecy długą szatnę z kapturem, a do pasa przypięłam miecz. We trójkę wyszliśmy z mojego pokoju, natomiast we dwójkę ruszyliśmy w stronę jednego z lądowisk.
***
Droga zdawała się nie mieć końca. Lecieliśmy i lecieliśmy... Mistrz Anakin i Luke siedzą przy kokpicie, a ja sama biję się ze swoimi myślami, które znów wracają, a wraz z nimi pojawia się ból. Nieustepliwy i władczy ton jakby przemawia w mojej głowie " Za późno... Nie zdążysz"
Nagle ból ustępuje, a umysł wypełnia pustka...
***
- Smarku? Serio? Sama pchałaś się na tą misję, a teraz mi tu mdlejesz? - usłyszałam łagodny głos. Gdyby nie 'Smark' nie rozpoznał bym go. Wszystko docierało do mnie z opóźnieniem, a nieprzyjemny zapach krwi wypełnił moje nozdrza.
- Co jest...? - wychrypiałam. Mistrz uśmiechnął się słabo.
- Lepiej ty mi powiedz. Jak upadłaś na ziemię to cały statek się zatrząsł. - posłałam mu Skywalker' owi słaby uśmiech i zapytałam:
- Rozbiłam sobie głowę?
- Tak jakby... - popatrzyła na mistrza z przymrużonymi oczami. Dotknęłam swojego czoła i skrzywiłam się nieznacznie.
- Tak jakby, czyli rozciełam?
- Tak... jakby? - zaśmiałam się bezgłośnie. Po chwili przyszedł Luke i zapytał:
- Jak się czujesz?
- Szczerze? - pokiwał głową. - Bywało lepiej.
***
Mistrz poszedł zająć się znalezieniem bezpiecznego miejsca na lądowanie, a Luke został i powiedział, że opatrzy mi tą moją nieszczęsną głowę. Kiedy przetarł ranę czymś wilgotnym syknęłam cicho.
- Przepraszam. - mruknął. Po chwili ciszy odezwał się:
- Nie bez powodu zemdlałaś, prawda? - popatrzyłam prosto w jego śliczne oczy i wszystko sobie przypomniałam.
- " Za późno... Nie zdążysz." - cytuję głos, który wcześniej znienacka pojawił się w moim umyśle. Skywalker przygląda mi się w zamyśleniu.
- Jak myślisz, czy to znaczy, że...
- Nie zdążę jej uratować... Moja mama zginie.
---------------
Trochę dłuższy niż poprzednie, nie? Ten... całkiem mi się podoba. Chociaż to nie to co chciałam. W następnym będzie trochę emocji. Oczywiście przypomniam, że pojawi się on w sobotę ;)
Wasza, Anastazja x
![](https://img.wattpad.com/cover/63540750-288-k962634.jpg)