Rozdział 2

1.1K 60 2
                                    

Wysiadając z auta poczułam na swoim nadgarstku zimną dłoń Alec'a. Spojrzałam w jego stronę unosząc pytająco brwi. Brunet bez słowa wyciągnął w moją stronę mały, prostokątny kawałek papieru.

- Co to? - zapytałam biorąc do ręki małą karteczkę. - Wizytówka? Po co mi twój numer? - prychnęłam.

- Weź, może Ci się przyda - rzucił. - Na przykład gdybyś potrzebowała szofera - uśmiechnął się, a w jego policzkach pojawiły się dołeczki.

Czemu do cholery tak dokładnie analizuje jego ciało i zachowania? Rozejrzałam się po parkingu szkoły i dostrzegłam samochód Kol'a, a on sam siedział na jego masce. Kol był moim "przyjacielem". Dość specyficznym przyjacielem, jednak mogłam mu zaufać.

- Nie  przyda mi się - odparłam, ale mimo to wcisnęłam wizytówkę do tylnej kieszeni spodni. - I błagam Cię, nie czekaj na mnie. Ja mam swoje życie, ty też powinieneś mieć jakieś, a obserwując mnie dwadzieścia cztery na dobę wątpię żeby Ci się to udało - uśmiechnęłam się może trochę zbyt drwiąco, ale miał sobie dać spokój z tym całym pilnowaniem, tak?

- O mnie się nie martw, mała - powiedział puszczając mi oczko i przeczesując palcami swoje włosy.

Pokręciłam głową i zamknęłam drzwi samochodu. Powędrowałam wzrokiem do Kol'a. Teraz palił papierosa i najwidoczniej mnie dostrzegł, bo zaczął energicznie do mnie machać. Ruszyłam w jego stronę, a na mojej twarzy pojawił się mimowolnie szeroki uśmiech. Kol był przystojny, był naprawdę cholernie przystojny. Jego włosy były idealnie, głęboko czarne ułożone w artystyczny nieład, a oczy były koloru ciemnej czekolady.

- Hej, piękna - przywitał mnie i pociągnął mnie bliżej do siebie.

- No heej - rzuciłam i pocałowałam go w policzek. - Do której dzisiaj masz? - zapytałam.

- Do 15, ale.. - przeciągnął ostatni wyraz przybliżając swoje usta do mojego ucha. - Myślałem, że moglibyśmy zrobić sobie wolne, pojechać do kawalerki... - wymruczał.

Kol mieszkał sam w kawalerce. Dwadzieścia metrów kwadratowych, jeden pokój, łazienka i kuchnia. Brzmi skromnie, ale to tam odbywały się najlepsze imprezy w mieście. Nie w moim ogromnym domu, tylko w tym małym mieszkanku. Miało to jednak klimat.

- Namawiasz mnie do wagarowania? - zapytałam drażniąc się z nim. - To nie ładnie - zaśmiałam się.

- Ja? Nie, skądże - odpowiedział mi również śmiechem i odsunął się od maski przechodząc do drzwi kierowcy. - To co, jedziemy?

Obejrzałam się za siebie by upewnić się, że samochód Alec'a już dawno znikł z pola widzenia. Uśmiechnęłam się do Kol'a.

- Jedziemy - mruknęłam pod nosem i wsiadłam do samochodu.


***


Z początku siedzieliśmy sami w mieszkaniu Kol'a, lecz koło 13 zebrało się już parę osób. Kate, moja przyjaciółka, z którą chodzę do klasy, siedziała teraz i paliła papierosa na kolanach Luke'a. Luke to jeden z kumpli Kol'a, czasami potrafi nieźle wkurzyć, ale lubię go, chociaż określenie "trawię go" byłoby może trafniejsze. Oprócz nich był jeszcze wiecznie ujarany Rick i dwie dziewczyny z równoległej klasy Sam i Lana.

- Kto ma ochotę na zielone? - wykrzyczał Rick wchodząc do pokoju.

Chłopcy od razu zainteresowali się jego propozycją, a ja z dziewczynami spojrzałyśmy tylko na siebie postanawiając tylko pić piwo.

Robiło się coraz ciemniej, a my tańczyliśmy jak głupi przy muzyce puszczonej na maksa. Straciłam poczucie czasu, a w mojej głowie kręciła się rozpędzona karuzela. Czas przystopować, księżniczko. Przestałam tańczyć i przeszłam do łazienki. Była mała. Prysznic, toaleta, pralka, umywalka i duże lustro. Popatrzyłam w nie i zamarłam. Za mną stał uśmiechający się delikatnie Kol. Odwzajemniłam uśmiech i obróciłam się do niego. Momentalnie znalazł się przy mnie a jego usta odnalazły moje. Jego dłonie przesuwały się wzdłuż moich boków, a moje znajdowały się na jego klatce piersiowej. Przejechałam nimi w dół i poczułam pod palcami jego mięśnie. Pocałunek stał się bardziej namiętny i bardzo łatwo było mi się w nim zatracić. Kol przekręcił nas w stronę pralki, podniósł mnie za uda do góry i posadził na niej. Jęknęłam kiedy jego dłonie rozchyliły moje uda, żeby mógł podejść bliżej mnie. Pokręciłam jednak głową przerywając pocałunek.

- Muszę iść do domu - powiedziałam prosto w jego nieustępliwe usta.

Chłopak pocałował mnie jeszcze raz i odsunął się lekko ode mnie.

- Możesz tu nocować - rzucił przeczesując palcami włosy.

- Nie mogę, mama będzie się martwiła, a jutro szkoła - jęknęłam.

Oczywiście, że wolałabym zostać u niego, ale dobrze wiedziałam, że muszę wracać. Kol westchnął i zsadził mnie z pralki.

- Odwiozę cię.

- Jesteś pijany, nie ma mowy - zaprotestowałam. - Wezmę taksówkę.

- Na pewno? - jego oczy wpatrywały się w moje szukając jakikolwiek oznak zawahania.

- Na pewno - przytaknęłam łącząc przy tym ponownie nasze usta.

Chwilę później pożegnałam się z wszystkimi i wyszłam z mieszkania Kol'a. Był ładny wieczór, więc postanowiłam nie marnować pieniędzy na taksówkę i wrócić do domu na pieszo. Przecież nic się nie stanie.

Tak bardzo się nigdy nie myliłam.


SimulationWhere stories live. Discover now