Moje powieki były zbyt ciężkie żeby móc je podnieść. Jednak było cholernie duszno. Poruszyłam się nieznacznie i momentalnie moje oczy się otworzyły. Nie byłam w łóżku sama.
Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Byłam w samej bieliźnie i w tym momencie nie czułam się z tym komfortowo. Alec spał na w najlepsze na moim łóżku w chwili, w której ja przechodziłam mini zawał serca.
Oceniłam raz jeszcze sytuacje i zaczęłam powoli wymykać się z pokoju. Już po chwili byłam w łazience. Spojrzałam w duże lustro i nie mogłam oderwać wzroku od kilku odznaczających się od mojej bladej skóry malinek.
Cholera.
Są takie chwile, w których ma się ochotę zapaść pod ziemię i nigdy nie powrócić na jej powierzchnię.
To właśnie ta chwila.
Odkręciłam kran i przemyłam twarz zimną wodą. Starałam się trochę otrząsnąć z wczorajszego dnia ale nic to nie dało. Postanowiłam wziąć szybki prysznic. Zdjęłam bieliznę i odwinęłam opatrunek, który miałam zawinięty wokół łokcia.
Pisk opon.
Mike.
Ból.
Wypuściłam powietrze, które nieświadomie wstrzymałam. Wczorajsze wydarzenia uderzały we mnie z impetem.
Weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę, a ciepłe strumienie koiły moje ciało. Wylałam na dłoń trochę szamponu i umyłam włosy, następnie umyłam całe ciało.
Po niecałych dziesięciu minutach wyszłam z łazienki owinięta jedynie ręcznikiem, a z moich włosów od czasu do czasu skapywały pojedyncze krople wody.
Przez chwilę zawahałam się czy wejść do pokoju, jednak, cholera, to mój pokój! Bez paniki. Pchnęłam drzwi i zobaczyłam siedzącego na skraju łóżka Aleca.
No i spanikowałam.
- Cześć - usłyszałam jego zachrypnięty głos. - Ja chyba - potarł dłonią kark i wstał - chyba powinienem wyjść - dokończył.
- Chyba najpierw musimy coś sobie wyjaśnić - chciałam żeby mój głos brzmiał pewnie, ale stałam w samym ręczniki i nie pamiętałam połowy wczorajszej nocy, cóż... po prostu nie wyszło. - Czy my...?
Moje spojrzenie błagało o przeczącą odpowiedź.
- Ah... nie, my tylko - widać po nim, że nie tylko dla mnie było to dość krępujące - tylko się całowaliśmy.
Poczułam nagłą ulgę, ale uczucie zaraz po niej nieco mnie zaniepokoiło.
- Ugh - odchrząknęłam. - Wydaje mi się, że powinieneś wyjść - wymamrotałam spuszczając wzrok na swoje stopy.
Kątem oka widziałam jak Alec zbiera z podłogi swoje rzeczy. Był w samych bokserkach, a ja nie miałam ochoty odrywać od niego wzroku. Bądźmy szczerzy, był po prostu cholernie przystojny. I spałam z nim w jednym łóżku. I oczywiście niczego nie pamiętam.
- Jest już po dziewiątej, myślę, że raczej nie idziesz już dzisiaj do szkoły, tak?
- Ja - zaczęłam wyrwana z zamyślenia - nie idę, jestem zmęczona, chyba się jeszcze położę.
- Dobrze - przytaknął i minął mnie zatrzymując się przy drzwiach, a ja nie odwróciłam się w jego stronę. - Annie jest w domu? wiesz nie chciałbym się teraz na nią natknąć.
- Miała na siódmą do pracy - odparłam. - Droga wolna.
Trzask drzwi oznajmił jego wyjście. Znowu złapałam się na tym, że wstrzymywałam oddech. Wypuściłam powoli powietrze i runęłam na łóżko.
Myślę, że... cholera. Niezręcznie.
Siemanko, siema! Hejka, hej! To znowu ja, wracam po dość długiej przerwie. Myślę, że ten rozdział to lekkie lanie wody, ale muszę na nowo wkręcić się w pisanie. Mimo wszystko mam nadzieję, że wam się spodoba! Pozdrawiam, Jane <3

YOU ARE READING
Simulation
RomancePatrząc na jego przystojne rysy twarzy i idealnie wyrzeźbione ciało nie mogła uwierzyć w scenę, którą miała przed sobą. Głębia czarnego garnituru doskonale pasowała do lśniącej powierzchni lakierowanego drewna. Zastanawiała się przez chwilę czemu do...