Rozdział 6

771 37 2
                                        

Był już wieczór a ja postawiłam wyjść z jaskini zwanej moim pokojem. Szybko się wyszykowałam i ruszyłam na miasto.

Nigdzie nie natknęłam się na Aleca. Jasne było, że obudzenie się w jednym łóżku dla nas obojga było dość niekomfortowe.

W międzyczasie zadzwoniłam do Kol'a i umówiłam się z nim w naszej ulubionej kawiarni. Były między nami dziwne relacje i chciałam to jak najszybciej wyjaśnić.

Szłam na skróty bocznymi uliczkami. Oświetlenie było tu znikome, ale przechodziłam tędy setki razy, więc znałam trasę na wylot.

Weszłam w ostatnią uliczkę, była najdłuższa, a na jej końcu widać było światła głównej ulicy.

Tam miał czekać Kol, kawiarnia była tuż obok.

Nagle zabrzęczał mój telefon.

Alec.

Zablokowałam ekran. Nie chciałam z nim gadać. Nie po wczoraj. Jednak on był uparty.

- Halo - rzuciłam do telefonu. Mój głos raczej nie brzmiał miło.

- Gdzie jesteś? Nie, nie mów mi. Po prostu powiedz, że jesteś bezpieczna - jego głos wyrażał zdenerwanie.

W mojej głowie rozbłysło czerwone światło.

- Tak, chyba tak - odpowiedziałam zmieszana. - Idę właśnie spotkać się z kumplem. Co się stało?

- Jedź z nim do niego, zamknijcie drzwi i wyślij mi adres - mówił z szybkością karabinu maszynowego. - I pod żadnym pozorem nie wracaj do domu!

- Cholera, powiedz mi co się stało!

Byłam coraz bardziej zdenerwowana. Nie wiedziałam czy robi sobie jaja czy nie, ale nie było to zabawne.

- Znaleźli cię, dom jest rozwalony - powiedział tylko i zamilkł. - Nadal tu są - praktycznie wyszeptał te słowa. - Zapamiętaj, cokolwiek by się działo zachowaj zimną krew. Będziesz musiała walczyć, walcz. Będziesz musiała strzelać, strzelaj. Nawet do mnie. Po prostu się broń.

Usłyszałam dźwięk oznaczający zakończenie połączenia.

Byłam w szoku.

Kurwa.

Nie wiedziałam co robić.

Zdałam sobie sprawę, że stałam w miejscu i wstrzymywałam oddech.

Chciałam zacząć znowu iść kiedy usłyszałam odgłos, który pamietałam z czasów kiedy mój tata jeszcze żył.

Ktoś przeładował broń.

Obróciłam się i że strachem wpatrywałam się w ciemność.

- Mike? - zapytałam cicho. - Jeśli to ty, to wiedz, że to nie jest zabawne.

Odpowiedziała mi cisza.

Moje serce zaczęło szybciej bić, oddech zaczął stawać się urywany.

Po prostu wpadłam w panikę.

Niezidentyfikowany odgłos przechylił szale. Zaczęłam biec i od razu wiedziałam, że ktoś biegnie za mną.

Nie odwracaj się. Nie odwracaj się.

Zrobiłam to. I to mnie wlasnie zgubiło.

Nie zdążyłam wydać z siebie krzyku, zobaczyłam tylko jak zakapturzona postać podnosi rękę z bronią.

Nie strzeliła.

Uderzyła mnie.

Rozpłynęłam się w nieświadomości upadając na asfalt.

SimulationWhere stories live. Discover now