Był już wieczór a ja postawiłam wyjść z jaskini zwanej moim pokojem. Szybko się wyszykowałam i ruszyłam na miasto.
Nigdzie nie natknęłam się na Aleca. Jasne było, że obudzenie się w jednym łóżku dla nas obojga było dość niekomfortowe.
W międzyczasie zadzwoniłam do Kol'a i umówiłam się z nim w naszej ulubionej kawiarni. Były między nami dziwne relacje i chciałam to jak najszybciej wyjaśnić.
Szłam na skróty bocznymi uliczkami. Oświetlenie było tu znikome, ale przechodziłam tędy setki razy, więc znałam trasę na wylot.
Weszłam w ostatnią uliczkę, była najdłuższa, a na jej końcu widać było światła głównej ulicy.
Tam miał czekać Kol, kawiarnia była tuż obok.
Nagle zabrzęczał mój telefon.
Alec.
Zablokowałam ekran. Nie chciałam z nim gadać. Nie po wczoraj. Jednak on był uparty.
- Halo - rzuciłam do telefonu. Mój głos raczej nie brzmiał miło.
- Gdzie jesteś? Nie, nie mów mi. Po prostu powiedz, że jesteś bezpieczna - jego głos wyrażał zdenerwanie.
W mojej głowie rozbłysło czerwone światło.
- Tak, chyba tak - odpowiedziałam zmieszana. - Idę właśnie spotkać się z kumplem. Co się stało?
- Jedź z nim do niego, zamknijcie drzwi i wyślij mi adres - mówił z szybkością karabinu maszynowego. - I pod żadnym pozorem nie wracaj do domu!
- Cholera, powiedz mi co się stało!
Byłam coraz bardziej zdenerwowana. Nie wiedziałam czy robi sobie jaja czy nie, ale nie było to zabawne.
- Znaleźli cię, dom jest rozwalony - powiedział tylko i zamilkł. - Nadal tu są - praktycznie wyszeptał te słowa. - Zapamiętaj, cokolwiek by się działo zachowaj zimną krew. Będziesz musiała walczyć, walcz. Będziesz musiała strzelać, strzelaj. Nawet do mnie. Po prostu się broń.
Usłyszałam dźwięk oznaczający zakończenie połączenia.
Byłam w szoku.
Kurwa.
Nie wiedziałam co robić.
Zdałam sobie sprawę, że stałam w miejscu i wstrzymywałam oddech.
Chciałam zacząć znowu iść kiedy usłyszałam odgłos, który pamietałam z czasów kiedy mój tata jeszcze żył.
Ktoś przeładował broń.
Obróciłam się i że strachem wpatrywałam się w ciemność.
- Mike? - zapytałam cicho. - Jeśli to ty, to wiedz, że to nie jest zabawne.
Odpowiedziała mi cisza.
Moje serce zaczęło szybciej bić, oddech zaczął stawać się urywany.
Po prostu wpadłam w panikę.
Niezidentyfikowany odgłos przechylił szale. Zaczęłam biec i od razu wiedziałam, że ktoś biegnie za mną.
Nie odwracaj się. Nie odwracaj się.
Zrobiłam to. I to mnie wlasnie zgubiło.
Nie zdążyłam wydać z siebie krzyku, zobaczyłam tylko jak zakapturzona postać podnosi rękę z bronią.
Nie strzeliła.
Uderzyła mnie.
Rozpłynęłam się w nieświadomości upadając na asfalt.

YOU ARE READING
Simulation
RomancePatrząc na jego przystojne rysy twarzy i idealnie wyrzeźbione ciało nie mogła uwierzyć w scenę, którą miała przed sobą. Głębia czarnego garnituru doskonale pasowała do lśniącej powierzchni lakierowanego drewna. Zastanawiała się przez chwilę czemu do...