Jechaliśmy bez słowa. Cisza była zaskakująco przyjemna. Wpatrywałam się w nicość za oknem, a co jakiś czas światła innych samochodów oświetlały nocny krajobraz. Chwilę później samochód Alec'a zatrzymał się przed bramą mojego domu. Wysiadłam z auta i skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. Usłyszałam charakterystyczne piknięcie zamykanego auta i ciężkie kroki tuż za mną. Westchnęłam.
Otworzyłam kluczem drzwi i weszłam do środka. Lekko chwiejąc się na nogach zdjęłam z nich buty. Alec cały czas za mną szedł kiedy ja kierowałam się w stronę kuchni. Stanęłam przy wysepce i spojrzałam na niego.
- Będziesz teraz za mną łaził? - zapytałam unosząc jedną brew.
- Trzeba opatrzyć ci ranę - rzucił tylko i sięgnął do jednej z kuchennych szafek by wyjąć wodę utlenioną, gazę i bandaż.
Podszedł do mnie i chwycił moją rękę. Chwilę patrzył mi w oczy po czym polał mój zdarty łokieć wodą utlenioną. Syknęłam z bólu.
- Aua! - pisnęłam. - Przestań!
- Muszę oczyścić ranę, Raven - odparł spokojnie. - Nie chcemy przecież, żeby wdało się zakażenie.
Westchnęłam ciężko i zacisnęłam szczękę. Starałam się spokojnie wytrwać podczas jego małych tortur.
- Gotowe - oznajmił zawiązując bandaż.
- Umm... dzięki.
Odepchnęłam się rękami od wysepki i podeszłam do małego kredensu. Otworzyłam go i wyjęłam coś czego teraz potrzebowałam.
Wódka.
- Co zamierzasz z tym zrobić? - zapytał Alec stając mi na drodze kiedy starałam się szybko przemieścić do mojego pokoju.
- Nie zgadniesz! - zaśmiałam się cicho. - Wypić - powiedziałam już z poważną miną.
- Nie ma mowy - mruknął zabierając mi z rąk trunek. - I tak jesteś już pijana.
- Sztywniak - rzuciłam mu w twarz z nieukrywanym zirytowaniem.
Wyminęłam go i weszłam po schodach na górę. Wchodząc do pokoju nie fatygowałam się z zapalaniem światła, po prostu oparłam się o ścianę i osunęłam w dół żeby usiąść na podłodze. Była taka błogo zimna. Odchyliłam głowę do tyłu i delektowałam się ciszą. Niestety to nie trwało długo.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i w moim pokoju zjawił się Alec... z butelką wódki w rękach? Zrobiłam zdziwioną minę sugestywnie zerkając na alkohol. Alec wzruszył tylko ramionami i usiadł na podłodze po przeciwnej stronie pomieszczenia.
Przez chwilę nic nie mówimy, a jedynie bez skrępowania wzajemnie się w siebie wpatrujemy. To jest całkiem przyjemne.
Chłopak przede mną odkręcił wódkę i upił z butelki spory łyk, a następnie postawił ją na panelach i popchnął tak, że zatrzymała się tuż przy moich nogach. Wzięłam ją do ręki i również przyłożyłam usta do jej gwinta. Złapałam gorzki łyk i wzięłam szybki i głęboki oddech.
- Czemu nadal tu jesteś? - zapytałam po czym znów upiłam alkohol z butelki. - Co cię tu trzyma? - popchnęłam wódkę w jego stronę.
- Ty - to było jedyne słowo jakie z siebie wydobył przed kolejnym łykiem.
- Oh... - spojrzałam w jego ciemne oczy, a on zlustrował moją twarz.
- Jestem tu dla ciebie, Raven. Wiem, że trudno to zrozumieć, ale obiecałem twojemu ojcu, że nigdy nic się nie stanie. Możesz mnie nienawidzić, ale ja i tak będę przy tobie w chwili kiedy będziesz mnie potrzebowała - jego oczy posmutniały. - Obiecałem.
Nie wiem czemu, ale nagle zapomniałam jak się oddycha. Jednak kiesy to sobie przypomniałam wzięłam głośny haust powietrza. Podniosłam się z podłogi, a Alec zrobił to samo. Stanął dokładnie przede mną. Dzieliły nas centymetry. Wyciągnęłam rękę i wzięłam od niego wódkę. Znów złapałam parę sporych łyków i oddałam mu resztę. Alec nie spuszczając ze mnie wzroku przyłożył butelkę do ust i ją przechylił.
Przyglądałam się każdemu centymetrowi jego twarzy. Była idealna, przystojna, pociągająca. On cały był mocno pociągający.
- Gapisz się - mruknął cicho z lekkim uśmiechem i odstawił butelkę na biurko, które stało najbliżej nas.
- Tylko patrzę - odparłam jeszcze ciszej.
- Czyżby? - zapytał pochylając się do przodu, że nasze twarze prawie się stykały.
- Tak - powiedziałam pewnie, przynajmniej miałam nadzieję, że tak to brzmiało.
Alec położył jedną dłoń na moim biodrze i czekał na moją reakcję. Kiedy jej nie dostrzegł zrobił do samo z drugą ręką i delikatnie przyciągnął mnie do siebie. Nie zrobił jednak nic więcej, moje dłonie spoczęły na jego klatce piersiowej, a nasze oczy wpatrywały się w siebie.
- Czemu taka jesteś?
- Jaka? - nie zrozumiałam pytania.
- No właśnie... jaka jesteś? - jego oczy jeszcze bardziej ściemniały.
- Smutna - to słowo mi się wymyka.
Alec wziął oddech i przełknął ślinę. Nieświadomie przygryzłam wargę co przykuło uwagę chłopaka, który mnie obejmował. Spojrzał się na moje usta po czym znów wrócił do oczu. Zadawał mi nieme pytania, na które miałam wielką ochotę się zgodzić. Naprawę chciałam go teraz pocałować. Byłam pijana i to naprawdę ułatwiało sprawę, przy czym mogłam oderwać się od świata. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że alkohol nie jest rozwiązaniem, ale woda zasadniczo też nim nie była.
- Pocałuj mnie - wyszeptałam.
Nie musiałam długo czekać. To było nagłe, namiętne, zmysłowe i brutalne.
Zatraciłam się w tym i w jego dotyku na moim ciele.
Hej, hej! Wiem, nie ma mnie tu często, ale postaram się żeby to się zmieniło. Ta historia dopiero się zaczyna, mam pomysł na rozwój akcji, ale do tego jeszcze daleko. Jak wam się podoba Alec? Czy może wolicie postać Kol'a? Ten rozdział jest trochę pogmatwany, ale mam nadzieję, że to nie sprawi, że będzie nudny. ~ Jane <3
YOU ARE READING
Simulation
RomancePatrząc na jego przystojne rysy twarzy i idealnie wyrzeźbione ciało nie mogła uwierzyć w scenę, którą miała przed sobą. Głębia czarnego garnituru doskonale pasowała do lśniącej powierzchni lakierowanego drewna. Zastanawiała się przez chwilę czemu do...