"Rozerwijmy się!"

207 26 9
                                    

~2 godziny wcześniej~

- Chris! Odstaw ten pistolet i chodź! Pewnie przez ciebie będziemy ostatni - Ashley szturchnęła swojego przyjaciela.
- Luzuj Ash. I to nie jest pistolet tylko spluwa - odrzekł Chrostopher żartobliwie. - Poza tym ostatni będą na sto procent Emily i Mike. Oni nigdy się nie śpieszą.
- Przestań gadać tylko chodź - pociągnęła go za rękę.

Wąska leśna ścieżka prowadziła do niewielkiego budynku ze wszelakimi klawiaturami i przyciskami do kolejki linowej. Nie nastawiali się zbytnio, że może działać. I słusznie. Z powodu cięć w budżecie do stacji nie dochodziła zbyt duża część prądu. Trzeba było więc uruchamiać wyciąg za pomocą agregatu.

- No, no, no - mruknął Chris. - Co my tu mamy - zdjął ze ściany plakat z napisem "Sanatorium w Blackwood wita!". - Hej Ash! Wiedziałaś, że kiedyś tu mieli sanatorium?
- A ty nie? Uruchom lepiej tą kolejkę, proszę.

Chłopak wyszedł na zewnątrz. Delikatny wiatr musnął jego czerwone z zimna policzki. W krzakach coś błysnęło. Jako, że zawsze był skłonny do wtykania nosa w nieswoje sprawy podniósł leżący tam przedmiot.

W tle połyskiwało naścienne lustro. Odbijało pewien jakże ciekawy obraz nastolatka stojącego z bronią wycelowaną w swoją koleżankę.
- Powtórzę. Ostatni. Raz. Wypierdalaj stąd do kurwy nędzy! - warknął w jej stronę.
- Uspokój się i przemyśl to! - odparła dziewczyna.
- Nie... P-przepraszam... - pociągnął za spust.
Ogromna krwawa rana przyozdobiła śliczną, teraz okropną, twarz młodej kobiety.
W zwierciadle zaś widniała rozmyta postać, śmiało można było rzec, że jest smutna.

- Chris! Chris ocknij się! - zdenerwowana Ashley mocno trzęsła swoim towarzyszem. - No nareszcie. Przestań mnie tak straszyć. Straciłeś świadomość na jakieś pół godziny.

Zaskoczony blondyn podniósł się z chłodnego i okrytego śniegiem gruntu do pozycji siedzącej. Zauważył, że kolejka jest włączona. Najwyraźniej zniecierpliwiona Ash postanowiła sama się nią zająć. Coś jednak mu nie grało. Jeśli umysł go nie zawodził "stracił przytomność" w innym miejscu. Rozpoznał to między innymi po tym, że jakieś 30 minut temu w ścianę nie była wbita sporych rozmiarów siekiera.

- Usłyszałam trzask. Zapytałam ciebie co się stało. Odpowiedziałeś, że wszystko w porządku, a ty tylko przypadkiem kopnąłeś puszkę po farbie.
- Ja tak mówiłem? Ja? Że co kurde? - przybrał minę w stylu "WTF?!". - Kiedy? Gdzie?
- Znaczy pierw mruczałeś coś o załatwianiu potrzeb - jej twarz zalał ognisty rumieniec. - A... a potem oddaliłeś się od budynku i... poszłam cię szukać.
- Dziękuję - uśmiechnął się. - Come on. Wsiadajmy do wagonu.
- Czekaj! - zatrzymała go brunetka. - Popatrz - pokazała mu zżółkniętą kartkę.

Rysunek przedstawiał brodatego mężczyznę z blizną nad lewą brwią. Miał opaskę na oku, a na samej górze papieru wielkimi literami piasło "WANTED". Jego włosy wydawały się być przytłustawe, jakby nie myte od paru tygodni.

Kolejne kartki ilustrowały Hannah i Beth. Ich opis i słowo "POSZUKIWANE" były skreślone markerem.

- Nadal się nie znalazłyście, co? - wyszeptał Chris z żalem. - Chodźmy, błagam.

Jechali prawie 100 metrów nad ziemią. Niektórzy by się bali, ale oni byli do tego przyzwyczajeni. Nie przeszkadzało im to też w żwawej rozmowie.

- Tak właściwie to... jak poznałeś Josha? - upiła łyk herbaty z termosu
- Hm? Ach tak - był na moment zamyślony. - To było dawno, dawno temu w podstawówce. Darlyn Eastwood zaczęła dojrzewać o dwa lata szybciej niż jej rówieśnice. Na matematyce Josh strzelił z jej stanika i...
- Bardzo interesujące - burknęła piłując paznokcie. - A co jeżeli ci powiem, że świat przeżyje bez tej informacji?
- Nie przeszkadzaj. No więc strzelił z jej stanika i pani przesadziła go do tylnej ławki.
- Ii?
- No i to, że zajął miejsce obok mnie. Wiesz możliwe, że gdyby nie Darlyn on nigdy nie trafiłby obok mnie. I możliwe, że tak to nigdy byśmy się nie poznali. I możliwe, że w takim obrocie spraw teraz w tej sekundzie siedziałabyś tu sama lub zupełnie z kimś innym. Bum! Efekt motyla...

***

- Jess! Byłabyś tak dobra i sama poniosła swoje bagaże? - zadał pytanie Matt, na które odpowiedź zna każdy.
- Eee nie? Pff zapomnij. Jeszcze sobie zniszczę paznokcie - blondynka machnęła mu owymi pazurami, jak u sępa, przed twarzą.
- Co ja z tobą przechodzę to...
- Bardzo przyjemne rzeczy ty mój dryblasie - odrzekła wyciągając telefon.

Byli w połowie drogi do ośrodka. Zostało im niecałe pół godziny marszu piechotą. Nie śpieszyli się. Woleli być przedostatni. Oni również spodziewali się, że Michael i Emily dotrą jako ostatni.

- BAM! - przed tą zacną dwójkę wyskoczył Christopher.
- Boże Chris! Chcesz abym zawału dostała? - spytała Jessica.
- Nie no co ty. Taki żart to był, nie martw się.
- Pójdziecie z nami do ośrodka? - przerwała niezręczną ciszę Ashley.
- Jasne. Ale pod warunkiem, że Chris pomoże mi nieść walizki. Taki kurwa jestem bezinteresowny - zaśmiał się Matthew.

~teraźniejszość~

- Halo! Jest tu kto?! - Jess zapukała w okno. - Dziwne... Myślałam, że Josh już przyszedł.
- Za to popatrz co tu mam - Matt rzucił jej pod nogi bagaże Mike'a i Em. - Skubańce.
- Hej ludziska patrzcie! - szepnęła Ash.

Drzwi frontowe otworzyły się z głośnym hukiem. W wejściu stanął Joshua z cygarem w ustach. Przyjaciele spojrzeli po sobie. Nie wiedzieli, że ich znajomy pali.

- No witam, witam - przywitał się biorąc do uścisku Jessicę. - Jak dobrze was znowu widzieć. Zapraszam. Rozerwijmy się!

Hej, hej wampirki. WOW równiutkie 800 słów O.O Sama w to nie wierzę. Hehe ktoś kto przeczytał dokładnie poprzedni rozdział zauważył zapewne coś dziwnego. Może zrobimy tak:
2 ☆ = next
Trochę chamsko tak z mojej strony, ale i tak wstawiam prędzej czy później kolejne więc... A 2 gwiazdeczki to wcale nie dużo. Ech widzę to tak: jak na razie jedna jedyna osoba myśli nad teoriami. Ludziska nie bójcie się. Ja na prawdę chętnie was wysłucham *^*

Uciec Przed Przeznaczeniem/UD - inneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz