«3»

257 42 10
                                    

Przeszliśmy na drugą stronę ulicy i rozejrzeliśmy dla pewności, że aby na pewno wiemy gdzie obaj jesteśmy. Obaj, może i mieszkaliśmy tu bardzo długo, ale nawet w Sydney łatwo się było zgubić, jeśli w jakieś części miasta bywało się rzadziej niż w innych. Zobaczyłem niedaleko szyld małej kawiarenki. Bez wahania, złapałem nadgarstek Luke'a i zacząłem go ciągnąc w stronę lokalu o nazwie "Cynamon". Domyślam się, że miał on albo swój dodatek w kawie, albo w ciastkach sprzedawanych w tym miejscu. Tak czy inaczej brzmiało całkiem smacznie.
Popchnąłem drzwi z wywieszoną kartką "zapraszamy serdecznie", a nasze przybycie onzajmił dźwięk małego, złotego dzwoneczka. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem oglądając wnętrze. Ceglane ściany w miłym dla oka, kremowym kolorze i białe, nakryte jasnobrązowym obrusem stoliki, wyglądały wręcz świetnie w mojej ocenie. To miejsce, aż się prosiło by do niego zaglądać i tak właśnie robili ludzie. Przy ladzie była dosyć długa kolejka, ale zdecydowałem, że to właśnie tu chce dziś wypić kawę i wstąpiłem na jej koniec. Nie ważne, że w planach był tylko spacer... Spojrzałem na wiszącą na ścianie tabliczkę z wpisanymi specjałami lokalu i nie myliłem się. Sprzedawali tu ciastka z cynamonem. Przechyliłem lekko głowę w bok, a kiedy przy ramieniu zrobiło się więcej miejsca, Luke umieścił tam swój podbródek. Zachichotałem.
- Z czego się śmiejesz? - spytał, najwidoczniej trochę zbity z tropu.
- Z niczego - odpowiedziałem, spoglądając w jego stronę, starając się ignorować to, jak bardzo jesteśmy blisko - To po prostu całkiem urocze - wyjaśniłem.
Blondyn przysunął się bliżej i już widziałem jak to się skończy. A chciałem tego tak bardzo, że się przeliczyłem, bo w ostatniej chwili ktoś nas powstrzymał. Jedna z przechodzących obok dwóch dziewczyn, potknęła się i wylała gorący napój na moją koszulkę.
- Boże, przepraszam - zaczęła przerażona i dłonie trzęsły jej się tak bardzo, że to było wręcz niepokojące.
- Daj spokój - mruknąłem, spoglądając na jeden z ulubionych tshirt'ów - Moja wina, byłem na linii kawy - uśmiechnąłem się, co brunetka lekko zmieszana odwzajemniła.
Wiem, że chciała coś powiedzieć, ale Luke jej przerwał.
- Zajmę się tym - puścił jej oko, a ona pokiwała głową i jeszcze raz przepraszając - odeszła.
Hemmings tak jak powiedział tak zrobił, bo po chwili wziął jedną z leżących na blacie serwetek i zaczął z wymalowanym ba twarzy rozbawieniem, wycierać moją koszulkę.
- Zostanie plama - stwierdził.
Spojrzałem na niego ze wzrokiem typu "nie przejmuje się tym", a on posłał mi szczery uśmiech.
- Jesteś tak uprzejmy, a jednocześnie obojętny, że to, aż urocze - powiedział, całując mnie w policzek.
Nie widziałem jak zareagować... Oblałem się rumieńcem.

Kilka dłuższych minut stania w kolejce nie było wcale niczym złym. Ludzie mówili, że to dobra kawiarnia i akurat w Tokio jest to jedno z miejsc, które warto odwiedzić. Skorzystałem więc z okazji i błagań Ashton'a. Wpadłem tu na gorący, orzeźwiający napój, razem z jednym z przyjaciół. Z tym, przed którego głównie nie miałem ochoty wychodzić nigdzie ostatnio. Luke stał obok stolika zaraz przy drzwiach, zapewne gotowy do powrotu do hotelu. Postanowiłem zignorować fakt, że nawet chwili czasu nie chce spędzić w moim towarzystwie i podszedłem bliżej. Podałem mu jeden z plastikowych kubeczków, za co podziękował skinieniem głowy. Chcąc zyskać jeszcze kilka minut czasu razem, stanąłem obok niego, niemal blokując drzwi. Niby się uśmiechał, ale widziałem, że stwarzał tylko pozory, jakby wszystko było między nami w porządku. Od kilku miesięcy nic nie było.
Odwróciłem wzrok w stronę okna, dosłownie na sekundę, kiedy wpadła na mnie jakaś dziewczyna. Miała długie blond włosy sięgające do pasa, oraz typowy strój naszej fanki. Podarte spodnie i koszulka z naszym logo. Byłem pewien, że nie zrobiła tego specjalnie. Chciała wyjść z lokalu, ale byłem na jej drodze i po prostu nie zauważyła. Skąd wiedziałem? Była po prostu przerażona. Zaczęła przepraszać. Otworzyłem usta by coś powiedzieć, ale Hemmings mnie uprzedził.
- Och, przestań - uśmiechnął się do niej szeroko - Calum sobie poradzi - mruknął jeszcze, po czym zignorował mnie i wdał się w konwersację z nieznajomą.
- Tak, jasne - dodałem pod nosem, ale nawet na to nie zwrócił uwagi.
Coś w sercu mnie zabolało. Kiedyś potrafił troszczyć się o wszystkich, teraz troszczył się tylko o fanów i karierę. Odstawiłem kubek na stolik i nie czekając na reakcję blondyna - której nawet pewnie bym się nie doczekał - wyszedłem z kawiarni i wróciłem do hotelu.

"Or right after coffee"


Ew, Cally x

Destruction; cakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz