Kolejny raz przekręciłem się na miejscu. Zrzuciłem kołdrę na podłogę. Poprawiłem sobie poduszkę. I nic. Dalej nie mogłem zasnąć. Kręciłem się na tym głupim łóżku, jakby coś nie dawało mi spokoju. A przecież wszystko było dobrze. Nie mogłem tak bardzo stresować się jednym z pierwszych koncertów. Nie mogłem stresować się soundcheckiem ani spotkaniem z fanami, o ile w ogóle jakichś mieliśmy... Ale coś było źle. Westchnąłem głośno, przecierając twarz dłońmi. Co było tak ważne, że nie mogłem po prostu odpocząć przez te kilka godzin? Bo na pewno nie wyjście na scenę. Głowa zaczynała mnie już boleć od natłoku myśli.
Przekręciłem się na drugi bok, przymykając oczy. Kiedy je otworzyłem spotkałem inne, błękitne, które nawet w ciemności świeciły bardzo jasno.
- Co jest? - szepnął Luke, lekko się uśmiechając.
- Nie mogę zasnąć - odpowiedziałem, przywracając się na plecy.
Patrzyłem w sufit, szukając jakiejkolwiek odpowiedzi na pytanie "co się dzieje?" i "jak mogę zasnąć w ciągu kilku minut?" bo każdy normalny wiedział, że liczenie baranów było przereklamowane. Pewnie dlatego policzyłem je godzinę temu...
- Przesuń się - usłyszałem szmer blisko ucha, więc odwrociłem wzrok w tamtą konkretną stronę.
A potem do góry. Luke stał nade mną, wyczekująco przecierając oczy dłonią. Wykonałem jego polecenie i zrobiłem na łóżku tyle miejsca na ile pozwalała jego szarość. A dwuosobowe zdecydowanie nie było, dlatego byliśmy strasznie blisko siebie. Ja i Luke, Luke i ja. Tak ciasno razem. Czułem, że brakuje mi powietrza, więc odwrociłem wzrok od jego twarzy, przekręcając się tym samym na lewy bok. Miejsca zrobiło się odrobinę więcej, tak jak przestrzeni między nami. I tego było mi właśnie trzeba. Tak myślałem, dopóki Hemmings nie przyciągnął mnie bliżej, przyciskając do swojej klatki piersiowej i obejmując ramionami. Wtedy czułem się idealnie. Wtedy byłem bezpieczny. Wtedy byłem we właściwym miejscu.
- Spokojnie, Cal - szepnął blondyn, a jego oddech, odbił się od mojej szyi, wywołując przyjemny dreszcz na całym ciele - Teraz możesz zasnąć, jestem tuż obok - zapewnił.Wziąłem do ręki telefon. Przesunąłem po ekranie. Dochodziła trzecia w nocy. Pieprzona trzecia, a ja leżałem bezczynnie na łóżku w rozkopanej pościeli, nie mogąc złapać równomiernego oddechu. Byłem zmęczony, bardzo zmęczony. Prześladowały mnie wszystkie wspomnienia, a zwłaszcza jedno, to, w którym Luke powiedział, żebyśmy zostali przyjaciółmi. Było mi źle z myślą, że nie jestem w stanie dotrzymać słowa i izolować się od niego. Bo byłem uzależniony. Od jego dotyku, głosu, całej osoby. Widzenia go każdego dnia, mimo, iż ograniczałem nasze spotkania.
Bylem zmęczony psychicznie nim, a teraz miałem być jeszcze zmęczony fizycznie przez brak snu. Dlaczego? Bo Hemmings był wszędzie nawet jeśli nie w pobliżu.
Dlatego nie mogłem spać. Ashton wraz z Michael'em i Luke'iem bawili się w najlepsze na jakieś imprezie, a ja jak tchórz zrezygnowałem, bo bałem się, że zobaczę ukochaną osobę z kimś innym. I sam na tym cierpialem. Bo nie było obok osoby, która mogłaby objąć mnie ramionami, uspokoić i powiedzieć, że będzie dobrze. Że zajmie się mną.
Tak to jest jeśli nienawidzisz kogoś, ale go kochasz, ugh."I miss you when I can't sleep"
Drugi, yay
Krótki, ale cóż...
CZYTASZ
Destruction; cake
FanficYou are my little destruction. albo Gdzie dwójka przyjaciół od dawna czuje do siebie coś więcej, jednak Luke postanawia odsunąć od siebie nieco Calum'a na rzecz sławy. Nie wie, że chłopak na tym cierpi.