4. „Nieznajomy"

3.4K 194 38
                                    

Dopiero dwie godziny później postanowiłam wrócić do domu. Na szczęście, nie spotkałam już Wellingera na ławce, kiedy szłam z powrotem. Odetchnęłam z ulgą.

Kiedy przekroczyłam drzwi frontowe znowu była cisza. Spojrzałam na zegarek i była dopiero trzynasta. Na długo nie wyszłam. Wspięłam się po schodach do swojego pokoju i zastałam niecodzienny widok.
W moim łóżku smacznie spała Ann. Jej włosy były pokołtunione, ale jej twarz spokojna. Spała w ubraniu. Byłam ciekawa, co tak wcześnie tu robiła. To niej było do niej podobne.
Przykryłam ją kołdrą, a sama wzięłam się za robienie zadania domowego, za które zwykle brałam się w niedzielę wieczorem.

Jednak żaden przykład mi nie wychodził, a wkrótce ogarnęło mnie znużenie. Najchętniej bym się położyła na łóżku, ale ktoś już je zajmował.

Z opresji wybawił mnie dzwonek do drzwi. Zdziwiona zbiegłam po schodach i dobiegłam do drzwi. Chyba powinnam najpierw zobaczyć kto to, ale ciekawość przeważyła i otworzyłam je.

Moim oczom ukazał się wysoki brunet w pikowanej kurtce. Jego włosy były ciut za długie w artystycznym nieładzie. Był na oko starszy ode mnie o ładne parę lat. Widziałam go po raz pierwszy u nas.

- Hej. - przywitał się ze mną, uśmiechając się przyjaźnie. Choć nie wiedziałam, co tu robił, to zrobił na mnie dobre wrażenie. - Jest Andi?

I równie szybko je zepsuł.

- Wellinger?

- Tak.

Czemu ten chłopak, który na prawdę przypadł mi do gustu, musiał akurat się przyjaźnić z tym człowiekiem?

- Dom naprzeciwko. - rzuciłam, momentalnie zmieniając ton na chłodniejszy.

- Dzięki. - odparł, szczerząc się do mnie. Chyba na serio go polubiłam. Odwrócił się do mnie tyłem i krzyknął "To nie tu!". - To... do zobaczenia! - pomachał mi i odszedł.

Przez chwilę tępo patrzyłam jak grupka chłopaków, ewidentnie nie z Ruhpolding, puka do domu naszych sąsiadów.

Co oni tu robili?

Nie stojąc dłużej jak głupia w drzwiach, zamknęłam je i wróciłam do Ann. Niestety, nadal spała. Byłoby okrutne budzić moją przyjaciółkę, dlatego cierpliwie czekałam.

Długo nie musiałam, bo po zaledwie kwadransie, gdy pies sąsiadów zaczął szczekać, blondynka się obudziła. Rozejrzała się nieprzytomnym wzrokiem wokoło, a gdy natrafiła na mnie uśmiechnęła się przepraszająco:

- Lilly...

- Nie musisz nic mówić, Ann. - wymusiłam na swojej twarzy lekki uśmiech. Nie chciałam wracać do tamtej sytuacji.

- Nie uciekaj od tematu, Lilly. - moja przyjaciółka się podniosła, nie spuszczając ze mnie wzroku. - Przepraszam, że ciebie zostawiłam wczoraj. Znowu, tak wiem. Jednak nie uważasz, że coś przede mną ukrywasz? Od końca wakacji?

Zbyt dobrze mnie znała, abym mogła zataić przed nią cokolwiek. Ale nie byłam gotowa, aby jej opowiedzieć. Rana była zbyt świeża.

- Nic się nie stało. - odezwałam się po krótkiej ciszy.

Ann uniosła brew.

angel || andreas wellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz