Dudniąca muzyka w klubie chwilowo mnie zagłuszyła po wejściu. Odgarnęłam włosy sprzed oczu i wtopiłam się w tłum tańczących nastolatków. Uśmiechnęłam się z pobłażaniem.
Co tydzień, w piątek równo o dwudziestej drugiej do budynku napływała masa młodzieży, która chciała z impetem wejść w rozpoczynający się weekend. I tak było tym razem.
Klub był prawie w całości zapełniony ludźmi w moim wieku. Tańczyli, pili, całowali się po kątach, mniejsza część siedziała na kanapach obitych czarną skórą i rozmawiała. Przeczesałam wzrokiem tańczące osoby, ale nie znalazłam mojej przyjaciółki. Było mało prawdopodobne, aby przed północą była na parkiecie. Wolała poczekać na "lepsze kąski" jak to niejednokrotnie określała atrakcyjnych facetów. Ja też trzymałam się tej zasady. Kiedyś.
Przeciskając się przez mokre od wysiłku i gorąca w klubie nastolatki, dotarłam do loży, na której siedziała już Ann, popijając drinka. Byłoby dziwne gdyby była sama, dlatego nie byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam bruneta u jej boku.
Ignorując towarzysza, usiadłam obok niej i zabrałam jej drinka. Upiłam łyk i od razu poczułam, że to nie jest moja tequila, która wielbiłam ponad wszystko. Szczególnie lubiłam ja pić, gdy przygotowywał ją Danny - barman, z którym wielokrotnie prowadziłam pogawędki przy barze.
- Fuuu. - odstawiłam szklankę na stolik, krzywiąc się odrobinę. - Co to jest?
- Nie wiem, to jego. - wskazała głową na jej partnera, który obejmował ją ramieniem i przyglądał się mi.
Odwzajemniłam wzrok.
Nie był w moim typie. Jego włosy były zaczesane do tyłu, było widać dużą ilość żelu. Policzki miał lekko zaróżowione, a oczy bruneta były błękitne, ale świdrujące moją sylwetkę.
Zdecydowanie nie był w moim guście.
- Idę po swój. - rzuciłam i wstałam, pozwalając tym samym chłopakowi znowu pocałować moja blondwłosą przyjaciółkę.
Trochę mi zajęło przedostanie się do Danny'ego, który jak zwykle obsługiwał klientów, ale w końcu dotarłam. Z zadowoleniem usiadłam na wolnym krzesełku, czekając na mojego stałego kompana, który właśnie nalewał alkohol jakiemuś chłopakowi.
Plusem tego klubu było to, że nie sprawdzali dowodów. Ja nie musiałam się o to martwić, bo od roku byłam już pełnoletnia. Ale pamiętałam jakie to bylo ułatwienie.
- Hej Lilly. - Danny stanął nagle przede mną, stawiając tequille. - Na mój koszt. - mrugnął do mnie porozumiewawczo.
- Hej Danny. - przywitałam się z nim i wzięłam napój do ręki. - Dzięki. Dużo dziś ludzi, co? - zagadnęłam mojego kolegę.
- Jak zwykle, ale rzeczywiście trochę tych dzieciaków jest.
- Mam nadzieję, że się szybko wykruszą i w końcu będzie na co popatrzeć. - westchnęłam, upijając łyk.
- Nie liczyłbym na to. - usłyszałam głos za sobą. Zdziwiona odwróciłam się i z trudem stłumiłam jęk zawodu. - Na moje oko to się zmyją dopiero po pierwszej, ewentualnie szybciej te, które już zaliczę. - rzucił niedbale chłopak, który budził u mnie obrzydzenie.
Oczywiście każdy go znał - Andreasa Wellingera - miejscowego bad boy'a. Blondyn ewidentnie miał za duże ego i to coś na dole. Był dla większości lasek atrakcyjny, co wykorzystywał za każdym razem. Na palcach jednej ręki mogłam wyliczyć dziewczyny, z którymi nie spał choć raz. W tym mnie i Ann. I pomyśleć że był rok ode mnie starszy. Gdybym pierwszy raz o nim usłyszała, pomyślałabym, że to jakiś szesnastoletni gówniarz. Nic bardziej mylnego. Ten gówniarz miał dwadzieścia lat. I nic nie wskazywało na to, aby miał się zmienić w ciągu najbliższych miesięcy.
Najzabawniejsze w tym wszystkim jest fakt, że wyglądał jak anioł. Blond włosy zaczesane lekko na bok, błękitne oczy i szeroki uśmiech na jego twarzy - taki Wellinger był dla każdego dorosłego. Z trudem wierzyli potem, że ten sam chłopak przespał się z ich córką.
Obrzuciłam go wzrokiem pełnym nienawiści i wstałam, zabierając swój trunek. Spojrzałam na Danny'ego i szepnęłam ciche "Przepraszam", choć on mógł tylko to wyczytać z ruchu moich warg przez głośną muzykę.
Zaczęłam się z powrotem przeciskać przez tłum, próbując ukryć irytację na widok Wellingera. Jeśli istniała jakąś osoba, której szczerze nie znosiłam, to był to Andreas Wellinger.Z ulgą usiadłam obok Ann, ciesząc się, że nie ma go już obok mnie. Siadając, zauważyłam, że brunet zniknął.
- Chciał mnie tylko przelecieć. - oznajmiła, gdy zobaczyła moje pytające spojrzenie. - Oh Lilly, kiedy pojawi się jakiś normalny facet? Dochodzi północ, a ja nadal widzę tych wszystkich kolesi z naszej szkoły. - westchnęła, kładąc głowę na moim ramieniu.
Przejechałam wzrokiem po tłumie i nie mogłam się z nią nie zgodzić. Dostrzegłam dość dużą grupkę pierwszoklasistów - zapewne to była ich jedna z pierwszych imprez. Innego klubu nie było w mieście. Tańczyli po środku sali. Widziałam ich dziecięce twarze, które próbowali ukryć pośród tłumu ludzi. Bardziej z boku, jak my, trzymali się uczniowie z trzecich klas i niektórzy z drugich.
Oczywiście nie mogłam pominąć grupki Andreasa Wellingera. Chłopak tańczył z dziewczynami otoczony swoimi kolegami, którzy próbowali zwrócić na siebie uwagę napalonych faneczek blondyna. Parsknęłam śmiechem na ten cały widok.
- Zawsze możesz dołączyć do Wellingera.
- Nie dzięki. - prychnęła, również patrząc na to przedstawienie z udziałem chłopaka.
Po chwili milczenia rzuciła:
- Ale ciało ma niezłe, trzeba przyznać.
Spojrzałam na nią zaskoczona. Ann chwaląca Wellingera? Musiała być już lekko pijana.
I tak było, co pokazała chwilę później, gdy grupa mężczyzn weszła do klubu. Było z daleka widać, że nie są gówniarzami jak większość ludzi tutaj.
- Co my tu mamy. - mruknęła blondynka, gwałtownie wstając.
Było to źle posunięcie, bo zachwiała się na swoich wysokich szpilkach i tylko moje ramię uratowało ja przed upadkiem. Już wtedy wiedziałam, że wyrusza na łowy.- Nie czekaj na mnie, kochana. - posłała mi całusa i zniknęła w tłumie.
Patrzyłam przez moment na miejsce, w którym przed chwilą była Ann. W miejscu, gdzie powinien być spokój, pojawił się gniew.Dlaczego? Czemu się gniewałam na moją przyjaciółkę? Bo mnie zostawiła? Dobrowolnie zrezygnowałam z zarywania do chłopaków. W mojej głowie były zbyt świeże wspomnienia, abym miała pójść z Ann do tych mężczyzn. A moja przyjaciółka chciała tylko się dobrze bawić.
Gdy przymknęłam oczy, pojawiła mi się twarz Erika. Uśmiechał się do mnie i wyciągał rękę. Chciał mnie wtedy gdzieś zabrać, pamiętam...
Mimowolnie w kącikach pojawiły się łzy. Otworzyłam powieki, ale obraz był rozmazany. Otarłam szybko łzy.- Nie możesz się teraz rozpłakać debilko! - syknęłam do siebie, gwałtownie wstając.
Wzięłam torebkę i udałam się w kierunku wyjścia.
Spojrzałam na bawiącą się z wysokim brunetem Ann i od razu się uspokoiłam. Jednak nie zamierzałam tu zostać sama, gotowa w każdej chwili wybuchnąć płaczem.
Musiałam ruszyć do przodu._____________________
Bariera 1000 słów przekroczona!
Trochę pisałam ten rozdział pomimo że jest on krótki w porównaniu do Miłość to jedyna przeszkoda do naszego szczęścia, to nie zamierzam zmieniać długości przez całe opowiadanie. Wtedy rozdziały będą pojawiać się częściej niż na drugim.
Chcę przede wszystkim, aby to opowiadanie podobało się mi. Dlatego jakby przez dłuższy czas nie było to proszę nie biegnijcie do mnie z nożami.
Na sam koniec dziękuję za głosy, komentarze i wyświetlenia nad prologiem! Uda się tym razem więcej?
Enjoy!
CZYTASZ
angel || andreas wellinger
Fanfic"- Wellinger, co ty robisz? - spytałam go, gdy dziwnie się do mnie uśmiechnął. Byłam zaskoczona i jednocześnie przestraszona. Widziałam jak do mnie podchodzi i łapie w pasie, przyciągając do siebie. Parę miesięcy temu wyrwałabym mu się, przywaliła w...