Hyung... Zawiodę Cię.

264 30 1
                                    

Był to już czterdziesty dzień pobytu w tym miejscu. Nachalnie pisałem dzień w dzień listy, ale z czasem zacząłem tracić nadzieję na cokolwiek, na jakąkolwiek odpowiedź. Ji Min'a dalej brak. A może już ma mnie dość?
-Jeon, chodź z nami pograć w piłkę. -Spojrzałem na Ho Seok'a stojącego w drzwiach z piłką w dłoni wraz z towarzyszącym mu Jun Hong' iem. Westchnąłem tylko cicho kładąc się na łóżku.
-Nie mam ochoty. Pograjcie sami. -Powiedziałem patrząc się w sufit.
-Jeong.. Znowu źle się czujesz? - Jun podszedł do mnie przez co mój wzrok przekierował się automatycznie na niego. Zaprzeczyłem głową. -Ah.. Chodzi o Ji Min'a. -Po tych słowach skinąłem lekko głową.
-Ale nie do końca. -Okryłem się kołdrą do połowy ciała. Nie miałem zamiaru się puki co podnosić.
-A o co jeszcze chodzi? O twojego przyjaciela? -westchnąłem tylko cicho kładąc się na lewym boku.
-Tak. Ale naprawdę nie chcę o tym mówić.
-Um.. Dobrze. Nie będę o tym z tobą rozmawiać. Ale liczę na to, że kiedyś mi opowiesz o nim. -Powiedział całkiem poważnie i odszedł od łóżka wychodząc z pokoju wraz z Jung' iem. Odprowadziłem mężczyzn wzrokiem i po tym jak wyszedł, podniosłem się do siadu i zszedłem z łóżka przeciągając się. Tak naprawdę to chciałem wyjść na świeże powietrze, ale sam. Podszedłem do drzwi i uchyliłem je lekko wyglądając aby sprawdzić, czy oni już poszli. Kiedy ustaliłem to, czy jest czysto wyszedłem z pokoju i udałem się do gabinetu doktora. Zapukałem będąc tuż pod drzwiami i słysząc głos mężczyzny otworzyłem drzwi wchodząc do pokoju.
-Co Cię tu sprowadza? -Zapytał mój ulubiony członek personelu hospicjum.
-Um.. Chciałem zapytać czy mógłbym wyjść może na dwór. Ale poza teren placu budynku. -Zapytałem dość cicho doktora Kim' a. On tylko wstał od swojego biurka i podszedł do mnie.
-A jeśli coś się tobie stanie? Jeśli zemdlejesz? -zapytał poważnie. Przewróciłem tylko oczami.
-Proszę mi zaufać. Nic mi nie będzie. Czuję się doskonale. -Powiedziałem pewnie spoglądając na mężczyznę.
-Nigdy nie wiadomo co Ci się może stać. -Zaprzeczył głową. Westchnąłem niezadowolony z jego odpowiedzi.
-Ale ja naprawdę muszę sam spędzić czas... Błagam. Możesz mi zaufać, doktorze. -Powiedziałem pewnym i stanowczym głosem. Nie spodziewałem się za bardzo tego, ale on tylko się zastanowił przez chwilę i odpowiedział pozytywnie.
-Dobrze, Jeong Guk, ale nie bądź tam długo. Pozwalam Ci tylko dlatego, że masz ciężki okres i rozumiem Cię. -Na mojej twarzy automatycznie pojawił się delikatny uśmiech. Skinąłem głową ukłoniając się grzecznie.
-Dziękuję, doktorze. Wrócę za godzinę. -oznajmiłem już po chwili opuszczając gabinet pana Him Chan'a. Szybko pobiegłem do pokoju i podszedłem do swojej szafki wyjmując z niej czarne, ciasne spodnie oraz biały i ciepły sweter. Szybko ubrałem się w te ciepłe ubrania i założyłem kurtkę wraz z czapką i szalikiem szybkim tempem wychodząc z pokoju i opuszczając ten oddział. Zaraz po tym opuściłem budynek. Od razu moją twarz okalił nieprzyjemny chłód, a na głowę zaczęły spadać płatki pierwszego śniegu. Uśmiechnąłem się mimowolnie, ponieważ ten widok zadowolił mnie bardzo. Wsunąłem gołe dłonie w kieszenie swojej cieplej kurtki i udałem się przed siebie w stronę miasta. Rozglądałem się wszędzie. Zadziwiała mnie ta świąteczna różnorodność dekoracji oraz przyozdobione drzewa, bloki i małe drzewka. Nie wychodziłem na miasto czterdzieści dni, a tyle już się zmieniło. Świąteczny nastrój robił na mnie naprawdę wielkie wrażenie. Uważnie obserwowałem ludzi śpieszących się do pracy, chodzących od sklepu do sklepu i tych, którzy tak jak ja tylko spacerowali. Mimo tego, że czułem się samotny to to wszystko wywoływało uśmiechem na mojej czerwonej od mrozu twarzy. A jeszcze niedawno było nawet ciepło. Idąc chodnikiem moją uwagę przykuła pewna, znajoma osoba. Podszedłem do niej bliżej, aby przyjrzeć się tej osobie. Był to chłopak. Otworzyłem szeroko oczy, kiedy dostrzegłem kim on jest.
-Park Ji Min! -krzyknąłem podbiegając do chłopaka, który uniósł wzrok i spojrzał na mnie. Wyglądał na bardzo zaskoczonego. Ja tylko podbiegłem do bruneta i rzuciłem mu się w ramiona.
-Ah.. Jeon... -mruknął kładąc dłonie na moich ramionach tak, jakby chciał mnie od siebie odepchnąć. Niestety uniemożliwiłem mu to jeszcze bardziej przylegając do ciała starszego chłopaka.
-Martwiłem się o Ciebie... Dlaczego nie przychodzisz już do mnie? -zapytałem cicho. Mój głos, tak jak i ciało, drżał. Poczułem , że zsuwa swoje dłonie na moje boki i obejmuje mnie delikatnie.
-Przepraszam. Po prostu nie mogłem do Ciebie przyjść. -Powiedział, kiedy odsunąłem się na tyle od mężczyzny, aby spojrzeć mu prosto w oczy.
-Dlaczego? Zrobiłem coś nie tak? -zapytałem zaskoczony i po chwili mnie olśniło. -Ah.. Jaki jestem głupi... Przepraszam Cię, naprawdę. -Spoliczkowłem się po tym, ale po chwili dłoń Park'a zacisnęła się na moim nadgarstku uniemożliwiając kolejny ruch.
-Przestań. To nie twoja wina. -Oznajmił spoglądając prosto w moje ciemne jak węgiel tęczówki. Ujrzałem w jego oczach coś dziwnego, coś, co mnie zaniepokoiło, a za razem zaintrygowało.
-Hyung.. Co jest? -spytałem zmartwiony.
-Nie ważne. Lepiej, abyś nie wiedział. -uśmiechnął się sztucznie. Można było to zauważyć. Nie znałem go za długo, ale Ji nie umiał kłamać.
-Min. Nie oszukasz mnie. -Powiedziałem poważnym głosem odsuwając się od niego na krok. -Możesz mi powiedzieć.
-Nic mi nie jest. Po prostu czułem, że nie mogę przebywać razem z tobą. -To, co powiedział brunet zaskoczyło, a raczej zszokowało mnie.
-Ale... dlaczego?
-Ponieważ... ponieważ... -zaciął się. Nie wiedział co ma powiedzieć.
-Ponieważ co? No powiedz.. -burknąłem niezadowolony i zniecierpliwiony oczekując na odpowiedź. Nie otrzymałem jej, ale w jednej chwili tylko poczułem jego silne ramię obejmujące mnie w pasie, oraz gorące usta na moich, które sprawiły, że na moich policzkach zjawiły się piekące, wręcz palące rumieńce. Nie spodziewałem się tego, ale nie mogłem ukryć. Podobało mi się to. Przymknąłem powieki rozkoszując się tą chwilą, która w końcu musiała przestać trwać. Zanim chłop mak odsunął się, zdążyłem delikatnie oddać pocałunek, który był słodki i bardzo uroczy. Uchyliłem lekko powieki czując, że Ji Min odsuwa się ode mnie. Spojrzałem na jego twarz odruchowo zagryzając dolną wargę dalej wyczekując na odpowiedź.
-Podobasz mi się. -Odpowiedział w końcu mężczyzna przyglądając mi się. Moje serce momentalnie przyspieszyło. Noe spodziewałem się tego, co właśnie teraz powiedział. Moje myśli zaczęły się ze sobą bić. Byłem oszołomiony ale zs razem.. zadowolony. Podobało mi się to lecz dopiero po chwili pokręciłem głową.
-Nie... Nie, nie.. -zacząłem markotać pod nosem. Dopiero teraz doszło do mnie, że zranię go moim odejściem. A Tae Hyung? Jeon, ogarnij się idioto!
-Ale.. Dlaczego? Co jest? -po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Chłopak tylko schował mnie w swoich ramionach i zaczął uciszać, szepcząc mi przy uchu. -Kookie...nie płacz.
-Nie możesz mnie lubić... Ja Cię zranię... -przełknąłem ślinę krztusząc się nią. Poczułem się okropnie.
-Spokojnie... Będzie dobrze.. -dłoń starszego zaczęła błądzić po moich plecach. Płakałem cicho w jego ramionach. Trząsłem się. Niedługo umrę, a on mnie lubi. I to tak bardziej. -Wszystko będzie dobrze.. -powtarzał te słowa, aż w końcu nie zacząłem w nie sam wierzyć. Po kilku minutach uspokajania odsunęliśmy się od siebie. -Chodźmy do jakiejś kawiarni na gorącą czekoladę. Zmarzłeś.. -szepnął Min. Skinąłem tylko głową.
-Dobrze. -Mruknąłem po chwili udając się w stronę pobliskiej kawiarenki. Szedłem całą drogę w ciszy obok chłopaka. Jakoś nie potrafiłem się odezwać.

Stay With Me ||JiKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz