Ja... się poddaję.

222 28 1
                                    

-Honggie... Nie umrzesz. Nie możesz umrzeć.. -zadrżałem mówiąc cicho przez łzy, które spływały po policzkach prosto do moich opuchniętych ust. To wszystko mnie przerastało. Za bardzo się wszystkiego bałem.
-Jeonnie. Nie zmienisz tego co ma się stać. Nie oszukuj siebie.. -słabo uniósł swoją dłoń i ułożył ją na moim mokrym, zaczerwienionym policzku. -Nie płacz... Zrób to dla mnie. -Jego głos brzmiał tak spokojnie mimo tego, że wiedział, że leży na łożu śmierci.
-Ah.. Co chciałeś mi powiedzieć? -zmieniłem temat, którego nie chciałem już drążyć. Dłonią otarłem powieki oraz policzki. Spojrzałem się na chłopaka, który wpatrywał się we mnie bez przerwy. Jego spojrzenie było takie.. tajemnicze, ale patrząc się w jego oczy poczułem coś dziwnego. Chyba już zrozumiałem o co chodzi. -Junnie...
-Miałem Ci już to dawno powiedzieć, ale pojawił się Min.. On mi we wszystkim przeszkodził. -
-Ale.. Jun Hong... Za bardzo nie rozumiem o co Ci chodzi.. -podrapałem się po karku lekko pociągając nosem. Szatyn uśmiechnął się lekko i obrócił głowę w bok.
-Głupiutki Gukkie.. Nie zauważyłeś tego naprawdę.. Ah.. -rozkojarzyłem się. Jednak nie wiedziałem co on może myśleć. Dopiero po chwili mnie olśniło.
-Czy ty... mnie... -zapytałem cicho, drżąc. Choi tylko przytaknął głową.
-Bystry, Jeon. -Powiedział szeptem. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Wydusiłem tylko kilka słów.
-Ale... dlaczego?
-Muszę się tłumaczyć, dlaczego Ciebie pokochałem? -jego głos brzmiał tak spokojnie. Mimo tego uśmiechał się cały czas. Delikatnie, ale dalej wyglądał pozytywniej niż ja.
-Nie, ale... Aish.. -złapałem się za głowę tym samym podnosząc się z krzesła. -Nie wiem co powiedzieć.. Muszę stąd wyjść. -Mruknąłem idąc do drzwi.
-Wiedziałem, że tak będzie. Dlatego nic tobie nie mówiłem. -Powiedział nagle. Zatrzymałem się, ale nawet nie odważyłem się obrócić.
-Ah.. -westchnąłem.
-W sumie.. Co mi to zaszkodziło. I tak umieram. -Zacisnąłem dłonie w pięści jak tylko usłyszałem to, co tak beztrosko powiedział. Zagryzłem mocni wargi i po prostu opuściłem salę, tak samo jak i młodszego mężczyznę. Przeszedłem kilka kroków po korytarzu i po prostu rozpłakałem się. Oparłem się o ścianę i osunąłem po niej kuląc się jak bezdomne dziecko. Nie wiedziałem jak to wszystko mam sobie poukładać. Tego było za dużo. Zdecydowanie za wielkie obciążenie dla mojej, już mocno naruszonej, psychiki.
-Co się dzieje? Kookie.. Wstań i powiedz mi. -Znajomy głos próbował mnie podnieść na nogi, ale ja tylko siedziałem i ryczałem. Było mi głupio. Czułem się okropnie, zachowałem się jak dupek opuszczając salę, w której teraz sam Jun leży na łóżku i wiele nie może zrobić. Powinienem go wspierać. Jaki jest ze mnie przyjaciel... -Jeon. Powiedziałem coś. -Brunet przyklęknął przede mną i dłonią uniósł moją głowę. Spojrzałem cały czerwony i zapłakany na jego twarz.
-On mnie kocha. Jun Hong mnie kocha, a ja tego nie zauważyłem.. A teraz to nawet go nie wspieram tylko wyszedłem z sali jak jakiś idiota. -Powiedziałem wszystko dość ciężko odwracając głowę w bok.
-Czekaj... Kocha..? On Ciebie kocha? -Min uważnie śledził wzrokiem mój każdy ruch, każdy gest.
-Tak, kocha. -Podniosłem się z podłogi, otrzepując. Mężczyzna podniósł się sam i ułożył swoje dłonie na moich ramionach.
-Czy ty.. ty też go... kochasz? -zaprzeczyłem szybko głową i odsunąłem się.
-Nic do niego nie czuję, ale czuję się jak jakiś ostatni idiota. Mogłem tam zostać.. -mruknąłem pod nosem chcąc już pójść dalej przed siebie, ale mój partner tylko mi to uniemożliwił torując mi swoim silnym ramieniem drogę. Westchnąłem głośno. -Dałbyś mi przejść... -chwilę tak stał i wpatrywał się we mnie? Ale po minucie odsunął się, puszczając mnie dalej.
-Dziękuję. -Powiedziałem cicho i zniknąłem za zakrętem. Chwila samotności będzie dla mnie idealna.

-Jeong Guk, co Ci jest? -zapytał się mnie rozczochrany Ho Seok, który właśnie przechodził przez korytarz wracając z kąpieli. Spojrzałem na niego i zaprzeczyłem lekko głową kuląc się. Od dwóch godzin błąkałem się po budynku, ale do pokoju nawet nie odważyłem się zajrzeć. A bolał mnie brzuch i miałem ochotę się położyć.
-Ah.. Nic.. Naprawdę jest okej. -Powiedziałem posyłając przyjacielowi sztuczny uśmiech. Dopiero jak zniknął mi z pola widzenia, zajęczałem ponownie z bólu i omal nie upadłem na podłogę.
-Guk, w tej chwili do pokoju! Muszę Ci leki podać! -Niemalże krzyknęła jedna z gorszych pielęgniarek. Nie miałem zamiaru tam iść, dlatego zaprzeczałem, ale cóż... Nie udało mi się. Kiedy znalazłem się przy drzwiach i położyłem dłoń na klamce, zadrżałem i przełykając głośno ślinę uchyliłem lekko drzwi. Rozejrzałem się pp całym pokoju. Jun spał, aparatury cicho pikały, a Seok siedział na swoim krześle patrząc sina niego.
Ah.. Jesteś. -Mruknął Ho nawet nie obracając wzroku e moją stronę. Mruknąłem tylko cicho i położyłem się na łóżku od razu okrywając kołdrą. Po chwili lekarka przyniosła moje proszki, a ja podniosłem się, aby je zażyć.
-Idę spać. Zmęczony jestem. -Mruknąłem kładąc się ponownie. Zamknąłem oczy.
-Ah.. Dobrze. To śpij. -Po tych słowach uśmiechnąłem się delikatnie. Nawet nie wiedząc kiedy zasnąłem.

Coś mnie wyrwało ze snu. Otworzyłem szybko oczy, jak tylko do moich uszu dotarło jakieś nieprzyjemne, okaleczające uszy piszczenie.
-Nie poddawaj się, Jun.. Nie poddawaj się. -Wyraźnie słyszałem głos doktora Kim'a. Otworzyłem szerzej swoje oczy.
-Doktorze, nie ma szans. Już jego czas nadszedł... -nie wiedziałem co powiedzieć. Skuliłem się na łóżku przykładając dłoń do swoich ust, które mocno i nerwowo zagryzałem do krwi. To nie może być... Nie może on umrzeć! Spojrzałem na łóżko stojące naprzeciwko mnie. Ho Seok spał. Był zapewne środek nocy, ponieważ było ciemno za oknem. Po chwili aparatury całkowicie ucichły.. Został on od nich odłączony.
-Czas zgonu.. Trzecia pięć. -powiedział cichym głosem doktor Him Chan. Nie wiedziałem co zrobić. Do moich czerwonych już oczu napłynęły mokre łzy. Przytkałem dłonią usta, aby nie krzyczeć, aby nie obudzić Seok'a.
-Nie było żadnych szans na uratowanie tego chłopca. Szkoda go. -Już nawet nie wiedziałem kto to powiedział. Miałem przed oczami tylko postać śmiejącego się Hong'a, którego już nigdy nie zobaczę... Nie wytrzymywałem psychicznie. Mocno zacisnąłem dłoń na poduszce i zamknąłem zapłakane oczy. Nie chciałem widzieć tego, jak wynoszą go z sali na noszach. Schowałem się pod kołdrą i najcięższej jak potrafiłem, zacząłem płakać. Czego ja oczekiwałem? Tego, że on będzie żył wiecznie? Tego, że wyzdrowieje? Tutaj dla nikogo nie ma drugiej szansy... Tu każdy umiera. Ja też umieram.

Stay With Me ||JiKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz