24 grudnia. To już dzisiaj. Pierwsza gwiazdka od dziesięciu lat, którą spędzę bez Tae. To naprawdę dziwne uczucie... Nie pamiętam, kiedy ostatnio nie przeżyliśmy jej razem..
Siedziałem na swoim łóżku i wpatrywałem się w duże, przysłonięte żaluzją okno. Po co? Sam nie wiem.
-Jeong Guk. Idziesz ze mną pograć? -zapytał cicho Seok, który stanął z piłką do nogi naprzeciwko mnie. Nie drgnąłem. Cały czas miałem tą samą pozycję. -Guk.. Pójdziemy na dwór? -powtórzył pytanie.
-Idź z Hong'iem. -Odpowiedziałem.
-Go już nie ma... Nie pamiętasz? -powiedział cichym, lekko załamanym głosem. Jeszcze chwilę patrzyłem się przed siebie i opuściłem głowę, zamykając swoje oczy. Po paru sekundach poczułem, że jakaś łza spływa po moim policzku. -Kookie... Wszystko okej? -zapytał cicho Ho Seok. Pociągnąłem lekko nosem, westchnąłem i przytaknąłem głową.
-Przepraszam... Nie powienienem tego mówić. -Podniosłem się z łóżka z zamiarem opuszczenia pokoju, ale Zaraz po tym poczułem się bardzo słabo i omal się nie przewróciłem. Chłopak zareagował.
-Hej.. Na pewno jest dobrze? -zapytał zmartwiony. W jednej chwili do pomieszczenia wszedł Ji Min. Uniosłem wzrok na niego.
-Miś.. -szepnąłem. Chciałem do niego podejść, ale niespodziewanie zemdlałem. Po prostu upadłem na podłogę i straciłem przytomność.~~~
-Ile mu zostało? -wybudził mnie czyjś głos.
-Nie umiem tego określić. Zaledwie kilka dni, może tydzień, dwa. -odpowiedział mężczyzna. Nie otwierałem oczu. -Więcej, niż miesiąc nie ma szans. Jego organizm jest za słaby. Rozchyliłem swoje powieki i ujrzałem Park'a wraz z doktorem Chan'em. Wiedziałem, że taki jest mój los.
-Kochanie, to prawda? -zapytałem cicho. Oboje mężczyzn spojrzało od razu na mnie.
-Um.. -Ji nie wiedział, co powiedzieć. Zaciął się.
-Zostawię was samych. -Wtrącił starszy i udał się do wyjścia. Spojrzałem ponownie na bruneta. Uważnie lustrowałem każdy wyraz jego twarzy.
-Ja to wiem. Niedługo mój czas minie. -Szepnąłem. Chwyciłem dłoń Min'a i splotłem razem nasze palce w całość.
-Nieprawda.. Ty będziesz żył. Nie umrzesz. -Zaprzeczył chłopak. Pokręciłem, patrząc się w ciemne oczy ukochanego.
-Nie oszukuj siebie i mnie. Wiesz dobrze, że to nieprawda. -Powiedziałem spokojnie. -Dobrze wiem, że zostało mi mało życia. Chcę jego resztę spędzić z tobą. -powiedziałem cicho, po czym uśmiechnąłem się do swojego kochania. -To będzie najgorsza gwiazdka mojego życia, ale będziesz przynajmniej ze mną. Prawda? -zapytałem, mocniej ściskając dłoń mężczyzny. Spojrzałem prosto w jego ciemne jak czekolada oczy. Chłopak jeszcze mocniej ścisnął moją dłoń. Przełknąłem głośniej ślinę.
-Obiecuję. Zostanę przy tobie, aż do twojej śmierci. -Powiedział cicho, ale przekonująco. Ufałem mu. Wierzyłem w to, że Ji Min mnie nie opuści. Kochałem go tak bardzo. Nie spodziewałem się, że w tak krótkim czasie zdołam pokochać kogoś, pokochać właśnie go. To Park Ji Min był moją nową nadzieją na moje życie.Nie miałem siły się podnieść z łóżka ani na minutę. Było mi tak źle, że jakakolwiek ochota na cokolwiek, opuściła mnie. Min cały dzień siedział przy mnie i mnie pilnował, aby tylko nic mi się nie stało. Trzymałem bez przerwy jego rękę. To dodawało mi lekkiej otuchy, siły. Jego obecność. Przysypiał na łóżku, siedząc na jego brzegu. Był zmęczony, jak widać. Nie dziwiłem mu się. Dobre bite osiem godzin opiekował się tylko mną.
-Kochanie.. Co byś chciał dostać na gwiazdkę? -zapytałem cicho prawie nieprzytomnego mężczyznę. On tylko lekko drgnął.
-Hm? Co mówiłeś? -wymamrotał cicho, lekko zdezorientowany. Uśmiechnąłem się do niego ciepło i delikatnie, po czym zaprzeczyłem lekko głową.
-Nic, skarbie. Idź odpocznij do domu, prześpij się, bo za dużo czasu już jesteś tu przy mnie i na pewno zmęczony jesteś. -Oznajmiłem, wyślizgując swoją dłoń z żelaznego uścisku ręki bruneta. On tylko się przeciągnął i ziewnął dość głośno.
-Nie idę puki co do domu. Będę Ciebie pilnować i dbać o swoje kochanie. -Mruknął cicho. Westchnąłem tylko i jeszcze na chwilę wyciągnąłem swoją dłoń do jego ręki, po czym delikatnie zacząłem przesuwać kciukiem po jej wierzchu.
-Co byś chciał na gwiazdkę? -zapytałem ponownie. Starszy chłopak zmierzył mnie wzrokiem i zaprzeczył tylko głową.
-Misiu, nic od Ciebie nie potrzebuję. Ty jesteś moim prezentem, takim najcudowniejszym na świecie. -powiedział z promiennym uśmiechem na twarzy. Zaprzeczyłem głową, po czym podniosłem się do siadu na łóżku.
-To kochane.. -szepnąłem. -Ale ja i tak niedługo umrę. Co to jest za prezent, który jest tylko na chwilę? Nigdy nie wiadomo, kiedy Ci go odbiorą, kiedy go stracisz. -powiedziałem, patrząc prosto w jego oczy. Zeszkliły się delikatnie, ale nic poza tym. Park był twardą osobą.
-Nie mów tak..
- Nie wypieraj się prawdy. Dobrze wiesz o tym, że nie zostało mi dużo czasu, że niedługo zniknę! -powiedziałem z lękiem w głosie. Twarz mojego chłopaka była przerażona.
-Nie mów tak! Nie chcę tego słuchać! -warknął na mnie. Nie wiedziałem dlaczego, ale po chwili do moich oczu napłynęło kilka słonych łez. Ji zauważył to. -Skarbie... Ja.. przepraszam. -Ułożył drżące dłonie na moich kolanach, a ja tylko odsunąłem je swoją dłonią.
-Wiesz co.. Najlepiej, jakbyśmy zerwali. -Powiedziałem cicho. Było mi naprawdę ciężko, aby cokolwiek powiedzieć.
-Co ty pierdolisz... - w jego głosie było słychać złość, a za razem strach, smutek i zawód.
-Dobrze słyszałeś. Nie możemy być razem, ponieważ moja śmierć strasznie wpłynie na twoje teraźniejsze i przyszłe życie. Nie możemy być dłużej parą. -Zadrżałem lekko. Mimo tego, że swobodnie wypowiadałem każde słowo, było mi bardzo ciężko. Po moich policzkach spłynęły małe, słone łzy.
-Nie możesz tego zrobić... Przejdziemy przez to razem, obiecuję! -zapierał się Park, ale tylko zaprzeczałem głową.
-Nie.. W twoim życiu nie ma na mnie miejsca. Zrozum to i teraz wyjdź. -Wskazałem palcem na drzwi prowadzące na korytarz. Moja dłoń, tak jak i reszta ciała, drżała. Drugi raz nie powtórzę.. Błagam, wyjdź i już tu nie wracaj do mnie.. -szepnąłem. W oczach starszego mężczyzny pojawiły się łzy. Bez słowa podniósł się z łóżka i udał się do wyjścia. Było mi go żal. Spojrzał jeszcze na mnie z opuchniętymi oczami.
-Wiedz, że Cię kocham i w moim sercu zawsze będzie na Ciebie miejsce. Będę czekał, aż zmienisz decyzję. -powiedział i wyszedł z pokoju. Dłuższą chwilę wpatrywałem się w te przeklęte drzwi. Znajdywałem się sam w tym pokoju. Otaczały mnie te cztery, białe ściany. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, co właśnie zrobiłem. Straciłem jedyną osobę, którą kochałem. Teraz to już nie mam po co żyć. Mogę umrzeć, bo nie mam dla kogo istnieć. Rodzina mnie olewa, mój jedyny, zaufany przyjaciel zmarł, z mojej winy straciłem właśnie osobę najbliższą mojego serca, Tae Hyung nie żyje. Teraz to wiem na pewno. On nie żyje i nie będzie żył, bo zginął w tym pieprzonym wypadku. Jestem idiotą. Poczułem mocny ucisk w klatce piersiowej. Złapałem się za nią mocno i po prostu poryczałem się z bólu fizycznego, jak i psychicznego. W jednej chwili ujrzałem kilka czerwonych plamek na białej pościeli. Przetarłem dłonią nos. Spojrzałem na dłoń. Była czerwona od cieczy, która wypływała mi z nosa. Nie miałem sił. Zacząłem kaszleć krwią. Krztusiłem się. Próbowałem jeszcze chwilę wytrzymać. Położyłem się tylko na łóżku i zamknąłem bezsilnie oczy. Czułem się okropnie, a za kilka godzin będzie Wigilia. Nie zjawię się na niej. Mój czas mija, muszę jeszcze coś napisać...
CZYTASZ
Stay With Me ||JiKook
RomanceIm więcej piszesz listów, tym krótsze się one stają. Jeong Guk, myślisz, że TaeHyung je odczyta? Weź się w garść i zrozum pewne fakty. {Tytuł polski: "Zostań ze mną."}