W odległej części kosmosu. Gdzie światłem dzieliły się głównie gwiazdy. Majaczyła samotna planeta.
Ktoś inny powiedziałby, że to nic ciekawego. Planeta jak każda inna. We wszechświecie są ich miliardy. Jednakże nie każda jest stworzona z metalu.
A jakże, planeta z metalu i do tego zamieszkała.
Mieszkańcy planety również byli nietuzinkowi. Od otoczonej szkielet pierwotny twardą zbroją, aż po samą duszę – a właściwie iskrę, z gwoli ścisłości. Mieszkańcy nazywali siebie TransFormerami.
Dziwna nazwa?
Może, ale za to adekwatna. O tym jednak później.
Cybertron, bo tak nazywa się opisywana planeta, do pewnego czasu była opuszczona, a przede wszystkim zniszczona przez wojnę domową między Autobotami, a Decepticonami. Taka stereotypowa walka dobra ze złem. Między wolnością, a żądzą władzy, itd., itp. Oczywiście, tak jak każda historia tego typu, dobro zwyciężyło, a planeta powróciła do dawnej świetności i już po 20 latach nie było nawet śladu po wojnie. Jedyne co pozostało, to wspomnienia i coś jeszcze...
Postać, od której zaczniemy naszą opowieść właśnie odpoczywała sobie na dachu najwyższego budynku na planecie, obserwując rozciągnięty nad nią nieboskłon. Usta postaci były ułożone w błogi uśmiech, zadowolona, że dzisiejszego wieczoru będzie mogła sobie w końcu ze spokojem...
- KNOCKOUT! – ciszę nocy przerwał aż nazbyt znajomy ryk.
'No i spokój szlak trafił' pomyślał robot, siadając. Zmrużył sensory optyczne, by móc zobaczyć, czego znowu od niego chce ten wielki bufon, który zastąpił Optimusa Prime.
Ultra Magnus, we własnej osobie, stał na najbliższej drodze i spoglądał swym świdrującym wzrokiem wprost na KnockOut'a. Obok niego stała oczywiście zadowolona z siebie Arcee. Sam obserwowany nie przejął się zbytnio, że komandor jest na niego wściekły. Po prawie 20 latach zdążył się już przyzwyczaić do nieustannych, wyssanych z palca oskarżeń pod swoim adresem. Dla Magnusa zawsze będzie tylko Decepticonem.
Tak. KnockOut BYŁ Decepticonem. Jednak, jak tylko nadarzyła się ku temu okazja, to dołączył do Autobotów. Udowodnił zresztą, że naprawdę tego chce, kiedy StarScream próbował zranić Autoboty. Wtedy KnockOut, tak jak jego imię*, powalił byłego kompana. Jednak nie wszyscy uważali by rzeczywiście się zmienił.
KnockOut wstał, wzdychając. Nie pierwszy raz znalazł się w takim parszywym położeniu, ale przynajmniej Decepticony jakoś szanowały jego i jego medyczną pracę. W końcu wielu z nich mogło dzięki niemu dożyć do końca wojny.
To nie tak żeby tęsknił za dawną drużyną. Co to, to nie! Po prostu wolałby żeby NIEKTÓRE Autoboty przestały patrzeć mu na ręce!
KnockOut długo nie zastanawiał się jak dotrzeć do komandora i jego małego, ale za to upierdliwego konfidenta. Ruszył powoli na drugi koniec budynku. Chciał jak najdłużej odwlec to co nie uniknione. Po chwili transformował się w pojazd – stąd właśnie wywodzi się nazwa TransFormer – i na miejscu KnockOut'a pojawił się czerwony samochód zbliżony wyglądem do Forda Mustanga GT i, nim ktokolwiek zdołał mu coś powiedzieć - albo wykrzyczeć – ruszył pełną parą przed siebie. Pęd pozwolił mu dolecieć do drogi gdzie stały Autoboty, nim jednak koła dotknęły nawierzchni, to powrócił do pierwotnej postaci i wylądował na obu nogach zostawiając za sobą czarne ślady hamowania. Medyk spojrzał na parę Autobotów. Ku jego ogromnej satysfakcji, oboje byli w szoku po jego brawurowym skoku. Choć miał wielką ochotę parsknąć śmiechem, to jednak przezornie wolał nie drażnić komandora. Przynajmniej do czasu, kiedy nie dowie się o co jest tym razem oskarżony.
CZYTASZ
TransFormers. Stars Saga
FanfictionHistoria dzieje się po wydarzeniach „Predacons Rising". Poznajemy od innej strony starych bohaterów, ale również zapoznamy się z kilkoma nowymi. Zagłębimy się w historię Prime'ów oraz odkryjemy parę sekretów. Całe opowiadanie to MÓJ pomysł, w którym...