Part 11

4.3K 286 63
                                    

Gdy się obudziłam leżałam na trawie, a głowę miałam opartą o coś miękkiego. Poczułam czyjąś delikatną i  ciepłą dłoń gładzącą mnie po włosach. Niechętnie podniosłam wciąż szczelnie zamknięte powieki. Przed oczami ukazał mi się przepiękny zachód słońca. Wtuliłam twarz w moją tymczasową "poduszkę" i głośno westchnęłam.

 -Widzę, że w końcu się ocknęłaś. Byłaś nieprzytomna dłużej niż się spodziewałem. Wszystko w porządku? Nie masz przypadkiem zawrotów lub mdłości? - Podniosłam głowę z kolan Bena i rozejrzałam się po otaczającym nas krajobrazie. Znajdowaliśmy się pod drzewem na skraju łąki i lasu. Zdezorientowana szerzej otworzyłam oczy. Przecież straciłam przytomność w swoim pokoju. Jakim prawem budzę się w takim miejscu. Poza roślinnością nie ma tu nic innego, żadnych budynków ani dróg. Widać, że człowiek nigdy nie ingerował  w rozwój tego terenu. Poza tym ściemnia się a ja nie wiem czy wspominałam, ale ciemności przyprawiała mnie o gęsią skórkę. Obdarzyłam elfa przerażonym spojrzeniem.

- Co się stało? - Zapytał zmartwiony.

- Boje się ciemności. - Wyszeptałam zażenowana, a on prychnął rozbawiony powstrzymując chęć roześmiania się na głos. - To nie jest śmieszne! - Podniosłam głos i oburzona nadymałam policzki. Ben jednak ujął moją dłoń i pogładził po niej kciukiem.

- W porządku nie będę się śmiał. Spokojnie, tutaj nic ci nie grozi. - Wstał i pociągnął mnie za sobą do góry. - Idziemy do mnie. - Zakomenderował  idąc w tylko mu znanym kierunku. Po około 20 minutach wolnego marszu Wszystko co nas otaczało przestawało być widoczne. Z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej. Zadrżałam na samą myśl o przymusie pokonania drogi przez las w nocy, kiedy każdy najmniejszy dźwięk będzie mógł mnie przyprawić o zawał serca. Zacisnęłam mocniej dłoń (oczywiście trzyma Bena za rękę). Chłopak nie zwalniając odwrócił głowę z moją stronę. Zmarszczył brwi dokładnie mi się przeglądając. Przyciągnął mnie do swojego torsu i objął mnie ramieniem abym poczuła się nieco bezpieczniej.

- Niedługo będziemy na miejscu. Obejrzymy sobie jakiś film i zrobimy kakałko... to znaczy ty zrobisz a ja ci pomogę. - Zaśmiał się nerwowo, zakłopotany swoimi umiejętnościami kulinarnymi. Przez resztę drogi ani na chwile nie zaprzestaliśmy rozmawiać. Mój towarzysz co rusz to dokładał jakiś temat na pogawędkę, dzięki czemu zapomniałam o strachu. Przedarliśmy się przez ostatnie gęstwiny i przed nami ukazał się niewielki domek z bali. Ben otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka. włączył światło i uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. - No i widzisz, jesteśmy na miejscu. Nie było tak źle co nie? - Pokiwałam głową twierdząco - Pójdę jeszcze do sklepu po coś do jedzenia, bo wszystko co mam to zupki chińskie i szybkie obiady do mikrofalówki. - Odwrócił się w stronę schodów prowadzących na piętro. Gdy pokonał połowę stopni zatrzymałam go na chwilę.

- Gdzie idziesz?

- Przecież mówiłem, że idę do sklepu. - Uniosłam brew pytająco.

- Masz sklep na górze?

- Co? Nie! Choć pokażę ci. - Pospieszył mnie ruchem ręki, więc grzecznie udałam się za nim. Weszliśmy do jednego z pokoi na piętrze. Był on wypełniony po brzegi najróżniejszymi sprzętami elektrycznymi. Od laptopów, przez plazmy po najnowsze oraz bardzo stare konsole do gier. Nie zabrakło oczywiście tabletów, gameboy'i i najróżniejszych smartfonów.Było wiele półek na których leżały poukładane stosy płyt, kaset i dyskietek. Na przeciwko plazmy która miała prawdopodobnie więcej cali niż moja największa szafa stała niewielka kanapa i lampa ledowa. Patrząc na to miałam na twarzy wypisane jedno wielkie WOW. Ben przyglądał mi się uważnie  a na jego twarzy zawitał szczery uśmiech. - I jak? Nieźle co?

- Oczywiście! Uwielbiam gry i najróżniejszą technologię. Ten pokój jest wspaniały. Jeśli w MediaExpert nie będzie dostawy to już wiem gdzie się zapodziała.  - Chłopak zaczął się śmiać.

My love Ben DrownedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz