No witam! Zauważyłam, że to coś istnieje i ludzie nadal to czytają. Jednym słowem ŁAŁ. Miałam też nieopublikowany rozdział który na szybko przeczytałam, więc wszyscy którzy tego oczekiwali będę zadowoleni. Szczęśliwe zakończenie! Co prawda krótkie... ale jest! Powodzonka w walce z koroną i niech zdrówko będzie z wami.
Żegnajcie ^^.....................
Zalana potem zerwałam się z łóżka czując szturchanie w ramię. Otworzyłam szeroko oczy, łapczywie łapiąc powietrze. Roztrzęsiona przyjrzałam się osobie siedzącej na brzegu łóżka. Był to Ben z lekko zmartwionym, ale spokojnym wyrazem twarzy. Zaczęłam chaotycznie rozglądać się po pokoju. Złapałam w końcu za telefon. Było południe. Miałam nieodczytane trzy wiadomości. Wszystkie okazały się być od Bena, a jedna z nich miała mnie poinformować, że wróci dopiero jutro bo napotkały go pewne problemy.
- Wszystko w porządku? - Głos Blondyna odwrócił moją uwagę od telefonu. Położył mi rękę na ramieniu i obrócił w swoją stronę. Odsunęłam się od jego dłoni spanikowana lustrując go uważnie.
- B-ben? - Szepnęłam przez zaciśnięte gardło. On tylko pokiwał niepewnie głową całkowicie nie rozumiejąc celu tego pytania. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. - Ben... - Powtórzyłam głośniej mimo, że mój głos wciął drżał. - Rzuciłam się na niego z płaczem.
Chłopak nie mając pojęcia co się dzieje odruchowo objął mnie, dodając mi nieco otuchy. Byłam roztrzęsiona bo nie wiedziałam co się dzieje. Wyglądało na to, że był to sen. Przerażający, tragiczny i do bólu realistyczny, ale nadal sen.
-Co się stało? - Blondyn dopytał, poprawiając się żeby było mu wygodniej. Nic dziwnego bo aktualnie zgniatałam mu żebra rozpaczliwie wtulając się w jego klatkę piersiową. Chwilę zajęło mi zebranie się w sobie i wyduszenie czegokolwiek na temat tego koszmaru. Ostatecznie opowiedziałam mu wszystko. Gdy skończyłam mu się wypłakiwać poczułam jak lekko mnie od siebie odsuwa. Spojrzał mi w oczy i otarł rękawem łzy których stróżki znaczyły widoczne ślady wzdłuż mojej twarzy. - Już w porządku słyszysz? Nie ma po co zadręczać się czymś co nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Przez dłuższą chwilę leżałam na nim wsłuchując się w jego kojący ton. Zaoferował mi ciepłą herbatę na co z chęcią przystałam. Razem zeszliśmy na dół . Usiadłam na blacie obok zlewu i przyglądałam się jak Ben chodzi od szafki do szafki. Odwróciłam wzrok, wpatrując się w podłogę. Kochałam Bena i wiedziałam, że nie zrobiłby mi krzywdy, ale ten sen był tak realistyczny... Na prawdę można było go pomylić z rzeczywistością. Westchnęłam cicho i chwilę po tym poczułam ciepło na prawej dłoni. Blondyn trzymał mnie za nią.
-Nadal się tym zadręczasz prawda? - Poczułam jak jego dłoń lekko się zaciska. Martwił się o mnie i było to widać na pierwszy rzut oka. Objęłam go przeganiając z głowy straszne obrazy. Mam gdzieś jaki był Ben z mojego snu. To nadal tylko fikcja.
-Może lepiej ja zrobię tę herbatę. Będę wtedy pewna, że oboje dożyjemy poranka. - Mruknęłam z uśmiechem i zeskoczyłam z blatu. Jedyne co usłyszałam za sobą to krótki śmiech. Rany, mam nadzieję, że spędzę resztę życia z tym kochanym kretynem. Pewnie nie będzie to najnormalniejsze życie jakie mogłam sobie wyobrazić, ale oby było długie i pełne dobrych wspomnień.
CZYTASZ
My love Ben Drowned
RomanceHistoria oparta została na moich snach. Mam nadzieje,że się spodoba ;-]