Rozdział 6

271 25 2
                                    


        Gdy skończyła się próba, obdarzyła przyjaciela lekkim uśmiechem.
-Teraz wyszło wspaniale, Armand - pochwaliła pogodnym tonem i żegnając się krótko zeszła ze sceny. Pomknęła do loży numer pięć, gdzie Upiór siedząc wygodnie na ciemnogranatowej sofie patrzył na scenę, na której Carlotta wykłócała się z jednym z dyrektorów.
- Witam, Mademoiselle - oznajmił melodyjnie, gdy cicho wślizgnęła się do środka.
- Monsieur - skinęła lekko głową, uśmiechając figlarnie. Spoważniała, gdy spojrzał na nią - Dziękuję za niesamowitą możliwość, Aniele.
- Przyjemność po mojej stronie - odpowiedział lodowatym głosem, przez co ciarki przemknęły jej po plecach. Pokiwała lekko głową nie odpowiadając. Usiadła w pewnym oddaleniu od mężczyzny, składając dłonie na podołku. Czując nagłe onieśmielenie spuściła wzrok, czekając na jego kolejne słowa. - Powinnaś zważać na słowa, dziecino. Jeśli nie tęsknisz, to nie mów, że tak jest - Drgnęła gwałtownie i wbiła wzrok w jego twarz, przez brodę po zielone oczy, w których pojawiło się cierpienie.
- Eriku - wyszeptała zdumiona - Eriku, jak możesz! - rozzłoszczona poderwała się ze swego miejsca. Jak on mógł tak powiedzieć? Czyżby oskarżał ją o kłamstwo? Przymknęła powieki, tym samym ukrywając swój ból i zacisnęła zęby.- Byłeś przy mnie odkąd straciłam rodziców, pocieszałeś i tuliłeś, gdy w nocy przerażały mnie koszmary, doprowadzając do łez. Zniknąłeś, gdy pojawiła się Christine- wytknęła mu łamiącym się szeptem. Spojrzała na niego ostatni raz i odwracając się gwałtownie na pięcie wybiegła, kierując się do sypialni. Zacisnęła mocno powieki zbiegając po krętych schodach, by na samym dole wpaść na wysokiego mężczyznę. Otwierając oczy odskoczyła gwałtownie.
- Przepraszam - wydusiła z siebie. Na przeciw niej stał niezwykle wysoki mężczyzna o arystokratycznych rysach, szarozielonych oczach pełnych drwiny i pełnych ustach ułożonych w drapieżny uśmiech, całą swą postawą wyrażał niebezpieczeństwo.
- Nie szkodzi - odpowiedział. Jego słowom przeczyła silna dłoń, która zacisnęła się na drobnym nadgarstku, wywołując cichy protest.
- Proszę puścić - cofnęła się, starając wyrwać rękę.
- Prowadź do lochów - rozkazał wzmacniając uścisk. Przestraszona zbladła potrząsając głową.
- Tam nie można, Upiór nas zabije! - załkała nie patrząc na niego. Nie mogła zrozumieć, kim był i czego mógł chcieć od lochów.
- Nie, kruszynko - odpowiedział chłodno. - To ja go zabiję.
Wzdrygnęła się nieznacznie, gdy puścił jej nadgarstek i mocno chwycił za kark. Zacisnęła zęby, posłusznie prowadząc go do podziemi, choć jej twarz wyrażała niechęć i złość. Dlaczego chciał zabić Erika? Syknęła, pchnął ją w dół, przez co spadła ze schodów, obijając się i rozcinając delikatną skórę, podparła się rękoma, by nie pokaleczyć twarzy, przez co dłonie były całe zakrwawione. Wstała z ociąganiem, czując na sobie ponaglający wzrok; ruszyła, oddychając płytko, by zmniejszyć promieniujący ból.

Upiorne PopulaireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz