Ten tydzień minął spokojnie, powiedzmy... Ja i Cece ciągle się kłóciłyśmy. Najczęściej rozdzielał nas Harry albo Parker. No właśnie ich też mam dosyć. Jey jest zazdrosny o każdego chłopaka, który tylko obok przejdzie. Czepia się o Allana, naszego zespołu, moich kumpli ze stolika śmiechu, naszych gwiazdeczek, a najbardziej o Stylesa. Nie myślcie, że tylko o osoby płci męskiej, bardzo przeszkadza mu Sam. Uważa, że ma na mnie zły wpływ. Czasami mam ochotę mu powiedzieć, że największym zagrożeniem dla naszego związku są jego przyjaciele, a nie moi.
- Hej, coś się stało ?- obiął mnie Beau.
- Co ? Nie.- wysiliłam uśmiech.- Czemu pytasz ?- zmarszczyłam brwi.
- Nie ja.- mrugnął. Co?! Rozejrzałam się po stołówce, aż zobaczyłam parę zielonych tenczówek wpatrzonych we mnie. Uśmiechnęłam się, co odwzajemnił. Dobrze, że siedzę. Wyjęłam telefon i wybrałam odpowiedni numer.
Natrętny głupi chuj:
Spotkajmy się...Wystukałam szybko na klawiaturze. Czy ja naprawdę go tak nazwałam ? Ach no tak...pamiętam. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że patrzy w ekran i uśmiecha się. Nagle podniósł głowę, a ja wzdrygnęłam się. Odpowiedź przyszła nagle, ale zanim ją odczytałam patrzyłam na niego.
Natrętny głupi chuj:
Gdzie ?Ja:
Nwm, gdziekolwiek.Natrętny głupi chuj:
Teraz?!Ja:
Nie, jutro...ehhhh moja nazwa jest trafiona.Natrętny głupi chuj:
Pusta szatnia w piwnicy.Ja:
OkNatrętny głupi chuj:
Jak mnie nazwałaś ?Nie odpisałam, bo obok mnie usiadł Jey.
- Hej.- pocałował mnie w policzek. Z twarzy Hazzy zszedł uśmiech, a telefon zawibrował.Natrętny głupi chuj:
Albo nie, już nieaktualne...Podniosłam głowę, ale zamiast tych pięknych dołeczków zobaczyłam kreskę między zmarszczonymi brwiami.
Ja:
Za 2 min w szatni!- Z kim tak piszesz ?- spojrzał przez ramię mój chłopak.
- Z kimś.- wzruszyłam ramionami i wstałam.
Chwilę mi zajęło znalezienie tego pomieszczenia. Nikt tędy nie przechodził, tylko woźne, ale mnie lubią. Popchnęłam drzwi i weszłam do środka. Ściany są odrapane, ławki zniszczone, a jedynym ładnym elementem jest Harry.
- Hej.- szepnął i wstał.
- Cześć.- powiedziałam na przekór. Uśmiechnął się i wstał.
- Coś się stało ?- zapytał.
- Chcę tylko z tobą porozmawiać.- wzruszyłam ramionami. Chłopak zmarszczył brwi, jak zawsze, gdy się nad czymś zastanawiał.
- O czym ?- jego uśmiech powiększył się.
- Chyba polepszył ci się humor.- zmróżyłam oczy.
- A miałem zły ?- zdziwił się.
- Wczoraj.- rzuciłam.
- Nie miałem złego humoru, nie przy tobie.- szepnął. Podniosłam głowę, nasze usta prawie się stykały.- Chcę żebyś mi kibicowała w jutrzejszym meczu.- mruknął.
- Będę.- przytaknęłam.
- Nie tak.- pokręcił głową.- Jey obiecał swoją koszulkę Cece, przy mnie.- stwierdził.
- Emmmm, a ty...- zaczęłam.
- Chcę, żebyś kibicowała MI, a potem założyła MOJĄ koszulkę.- akcentował.
- Ale ja mam chłopaka, a ty...
- Czy ty słuchasz co mówię? - przyparł mnie do drzwi. Pokiwałam głową, bo jego bliskość była rospraszająca.- TWÓJ chłopak obiecał SWOJĄ koszulkę MOJEJ dziewczynie.- powiedział zbliżając się jeszcze bliżej. Prawie złączył nasze usta, ale przerwała nam woźna.
- O joj nie wiedziałam córuś, że to wy.- złożyła ręce jak do modlitwy.- Był dzwonek.- uśmiechnęła się.
Lekcje minęły bardzo szybko, ale przez incydent w opuszczonej szatni nie mogłam się skupić. Właśnie przechodziłam przez pasy i prawie potrącił mnie samochód, ale czyjeś silne ręce mnie uratowały.
- Podwieźć cię ?- zapytał już na chodniku.
- Jakbyś mógł.- uśmiechnęłam się.
Włączyłam radio i zaczęliśmy śpiewać. Hello, How deep is your love, a nawet Steal my girl.
- Jesteśmy.- spojrzał na mnie.
- Wiem.- odpowiedziałam.- To do zobaczenia.- rzuciłam.
- Pa.- wyszczeżył się.
Doszłam do domu i zauważyłam, że nie mam telefonu, cholera. Jeszcze dobrze nie zbiegłam ze schodów, a już usłyszałam rozbawiony głos mamy.
- Harry, co ty tu robisz ?- udałam zdziwioną.
- Twój telefon.- uśmiechnął się.
- Dziękuję.- odetchnęłam z ulgą, ale podniósł rękę. Przytulił mnie mocno.
- Nie jestem głupim chujem.- szepnął.
- Ale natrętny tak.- odepchnęłam go.
- Do widzenia pani White, pa słońce.- mrugnął do mnie.
- Nic nie mów.- jęknęłam do niej, a ona zachichotała.
Ale się działo! Zmiażdżyliśmy przeciwną drużynę, a właściwie Harry ich zmiażdżył. Po meczu oddał mi swoją koszulkę, której chyba mu nie oddam...
***
Już jest! Nowiuśki rozdział :) ale mi się nie chciało o MASAKRA....
Jest co raz więcej wyświetleń. Po zsumowaniu jest 657, aaaaaaa😁😁😁
Do następnego 😘😘😘
YOU ARE READING
To Koniec...
Fanfiction,,You can tell by the way. She walks that she's my girl. You can tell by the way She talks, she rules the world. You can see in her eyes. That no one is her chain She's my girl, my supergirl. And then she'd say. That nothing can go wrong. When you'r...