Rozdział 7

6.2K 384 2
                                    

Było tak dużo ludzi, że nie wiedziałam w którą stronę iść do baru. Ale to nie był problem. W każdym miejscu, gdzie tylko dało się coś postawić były napoje, przekąski, alkohol i...prezerwatywy. Dotarłam do dużej kuchni i stanęłam przy wysepce. Nie znam się na alkoholach, ale nalałam soku pomarańczowego do czerwonego kubeczka i chwyciłam za szklaną butelkę , której zawartość wyglądała mi na wódkę. Dodałam do soku. Raz się żyje Ari! Masz 17 lat! Wypiłam szybko zawartość kubeczka. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie z talię. Gwałtownie się odwróciłam. Ujrzałam szmaragdowe oczy Billa. Nie jest on moim znajomym. Zalicza się do wyższej rangi społeczności szkolnej. Drużyna footbolowa w tak dużej szkole ma się jak gwiazda filmowa w kraju a nawet na świecie. Za to ja nigdy nie brnęłam do "sławy", jeśli tak to wogóle można nazwać.

-Omm...Hej!- krzyknęłam

- Część maleńka! Jesteś przyjaciółką Sary. Bill jestem.- wyciągnął swoją dużą dłoń.

- Ari. Miło mi.

- Słyszałem o tobie dużo. Jak się bawisz?

- Jeszcze nie zdążyłam się rozkręcić, bo niedawno przyszliśmy.- uśmiechnęłam sie.
Bill przysunął się bliżej.

- Chcesz mogę Ci pomóc się rozkręcić. - powiedział mi do ucha, a jego ręką zaczęła schodzić coraz niżej.

- Wiesz...może pójdę poszukać Sary, bo długo jej nie ma.- odsunęłam się szybko.

Widziałam tylko jego głupi uśmieszek. Czułam,  jak gapi się na mój tyłek. Przeciskałam się między ludźmi. Oglądając się na wszystkie strony szukałam moich przyjaciół. Było to nie możliwe znaleźć ich w tak dużym gronie. Poczułam ciepło drugiej osoby na klatce piersiowej.

- Przepraszam ja...- zaczęłam się podnosić, ponieważ upadłam na kolana, gdy wychodziłam po schodach.

- Kurwa...- usłyszałam znajomy głos, a na moich rękach pojawiła się gęsia skórka. Noah...Cholera. Znowu.

- A obiecałaś, że już nigdy się to nie powtórzy...hmmm?- patrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczami.

- Ja...po prostu się zagapiłam, straszna ze mnie niezdara. A jeszcze ten tłum...

- Nie tłumacz się, bo raczej Ci to nie wychodzi zbyt dobrze.

-Noah!!!!- usłyszałam głos parę schodków wyżej.

Nicol...jedna ze szkolnych dziwek. Nogi do szyj, idealny makijaż, idealna fryzura a w głowie...czasem miałam wrażenie, że cegła.

- Sory. Miłej zabawy - rzucił krótko.

- Już idę!!!-krzyknął do niej. Wchodził na górę, aż nagle odwrócił się.

Puścił mi oczko i uśmiechnął się czule. Myślałam, że spadne z tych schodków. Potrzeba mi energii! Szybko zeszłam na dół i załapałam pierwszy czerwony kubeczek, który zobaczyłam. Wzięłam łyka i poczułam że to coś mocnego. Wypiłam do dna. Jedna suka, która teraz pewnie liże się z Noahem, nie popsuje mi tej nocy. Udałam się w stronę basenu gdzie tańczyła spora grupa osób. Zaczęłam poruszać się w rytm muzyki. Alkohol zaczynał działać. Poczułam jak ktoś łapie mnie za biodra i porusza się w tym samym rytmie. Odwróciłam sie i moje oczy ujrzały nieznanego przystojniaka. Blond grzywa wymazana neonami, na policzkach to samo. Tańczyliśmy dość długo, ocierając się o siebie. Nie pamiętam ile czas minęło gdy przebiegł Caleb.

- Co Ty wyrabiasz do cholery?!?!- złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę wejścia do środka willi.

New ClassmateWhere stories live. Discover now