V - Łowca

116 18 4
                                    

W końcu ferie! Tak u nas zaczynają się już od poniedziałku, nie wiem jak to u was możecie napisać w komentarzu. Wiecie co to oznacza... Więcej czasu na pisanie! Wiem ze się cieszycie. Ja też ze mogę sobie dłużej pospać. Nie będę przedłużać...

- Nie, nie boli wiesz. - odpowiedziałem oschle.

- Jak uważasz.

- A tak w ogóle jak tu się znalazłem?

- No więc jak juz wiesz zemdlałeś, a ja mam takie dobre serduszko że nie mogłem cie tak zostawić na pastwę losu i cie tu przyniósłem.

- Że co proszę? Niosłeś mnie! - podniosłem głos.

- Nooo, czy ty mnie wogóle słuchasz. Nie jesteś aż tak ciężki wiec się nie martw.

Nastąpiła chwila ciszy. Dopiero teraz sobie przypomniałem że to idealna okazja żeby go pokojowo przekonać do poddania się.

- Proponuje układ. - spojrzał na mnie zaciekawiony.

- Zamieniam się w słuch.

- A więc tak... Pójdziesz ze mną potulnie do bazy, a ja załatwię ci ze cię wypuszczą, co ty na to?

- Daj mi się zastanowić.

Przytaknąłem, a on zaczął chodzić po pokoju i myśleć nad za i przeciw. Po krótkiej chwili podszedł do mnie bardzoo blisko.

- Zgoda, ale musisz dotrzymać obietnicy.

Uścisneliśmy sobie dłonie. Ponieważ za oknem było już ciemno postanowiliśmy pójść następnego dnia.

***
Z samego rana wyruszyliśmy w drogę, która trwała jakieś pół godziny. Przed wejściem zakułem go w kajdanki. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

- Dla pewności. - odpowiedziałem nie czekając aż coś powie.

W końcu weszliśmy do środka i oczywiście wszystkie oczy skierowały się na nas. Ja zachowałem powagę, a ten głupi wampir zaczął się rozglądać i dotykać wszystkiego jak jakieś małe dziecko, które pierwszy raz poszło do przedszkola. Podszedłem do recepcji, stała tam kobieta średniego wieku w krótkich włosach.

- W czym mogę pomoc?

- Gdzie znajdę pana Iwao i te rudą kite? - spojrzała na mnie ze zdziwieniem, po tym jak nazwałem Ayleen.

- Obydwoje są w biurze szefa.

Przytaknąłem i zaciągnął tego idiotę w stronę biura. Nie pukajac wszedłem do środka. Ayleen jak zwykle siedziała na biurku, a Iwao przeglądał jakieś papiery. Odchrzaknąłem i obydwoje spojrzeli w moją stronę.

- Proszę o to wasz ten najgroźniejszych wampir ever. - pociągnąłem go przed siebie.

Ich miny były bezcenne.

- Ale jak! Tak szybko! - powiedziała Ayleen, zeskoczyła z biurka i podeszła do mojej zdobyczy. Przyglądała mu się uważnie, a on posłał jej szyderczy uśmiech. Już miała rzucić sie na niego z pięściami...

- Brawo młody! Tego się właśnie po tobie spodziewałem, a teraz zabierz go do laboratorium będzie królikiem doświadczalnym.

Wampir spojrzał na mnie niezadowolony. No wiem nie dotrzymałem obietnicy, ale tak jakoś wyszło. Potrzeliśmy sobie przez dłuższy czas w oczy...

- Królikiem doświadczalnym? Czy to oby nie za wiele! - powiedziałem bez zastanowienia. Ayleen patrzyła raz na mnie raz na Iwao.

- Co masz na myśli?

- No wiesz on jest taki głupi że nawet muchy nie skrzywdzi... Nie lepiej go wypuścić i mieć na niego oko?

Moi przełożoni spojrzeli na siebie i zaczęli coś do siebie szeptać, ja w tym czsem usiadłem sobie wygodnie na kanapie i nalałem kawy która stała na stoliku.

- No dobrze... Ty będziesz jego ochroniarzem! - powiedział Iwao po dłuższej chwili.

Prawie zachłysnąłem sie kawa, a wampir się zaczął śmiać.

- Że co proszę?

- Do rzeczy słyszałeś! - odezwała się Ayleen która również nie była taka zadowolona.

- No chyba was pogieło! Nie zrobię tego! Mam tego debila po dziurki w nosie!

- Nie pyskuj! - odezwała się ponownie.

- Bo co mi zrobisz? Sami se go pilnujcie, ja nie będę robić za nianie.

- Ależ będziesz. - odezwał się kamyczek.

- No wy chyba wsaliście dzisiaj lewą nogą!

- Sam się za nim wstawiłeś!

- No I! Wy weźcie sobie lepiej stoperan, bo was chyba posra... - złapałem sie za policzek.

- Jak ty sie odzywasz do starszych, gówniarzu! Masz to zrobić i bez żadnego ale!

Ona mi tak po prostu strzeliła liścia, ja nie wiem co to za kobieta, a ten idiotą oczywiście był zadowolony z tej całej zaistniałej sytuacji.

- Jesteś z siebie zadowolony? - zapytałem odwracając się w jego stronę.

- Bardzo! Heheh. - znów ten jego uśmiech!

Ludzie jak ja mam z nim wytrzymać! Chyba trzeba się wybrać do apteki po leki uspokajające.

Złapałem go za łańcuch i kajdanki i wyszedłem. Mam ich dosyć kiedyś zobaczą że że mną się nie zadziera...

Tak wiem trochę nudno, ale jest. Kto by się spodziewał ze Nao używa takich słów, ale tak musi być. Całuski :* ♡ ♡ ♡

(N&A) Łowca W Krzywym ZwierciadleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz