Otworzyłam oczy i rozejrzałam się półprzytomnie dookoła. Chyba musiałam zasnąć. Wciąż siedziałam w wentylacji.
-Musiałaś być dość zmęczona skoro tak szybko usnełaś - podniosłam wzrok na animatrona, który wpatrywał się we mnie swoimi niebieskimi oczami.
-Nawet nie wiem kiedy zasnęłam... - zaśmiałam się kpiąco z samej siebie.
Chica i Bonnie kręcili się co chwila po biurze, Foxy dobiegał do drzwi. I im się to nie nudzi? Nie mogłam zasnąć na długo skoro oni wciąż tu są. Cofnęłam się w głąb wentylacji, poczułam jak animatroniczna ręka ciągnie mnie w tył i obraca mnie do siebie twarzą w twarz.
-Znam inne wyjście, a skoro oni tutaj są i nie słyszą nas to uda nam się wyjść. - Freddy puścił moje ramie i ruszył w głąb wentylacji. Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł, odwróciłam się w stronę biura, animatrony nadal tam były. Miałam do wyboru, paść jako ofiara animatronów teraz lub później.
-Idziesz czy zostajesz? - z zamysłu wyrwał mnie donośny głos Freddiego.
Ostatni raz spojrzałam na biuro i zaczęłam iść w stronę misiastego. Po krótkim czasie oboje wpadliśmy na skrzyżowanie wentylacji. Spojrzałam na animatrona, gdy usłyszałam dźwięki dochodzące zza naszych pleców.
-Dostali się do wentylacji. - Freddie chwycił moje obolałe ramię i skręcił w lewo. Do moich uszów doszły przeraźliwe głośne jęki. Znajdowaliśmy się już dobry kawał od skrzyżowania wentylacji, natrafiliśmy na zakręt, ale na szczęście bez skrzyżowań. Ukryliśmy się za nim nie chcąc wywoływać żadnego szelestu. Nasłuchiwaliśmy, lekko wychyliłam się zza rogu - przez skrzyżowanie przechodzili właśnie Bonnie i Chica, którzy kierowali się prosto. Ostatni z nich, Foxy, przystanął na chwilę i rozglądał się po wentylacjach. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się na lewy wentyl, jednak ostatecznie podążył za grupą animatronów. Odetchnęłam i odwróciłam się w stronę Freddiego.
-Już niedaleko, oni kierują się do zaplecza, a my do kuchni. - skinęłam głową i ponownie ruszyłam za misiastym.
Po kilku krokach ukazały nam się kraty, zza których można było zobaczyć kuchnię. Mogłam zobaczyć ją pierwszy raz, gdyż żadna kamera tu nie dosięgała, a główna, która znajdowała się w kuchni była zepsuta. Freddy ściągnął kratę, zszedł na dół i pomógł mi zeskoczyć z wentylacji. Pierwsze co przykuło moją uwagę - światło paliło się tu bez przerwy, a kamera była zepsuta. Dlaczego nikt tego nie zauważył i jej nie naprawił?
Zaczęłam oglądać całe pomieszczenie w czasie, gdy Freddy usiadł na jednym z krzeseł ustawionych przy ścianie.-To miejsce przesiadywania animatronów. - zaczął z obojętnością w głosie. - Tylko tutaj możemy zachowywać się, no wiesz, normalnie.. Jako my, a nie animatrony. - usiadłam na krześle obok i zaczęłam wsłuchiwać się w jego głos. - Za dnia musimy śpiewać, grać, dostarczać pizzę. Fajna zabawa, ale przez kilka lat może się znudzić. Chcieliśmy komuś o tym powiedzieć, ale jak, skoro nikt nas nie słuchał lub raczej nikt nie chciał nas słuchać.. - animatron opuścił głowę, zrobiło mi się go żal, cała myśl o tym, że mogłam być jedną z nich była przerażającą, a co oni mają powiedzieć...
Nieświadome niczego dzieci zostały zamordowane przez jakiegoś szaleńca, któremu nudziło się aż tak, że zabił piątke dzieci. To tak jak pójście do kina i otrzymanie darmowego popcornu na seans filmowy.
-Przykro mi. - spuściłam wzrok, poczułam jak ręka animatrona tkwi na moim ramieniu.
-Nie musi być, nie miałaś na to wpływu. - wziął głęboki wdech, jego wzrok utkwił na drzwiach, skrzyżował ręce i dodał - Myślałem, że już nigdy Cię nie zobaczę, nie porozmawiam, nie pośmieje się, a jednak. - spojrzałam na niego, misiasty wciąż wpatrywał się w drzwi.
Nie odezwałam się, milczeliśmy, jednak zrzucone naczynie przez kogoś kto również był w kuchni przestraszyło mnie tak, że prawie podskoczyłam. Zza rogu ściany wyszedł dobrze znany mi Goldie, który niósł na rękach pudełka z pizzą. Animatron przystanął i zaczął wpatrywać się w nas obojga.
-Co wy tu robicie? - rzucił z lekką goryczą.
-Odpoczywamy... A co możemy tu robić? - Freddie wydał się lekko zdenerwowany.
-No nie wiem.. Przed chwilą... - Goldie ugryzł kawałek pizzy - widziałem jak pozostali kręcą się przy biurze bez celu, a tak poza tym... Chcecie trochę pizzy? - spojrzałam na Freddiego, który wzruszył ramionami, jednak wyciągnął rękę po jeden z kawałków, zrobiłam to samo.
Goldie opadł na krzesło obok nas, czyli on i Freddie są jedynymi, którzy panują nad tym animatronicznym ciałem.
Siedzieliśmy w milczeniu zajadając się pizzą, nareszcie mogłam coś zjeść. Przez tą całą sprawę z pizzerią ostatnio nic nie jadłam. Nasze błogie przyjęcie przerwało natarczywe pukanie do drzwi kuchni, zza których dochodziły również śmiechy, podobne do tego, który słyszałam pierwszej nocy z Dann'em. Ostatnio wcale się nie odzywał, no cóż, zadzwonię do niego, jeśli uda mi się przeżyć - pocieszające, prawda?
Cała nasza trójka wstała na równe nogi, Goldie pognał do drzwi, Freddie schował mnie za sobą i kazał mi być cicho. Nastała nagła cisza, jedyne co mogłam usłyszeć to moje szybko bijące serce i oddech.-Szósta. - odezwał się Goldie otwierając drzwi. Nikogo tam nie było, wszyscy stali na swoich miejscach złapani za głowę.
Wyszliśmy z kuchni, Goldie skierował się do Foxy'ego, ja i Freddy do Chici i Bonniego.
-Wszystko w porządku? - podeszłam bliżej do Chici.
-Tak, tak. Przepraszam, nie chcieliśmy Cię przestraszyć, my tylko tracimy czasami panowanie, uczymy się nad tym panować... - niemałe zakłopotanie Chici wzbudziło we mnie sympatię, w której widziałam małą dziewczynkę poznaną kilka lat temu.
-Yhh, hej. Moglibyście mi pomóc?! - spojrzeliśmy w stronę Pirate Cove, gdzie Goldie przytrzymywał Foxy'ego. Wyglądało do dość okropnie..
-On ma z tym największy problem. - odezwał się Bonnie wskazując na lisa.
W drzwiach od pizzerii rozległ się dźwięk przekręcanego klucza. Wszyscy obróciliśmy się w tamtą stronę, do pomieszczenia wszedł Jeremy. Ze zdziwieniem wpatrywał się na scenę, gdzie stałam z animatronami. Zasłona Pirate Cove była zasłonięta, jednak dało się słyszeć zmagania Goldiego z Foxym. Nie byłam w stanie nic z siebie wykrztusić, Freddie podszedł do mnie i zaczął szeptać.
-Zabierz go stąd. - zza kurtyny dało się słyszeć coraz głośniejsze dźwięki walki. - Szybko.
Zanim cokolwiek zdołałam zrobić Foxy wyskoczył zza swojej kurtyny i skierował się w stronę chłopaka. Zdezorientowany nie wiedział co ma robić. Mój oddech przyśpieszył, zaczęłam biec w stronę chłopaka, znalazłam się przed Jeremym w momencie kiedy Foxy na niego wyskoczył i wbił swój hak w moje udo.
Animatron wstał, widziałam moją krew spływającą po jego haku, spojrzałam na bolące udo, z którego wypływało mnóstwo krwi w dość szybkim tempie. Obraz, który widziałam zaczął się zamazywać. Goldie trzymał lisa, Bonnie odprowadził Jeremy'ego na bok, a Chica i Freddy zajęli się mną. Mój oddech zaczął zanikać, usta drgały, a na policzkach czułam mokre ślady łez. Złapałam Chicę za jej mechaniczną dłoń i wykrztusiłam z siebie ostatnie zdanie: Nie chcę umierać...
******
Taka mała notka od autorki:TAK, MOŻNA ZGINĄĆ PRZEZ DZIURĘ W UDZIE, JESUS. WYKRWAWIENIE SIĘ HALO.
CZYTASZ
Nie chciałam Umierać || FNaF (W TRAKCIE KOREKTY)
FanficW popularnej pizzerii ginie piątka dzieci. Policja nigdy nie ujęła sprawcy oraz nigdy nie znalazła ciał dzieci. W planach mordercy miała być szóstka dzieci, jednak dlaczego ofiarą jego zbrodni padła tylko piątka? Poszukiwany jest na wolności i ma za...