24. Przeżyła by umrzeć

2.7K 236 41
                                    

Kłótnia Freddiego z Goldim była dość zabawna i długa, zachowywali się jak dzieci.  W kuchni znajdowały się dwa zegarki, więc nie było trudno o sprawdzenie godziny. Jak na razie była 2, czas nareszcie ruszył, a ja zaczęłam robić się senna, jednak nie mogłam zasnąć. Miałam odpłynąć w czasie kiedy ta dwójka mogłaby się zabić.. Chwila. Ponownie zamordować?
Moje powieki z minuty na minutę stawały się coraz cięższe, w innych warunkach takich jak w biurze, gdzie wiem, że coś może na mnie czyhać nie było do pomyślenia nawet o lekkim ziewnięciu.

-Jesteś zmęczona? - niespodziewane przerwanie kłótni i skierowanie uwagi w moją stronę wyrwało mnie z senności.

-Nie, nie. - poczułam ciężką dłoń na moim ramieniu należącą do Mike'a.

-Może jednak chcesz się położyć? Jeśli chcesz możemy być troszeczkę ciszej, nie będziemy Ci przeszkadzać. - złoty animatron lekko się uśmiechnął.

Freddie i Mike byli dość natarczywi, jednak po kilku minutach błagania zgodziłam się odpocząć pod warunkiem, że oboje będą mnie pilnować, ale za drzwiami. Animatrony wyszły z kuchni, wciąż co chwilę się spierając i zostawili mnie samą w pomieszczeniu. Ułożyłam się wygodnie na kanapie, jednak po przypomnieniu sobie, że tablet leży na stoliku postanowiłam poobserwować co dzieje się poza kuchnią. Ponownie ułożyłam się na wygodnym meblu i wyciągnęłam dłonie z tabletem przed twarz. Zaczęłam od kamery, której nigdy nie było na mapie - od kamery znajdującej się w biurze.
Nic się nie zmieniło, co dziwne nikt nawet tam nie stał, nie krążył. Chociaż... Bonnie przywlekł mnie tu prawdopodobnie z rozkazu misiastych przez co on jak i cała banda pozostałych animatronów myślą, że tkwię już w kostiumie Fazbeara - zimna i martwa ociekająca krwią.. Za dużo myśli sprowadzających się do bycia "sztywną". Odchrząknęłam i opuściłam biuro, tym razem zerknęłam do Pirate Cove - pusto, a kurtyna uchylona tak szeroko jak się tylko dało. Nigdy nie widziałam co jest za nią, cały czas stał tam Foxy, który zawsze zasłaniał większość część swojej sceny. Jednak teraz już wiedziałam co naprawdę się tam znajduje - szare, pełne podrapań ściany, na których widniały porwane rysunki przedstawiające lisa i gromadki dzieci. To chyba najmroczniejszy zakątek tej pizzerii...
Zmieniłam kamerę, tym razem na kamerę 1B - sala główna.
Tutaj wszystko tętniło życiem. Freddie i Mike siedzieli na krawędzi sceny, Chica siedziała przy stole, Bonnie naprzeciw niej jednak ciągle musieli zapanowywać nad swoimi animatronicznymi ciałami, aż miło popatrzyć jak wszyscy siedzą i żyją własnym życiem, o ile można tak to nazwać.
Zmieniałam każdą kamerę po kolei, najbardziej zmartwiło mnie jedno - nigdzie nie było Foxy'ego.

 W tym samym czasie do moich uszu dotarł znajomy dźwięk dochodzący z wentylacji. Ktoś w niej jest i kierował się właśnie w moją stronę. Że też nie ma tutaj żadnych dodatkowych kamer w wentylacji...

Odłożyłam tablet, chcąc na spokojnie wydostać się z kuchni podeszłam do drzwi i chwyciłam za klamkę jednak nic to nie dało, drzwi pozostawały zamknięte, a dźwięki dochodzące z wentylacji zaczęły się nasilać. Poczułam jak serce uderza coraz szybciej, nagły przypływ adrenaliny wprowadził do mojej głowy wiele pomysłów, jednak skończyło się na tym, aby jedynie się schować. Rozejrzałam się po kuchni, mało dobrych kryjówek, a "któś" był coraz bliżej wyjścia z wentylacji wprost do kuchni.
Wybrałam chyba najlepszą kryjówkę w kuchni jaka mogła mi się trafić - niewielka szafka z małymi trzema dziurkami, przez które z łatwością mogłam zobaczyć co dzieje się poza moją kryjówką.
Chwilę po zamknięciu drzwiczek szafki kraty zasłaniające wyjście z wentylacji zostały wyrzucone daleko w przód, a z przewodów wentylacyjnych wyszedł Foxy. Przez otwory w szafce mogłam dokładnie zobaczyć gdzie znajduje się lis oraz co aktualnie robi. Animatron powolnym i ociężałym krokiem zbliżył się do kanapy, podniósł z niej tablet i rzucił go na podłogę rozbijając przedmiot po czym przedarł materiał mebla pozostawiając na nim trwałe ślady. Próbowałam być jak najciszej, Foxy zbliżał się w stronę mojej kryjówki, jakby dobrze wiedział gdzie właśnie byłam i tylko dawał mi czas na oddanie ostatniego oddechu.
Instynktownie odsunęłam się w tył i oparłam ręką o jedną ze ścianek szafki, gdy zza moich pleców usunęło się oparcie i przewróciłam się do tyłu robiąc przy tym trochę hałasu. Leżałam na podłodze nie wykonując żadnego ruchu, Foxy zbliżał się do szafki. Animatron złapał za drzwiczki, ale ich nie otworzył. Odszedł. Usłyszałam tym razem dźwięki uderzania dochodzący z wentylacji, lis wrócił do przewodów. Głęboko odetchnęłam, podparłam się ręką i powoli wstałam. Rozejrzałam się po dziwnym pomieszczeniu, do którego wpadłam. Wszędzie pełno kurzu i pajęczyn, jedynym źródłem światła była jedna żarówka na środku pokoju zwisająca z sufitu, która co chwilę mrugała. Przeszłam kawałek w głąb zakurzonego pomieszczenia. Nic specjalnego tu nie było, jednak postanowiłam wszystko dokładnie sprawdzić, do końca nie byłam pewna czy ta pizzeria może mieć więcej tajemnic i dziwnych pomieszczeń? Może szef o nich wie, a ja jestem tu tylko przez przypadek? Tylko po co komu ukryte przejście do jakiegoś pokoju za szafką.. To się niczego nie trzyma. Chyba, że ten ktoś potrzebuje specjalnych przejść wykorzystywanych w swoich sprawach, jak na przykład ukrycie ciał.
Przeszłam na koniec pokoju i znalazłam starą latarkę, która okazała się działać, na szczęście. Przyświeciłam na wszystkie ściany pokoju, na jednej z nich widniały rysunki. Podeszłam bliżej i lepiej się im przyjrzałam. Każdy z rysunków pokazywał animatrona z jakimś dzieckiem, które płakało. Nie były to zbyt wesołe rysunki. Każdy z robotów posiadał kawałek ciasta i balony, dzieci leżały zapłakane na podłodze. Między wszystkimi rysunkami zawieszony był jeszcze jeden rysunek - cieszące się dzieci z dwoma złotymi animatronami, prawdopodobnie był to Golden Freddy i.. Golden Bonnie? Był to jedyny wesoły rysunek wśród wszystkich wiszących na ścianie. Opuściłam wzrok i przeniosłam go w ciemny róg pokoju. Podeszłam bliżej i potknęłam się o coś leżącego na ziemi. Całe szczęście udało mi się zachować równowagę i nie przywrócić się. Zaświeciłam latarką w miejsce, gdzie napotkałam przeszkodę i zastygłam bez żadnego ruchu. Na podłodze oparty o ścianę leżał ten sam animatron, którego wcześniej widziałam na rysunku z Goldim - był to Golden Bonnie, cały postrzępiony z widocznym endoszkieletem wewnątrz i jakimiś innymi.. bardziej zgniło różowymi elementami, których nie udało mi się zidentyfikować. Zaczęłam cofać się w tył nie spuszczając z Goldena wzroku, nagle natrafiłam na coś co uniemożliwiało mi kolejne kroki w tył. Obróciłam głowę, stał za mną Purple Freddy, ten sam, który próbował się ze mną skontaktować w moje pierwsze dni pracy. Misiasty złapał mnie za ramię i pociągnął za sobą, zakrył mi oczy swoją dłonią, przez którą niestety nie mogłam nic zobaczyć. Nie wiedziałam dokąd mnie zabiera, jednak czułam, że nie ma złych zamiarów. Szłam w zupełnej ciemności po schodach. To akurat mogłam wyczuć. Miałam tylko nadzieję, że nie spadnę ani przypadkiem nie potknę się o własne nogi. W pewnej chwili animatron, który mnie prowadził zatrzymał się i cofnął ręce odsłaniając przy tym moje oczy. Ujrzałam przyciemniony pokój, w którym na końcu pod ścianą stała jakaś ciemna sylwetka. Odwróciłam się do tyłu, Purple Freddy'ego już nie było. Powolnym krokiem podeszłam bliżej zacienionej postaci, która okazała się być szarym misiastym animatronem z fioletową kokardką i fioletowym kapeluszem. Kostium przedstawiał żeńską wersję Freddy'ego, tylko z innymi kolorami czyniąc go oryginalnym. Pokryty był w kilku pajęczynach, więc musiał stać tu od długiego czasu. Do moich uszu dobiegł dźwięk zatrzaskujących się drzwi, obróciłam głowę i ujrzałam dawno nie widzianego przeze mnie gościa - sino skóry mężczyzna ubrany w swój fioletowy mundur strażnika pizzerii, który teraz wydawał się być postrzępiony. Możliwe, że akurat wcześniej tego nie zauważyłam, w końcu uciekanie przed osobą, która chce twojej śmierci nie daje zbyt dużo czasu, aby oglądać co dana postać ma na sobie i czy nosi ostatni krzyk mody. Mężczyzna wpatrywał się we mnie ze swoim uśmieszkiem. Fioletowy wykonał kilka kroków w moją stronę, zaczęłam się cofać, moją drogę  tył zablokował kostium animatroma stojącego pod ścianą. Kiedy mężczyzna znalazł się tuż przede mną wyjął zza siebie nóż i uniósł go do góry dzięki czemu mogłam zobaczyć go w całej okazałości. To, co wzbudziło we mnie strach było zaschniętymi śladami krwi na powierzchni noża. Nie musiałam nawet zgadywać do kogo ona należała. Tym razem nikt mi nie mógł pomóc. Mój przeciwnik bez trudu złapał mnie za gardło i docisnął do kostiumu znajdującego się za mną, przygotował się do uderzenia, gdy tylko miał okazję do zaatakowania wykorzystał ją. Moje źrenice pomniejszyły się, coraz trudniej było mi łapać oddech. Mężczyzna szeroko się uśmiechnął, puścił moje gardło i zaczął się oddalać. Osunęłam się na podłogę łapiąc za brzuch. Spojrzałam w stronę wejścia, sino skóry wyciągnął z kieszeni spodni chustę i zaczął przecierać narzędzie zbrodni po czym wyszedł. Spojrzałam w dół, moje ręce były we krwi, pode mną zaczęła tworzyć się szkarłatna kałuża. Zacisnęłam dłonie mocniej na brzuchu, chociaż wiedziałam, że to nic nie da. Obraz zaczął się rozmazywać, dźwięki stały się głuche, a powieki cięższe. Podparłam się ręką, ułożyłam na podłodze. Nie próbowałam krzyczeć, nie miałam siły. Nikt nie usłyszałby głuchego krzyku. Przed oczy zaczęła wdzierać się ciemność. Do pomieszczenia wbiegły dwie postacie, które podbiegły do mnie, jednak nie mogłam ich zidentyfikować. Nic już nie widziałam, nic nie czułam.


Nie chciałam Umierać || FNaF (W TRAKCIE KOREKTY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz