9.

353 22 1
                                    

-Chwilę bo nie rozumiem. Co ma z tym wspólnego Matt?

-No bo...Tak jakby...Bo wiesz...

-GADAJ!

-Natalie, bo to ty go wtedy pobiłaś.-Powiedział na jednym wdechu.

-Pierdolisz...-ściszyłam głos.

-Oj Nati... Jak bym chciał cokolwiek przed tobą zataić to nie mówił bym ci, o tym co wtedy o tobie pomyślałem.- 

-Tak, tak rozumiem, ale to przecież nie możliwe. Ja nie potrafię się bić.- 

-No nie wyglądało...Biłaś się jak zawodowiec. A nie byłaś jakoś bardzo nachlana.-  

-Jak bym nie była nachlana to bym wszystko pamiętała.- 

-Na pewno tak nie było?-

-Co tak nie było? - 

-Chodzi mi o to, że może ty wszystko pamiętasz, ale wstydzisz przyznać, że gdy się trochę napijesz to stajesz się agresywna. Wiesz, na każdego alkohol działa różnie. Mi bardziej pomaga się rozluźnić. Nie wiem jak jest u ciebie...- Założył rękę na biodro i przeniósł ciężar na drugą nogę. 

Wygląda jak pedał. Nie żebym coś do nich miała. Właśnie! Ann miała mnie dzisiaj zapoznać. Kończę rozmowę z tym dupkiem.

-Posądzasz mnie o takie coś? Wiesz co? Nie mam ochoty z tobą gadać. Nara.- rzuciłam i odwróciłam się w ekspresowym tempie. Nie było to mądre z mojej strony bo wpadłam na jakąś osobę.

-Jezu przepraszam! Nic ci nie jest?-Usłyszałam męski głos.

-N-nie chyba nie...-Próbowałam wstać.

Wtedy ujrzałam wyciągniętą rękę w moim kierunku. Bez wahania ją złapałam. Wytrzepałam swoje ciuchy z kurzu i spojrzałam na chłopaka. Był to bardzo wysoki, umięśniony brunet z bardzo zielonymi oczami. Nie wierzę, że są prawdziwe. Wyglądały by jak soczewki gdyby nie to, że na lewym oku była mała brązowa plamka.

-Alan-Odezwał się brunet po chwili ciszy i znów wyciągnął rękę w moim kierunku.

-Natalie-Odpowiedziałam niepewnie. Nie dziwie się sobie bo w końcu ten chłopak jest dwa razy większy ode mnie. I nie chodzi mi tu o wzrost.

-Boisz się mnie?-

-J-ja? Nieee...-Powiedziałam cicho, a on uśmiechnął się szerzej na moją reakcję.

-Nie bój się, nic ci nie zrobię. Ale jak nie jesteś pewna to dokończ rozmowę z... kolegą? Jak coś to będę obok.- Już odchodził, a ja złapałam lekko jego nadgarstek.

-Właściwie to już skończyłam. Nie za bardzo chcę z nim rozmawiać. No i w sumie wolę spędzić ten czas z tobą.-Uśmiechnęłam się do niego i poszłam z nim. Dobrze, że się zjawił bo mam dość tego zarozumialca, który nie widzi nic poza czubkiem swojego nosa.

Wyszliśmy przed szkołę i uderzyła nas fala gorącego i wilgotnego powietrza. To jedyne czego nie lubię w tym miejscu - za gorąca temperatura. Niby to fajne, ale nie dla kogoś kto twierdzi, że osiemnaście stopni to dużo...

-Dawno temu się przeprowadziłaś?-

-Tak. Ale nie aż tak bo to zaledwie miesiąc. Dla niektórych to mało, ale dla mnie to jak wieczność.

-Rozumiem cię. Sam się przeprowadziłem rok temu i zacząłem szkolę nie znając nikogo.

-Skąd ja to znam... A dlaczego się tutaj przeprowadziłeś?

-Rodzice chcieli mnie dać do takiej szkoły w której będę rozwijał swoje zdolności i padło na tą szkołę. Wcześniej mieszkałem w małym miasteczku kilkadziesiąt kilometrów od Florydy.

-A co trenujesz?

-Koszykówkę.

-Czyli znasz Kendalla?

-Jesteś jego dziewczyną?!-

-Tak i nie mów mu. Jestem w ciąży...-

-CO? Który miesiąc?-

-Drugi.-

-Ja pierdole, nie wierze, że wpadliście...-

Patrzyłam chwilę na zielonookiego. Wyglądał na bardzo zmartwionego. Dłońmi ocierał twarz i nerwowo tupał nogą. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam głośnym śmiechem. 

Chłopak najpierw patrzył na mnie zdziwiony, ale później chyba ogarnął, że robiłam sobie z niego żarty i szturchnął mnie delikatnie. To znaczy dla niego to było lekko, ale ja czułam jakby mnie ktoś jakąś pałą uderzył. Jęknęłam z bólu.

-Przepraszam, nie chciałem. Nie no chciałem...-Uśmiechnął się.

-Miło...-

-Nie dałaś mi dokończyć. Chciałem, ale nie tak mocno. Chociaż dla mnie to było słabe uderzenie.-

-A co boks trenujesz, że rozróżniasz, które to słabe, a które mocne?-Prychnęłam z pogardą.

-A żebyś wiedziała.-

-To w takim razie jakie to uderzenie.- Uderzyłam go w klatkę piersiową.

-Jak dla mnie to bardzo słabe.- Uniósł jeden kącik ust. -Ale jak na dziewczynę to AŁA!-

Znów zaczęłam się śmiać jak głupia. Nie moja wina, że on tak na mnie działa. Coś czuję, że to będzie mój nowy przyjaciel. Oczywiście jeżeli on nie będzie się wstydził takiej małolaty jak ja.

Miałam mu coś jeszcze mówić, ale zadzwonił dzwonek na lekcję. Czego przerwy w szkołach są takie krótkie ja się pytam!

-Co teraz masz?-Usłyszałam.

-Chyba biologię, ale nie wiem w której sali.- Wstałam z murka.

-Biologiczna, tak? Chyba 38. Oprowadził cię ktoś w ogóle po tej szkole?-

-Koleżanka miała, ale tego nie zrobiła. Ma przecież więcej do roboty niż oprowadzenie swojej przyjaciółki po szkole. Mój brat też nie lepszy...-Przewróciłam oczami i właściwie wtedy uświadomiłam sobie, że nikt nie raczył mnie oprowadzić.

-No to dobrze się składa. Po biologii poczekaj na mnie przy sali, okej?-

-Okej, ale mam pytanie.-

-Dawaj.-

-Dlaczego właściwie teraz ze mną gadasz? Przecież jestem młodsza i ogólnie.-

-Niby tak.- Zrobił przerwę. - Ale ty wydajesz się być dojrzalsza niż inne dziewczyny z pierwszych klas a poza tym nie wyglądasz na swój wiek, bardziej jakbyś była z mojego rocznika.- Brunet także wstał.

-To co idziemy?-

-Pewnie, chodź.-

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jakie odczucia? ;) Nie za bardzo miałam czas żeby cokolwiek napisać, więc spóźnione

WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH!

KoszykarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz