*Luke*
Minął już tydzień od zniknięcia Kylie. Jeździłem po mieście, przyjeżdżałem do naszego miejsca, ale nigdy jej tam nie zastałem.
Pewnego wieczoru postanowiłem się przejść i zebrać myśli. Nie patrzyłem dokąd idę. W pewnym momencie wpadłem w jakaś drobną osobę. To była ona. To była moja Kylie.
- Przepraszam cię, bardzo to moja wina – mówiła patrząc na czubki swoich butów
- Wszystko w porządku – uśmiechnąłem się
Wtedy ona spojrzała w górę, nasze spojrzenie się spotkało. Ja byłem w niebo wzięty, za to ona patrzyła na mnie jak bym jej matkę zabił.
- Coś się stało?- spojrzałem na nią zdziwiony
- Tak! Ty się stałeś! – popchnęła mnie swoimi małymi rączkami i odeszła
- Kylie! Czekaj! – pobiegłem za nią.
Kylie zaczęła uciekać przede mną, w pewnym momencie dogoniłem ją i złapałem, oplotłem swoje ręce wokół jej tali.
- Nigdzie mi nie uciekniesz – warknąłem
- Puszczaj mnie! – odpowiedziała
- Najpierw masz ze mną porozmawiać!
- Nie mamy o czym!
- Uwierz mi, mamy wiele do wyjaśnienia
Przewiesiłem ją sobie przez ramię jak Shrek Fionę i kierowałem się z nią do mojego domu.
Gdy doszliśmy, zabrałem ją do swojego pokoju położyłem na łóżku i zakluczyłem drzwi, aby nie uciekła. Już ją raz straciłem, nie dopuszczę, aby to się powtórzyło.
- I co teraz, mnie zgwałcisz? – spojrzała na mnie, pełna złości
- No wiesz, miałem taki zamiar... - zbliżyłem się do niej a ona się oddalała, w pewnym momencie przybiłem ją swoim ciężarem do materaca tak, że nie mogła się ruszyć. Odgarnąłem jej włosy za ucho i szepnąłem
–Ale wole rozmawiać – uśmiechnąłem się chytro
*Kylie*
Luke był tak blisko, czułam jego oddech na swojej skórze. Idiotko, czemu ty musisz mieć do niego taką słabość, przecież on jest ostatnim sukinsynem. Całował się z innymi, tamtym też na pewno mówił takie rzeczy. Nie daj się omotać mu znowu.
- Dobra, dobra przestrzeń osobista – dotknęłam jego torsu, co z tego, że miał na sobie koszulke, ale moja fantazja od razu zaczęła działać. Jego ciało było takie rozgrzane... Dobra, dobra „Kończ te fantazje!", skarciłam sobie w myślach
- Czemu cię nie było w szkole przez tyle dni? – zapytał się, odsuwając się ode mnie i siadając na brzegu łóżka
- Musiałam przemyśleć parę rzeczy w domu
-Jakie?
- Nie twoja sprawa
- Jakie?! – uniósł się
- To są moje prywatne sprawy. A ty, kim jesteś żeby takie rzeczy wiedzieć?! – również się uniosłam. Wstałam, aby być nad nim. Przemilczał to, a ja musiałam mu dokopać – No właśnie jesteś nikim! – i wtedy zaczął się mój potok słów – Przez ciebie cierpiałam! Łudziłam się, że mnie kochasz! Że będziemy razem! A ty się puszczałeś przez ten czas z pierwszymi lepszymi laskami!
- Ja cię kochałem – wstał i to teraz on górował nade mną
- Kochałeś mnie?! – zaśmiałam się – to twoje kochanie opiera się na zadawaniu cierpienia innym?! To ja dziękuje za takie kochanie!
- A ty świętej nie udawaj, widziałem cię z innym chłopakiem w naszym tajnym miejscu!
- I co ja takiego wielkiego tam robiłam, przytulałam się z Ashtonem
Pięść Luka się powoli zaciskała.
- I wiesz mimo to, że był napruty jak cholera rozumiał, że cierpię – od kluczyłam drzwi i skierowałam się do swojego domu, między czasie słyszałam jak Luk wali w ścianę pięścią i powiedziałam sobie na głos: Cierp gnoju teraz, a ja idę się bawić i zapomnieć o tobie.