*Kylie*
Następnego dnia wstałam i z radością uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę Luka znowu.
Gdy zeszłam na dół, spotkałam moich rodziców czekających na mnie przy stole.
- Coś się stało? Mieliście przyjechać za miesiąc
- Oj córciu my też cieszymy się, że cie widzimy – mama podeszła do mnie i mnie przytuliła
Nadal nie rozumiem, o co chodzi. Nagle Skyler zeszła po schodach z walizką.
- Jak się cieszę, że wreszcie wracamy...
- Gdzie wracamy? – spojrzałam na moich rodziców
- Nie powiedzieliście jej jeszcze? – zdziwiła się Skyler
- Czego?! – uniosłam się
- Skarbie – podchodzi do mnie tata – wracamy do Anglii – uśmiecha się
- Kiedy? – próbuje się uspokoić
- Dziś w nocy
- A szkoła?
- Nie martw się, wszystko załatwione
- Okay, to ja idę do szkoły, bo się spóźnię, kocham was – przytuliłam rodzinę i wyszłam
Mam niesamowite szczęście właśnie wyznawaliśmy sobie miłość z chłopakiem, który już dość długo mi się podoba, a ja wyjeżdżam dzisiaj prawie na drugi koniec świata. Super. Ale jak ja to wytłumaczę Lukowi.
Widzę jak Luk czeka na mnie przed domem, uśmiecha się do mnie i macha mi. Macham mu z powrotem, zaczyna coś krzyczeć. Upadam nagle na ziemię. Widzę tylko rozmazane twarze. Luk czy to ty?
*Luke*
To się stało tak szybko, szła uśmiechnięta a nagle jakiś pędzący samochód się pojawił i uderzył w Kylie. Krzyczałem żeby ją ostrzec, ale to nie pomogło. Czy to moja wina?
*Kylie*
Budzę, się w białym pokoju. Gdzie jestem? Szpital? Psychiatryk? Pomocy! Nagle dostrzegam jakiegoś blondyna, chcę się do niego odezwać, ale nie mam siły. Co się stało?
*Luke*
Siedzę przy Kylie w szpitalnym pokoju. Zapadła w śpiączkę, trwa już miesiąc. Czy ona kiedykolwiek się obudzi?
Ruszyła się. Ma otwarte oczy!
-Kylie! – krzyczę i przytulam ją mocną
- Co tu robie? – mówi cichym głosem
- Miałaś wypadek, byłaś w śpiączce przez miesiąc
- A ty jesteś? Moim lekarzem? Nie jesteś zbyt młody?
- Kylie... Nie żartuj sobie, to jak Luke
- Nie żartuje
Łzy napływają mi do oczu. Ona mnie nie pamięta. Ona nie wie, kim jestem. Ona mnie nie... kocha.
Postanowiłem zadzwonić po jej rodziców, gdy przyjechali poszedłem do siebie.
To wszystko moja wina.
*Kylie*
-Mamo...
- Tak kochanie?
- Kim był ten cały, Luke?
- To był twój dobry znajomy
Nie znałam tego chłopaka już, ale zrobiło mi się przykro na myśl o nim. Był bardzo smutny, gdy zapytałam, kim jest.
KONIEC